Unikała go przez cały dzień w firmie, nawet kiedy przyszedł po Antosia, żeby mogła spokojnie popracować, miał wrażenie że znowu cofnęli się o kilka kroków. Nie wiedział co się dzieje, była chłodna, zdystansowana, a to on znów czuł potrzebę żeby naprawiać, znów się kajał.
Wyszła z firmy wcześniej, jak zwykle pojechała po dzieci do szkoły i wróciła z nimi do domu. Lekcje, praca, kolacja, chwila zabawy i znowu trójka szkrabów, znalazła się w swoich łóżkach.
Nie miała siły na nic, nie wzięła prysznica, nie przygarnęła mieszkania, usiadła na kanapie z kubkiem herbaty i wpatrywała się, w tylko sobie wiadomy punkt. Usłyszała brzęk kluczy, otwierających drzwi od ich domu. Marek wszedł z uśmiechem na twarzy, ale im bliżej żony podchodził, tym bardziej niepewnie się czuł. Uczucie, że zrobił coś nie tak, wróciło ze zdwojoną siłą.
- Możesz mi powiedzieć, co Twoja była narzeczona robiła w naszym domu, rano, w moim szlafroku?
Szybkie zebranie myśli, rekonesans zdarzeń, zastanowienie co odpowiedzieć.
- Ty naprawdę po dziesięciu latach małżeństwa, używasz stwierdzenia, Twoja była narzeczona? - to jedyne co przyszło mu w tym momencie do głowy, zabolało.
- Po prostu zastanawiam się, co ona tu robiła.
- Przyszła porozmawiać, pogodzić się, świętować kontrakt z ministrem - wymieniał, ale nie dokończył zdania.
- Rozumiem, że świętowanie się udało.Nie potrafił wyczytać żadnej emocji z jej twarzy, ale zaczął łączyć elementy tej układanki w swojej głowie. Nie ufała mu, w swojej wyobraźni stworzyła własny scenariusz wydarzeń i czegokolwiek by teraz nie powiedział, nie zabrzmi to dobrze, ani jej nie przekona. O ironio, przecież robił dokładnie to samo, nie rozmawiał, tylko zawsze tworzył własne hipotezy. Poczuł, że to ich wspólny koniec, że tu już nie ma czego składać, posypało się, rozbiło, a pewne elementy rozsypały się na tyle, że nie da się ich już dopasować, czy złożyć na nowo.
Usiadł po przeciwnej stronie kanapy, chwilę jeszcze się zastanawiał, tłumaczyć, wyjaśniać? Tu już nie ma czego wyjaśniać, trzeba przejść przez to najspokojniej jak tylko się da, z jak najmniejszym uszczerbkiem na psychice ich dzieci.
- Wynająłem mieszkanie, już niedługo nie będziesz musiała się ze mną męczyć.
- Tak, bo to ja się tu z Tobą męczę, rzeczywiście.Odstawiła kubek na stół, wstała z kanapy i ruszyła schodami na górę, zostawiając go zdziwionego w salonie, nie wiedzącego jak ma rozumieć jej ostatnie zdanie?
„Co to w ogóle miało znaczyć? Zabrzmiało co najmniej, jakby była zła przede wszystkim na siebie. To krótkie stwierdzenie było tak przepełnione nienawiścią, niezrozumieniem, żalem, ale do kogo? Na kogo ona właściwie jest wściekła?"
Wyrwał się z zamyślenia i przeszedł do swojej obecnej sypialni, której nie znosił. Ciężko opadł na kanapę i schował twarz w dłoniach.
„Ona naprawdę myśli, że byłbym do tego zdolny, że mógłbym to zrobić, teraz? Kiedy każda komórka, każdy nerw mojego ciała umiera z bólu i tęsknoty za nią? Że byłbym w stanie zrobić coś wyłącznie ze złości?"
Z wściekłością uderzał dłonią o brzeg kanapy. „Cholera no! Myślałem że to chwilowy kryzys, a z każdym dniem jest coraz gorzej, co my najlepszego robimy? Może ta przeprowadzka to nie jest wcale taki głupi pomysł, może powinniśmy od siebie odpocząć?"Zasnął myśląc o planie na jutrzejszy dzień, o sprawdzeniu dwóch ofert wynajmu, które znalazł kilka dni temu w internecie, o tym jak powie dzieciom o ich drugim, nowym domu.
Wszedł do gabinetu swojego najlepszego przyjaciela, nie wiedział jak zacząć, co mu powiedzieć, czy właściwie potrzebuje się tylko wygadać, czy potrzebuje wsparcia, a może chciałby usłyszeć, że źle robi? Sebastian tylko patrzył, jak nerwowo kręci się w koło po jego gabinecie, o nic nie pytał, czekał aż będzie gotowy na tę rozmowę. W końcu zrezygnowany powiedział - Czy Ty mógłbyś się zatrzymać i powiedzieć mi, co właściwie się stało?
Wyhamował, podszedł do krzesła stojącego po drugiej stronie biurka, oparł się o jego zagłówek i patrząc na przyjaciela, z ciężkim głosem odpowiedział.
- Wynająłem mieszkanie, wyprowadzam się. Seba, to faktycznie koniec.Zdziwił się, myślał że jednak im się uda, że jakoś przez to przejdą, przecież wiedział jak się kochają i nie wierzył, że takie uczucie może zniknąć w ciągu jednej chwili, przez parę niedomówień i błędów.
- Stary, przemyśl to jeszcze, przecież Ty poza nimi świata nie widzisz - próbował namawiać.
- Tu się nic nie zmienia, my po prostu... - zawahał się - my już po prostu nie potrafimy być obok siebie, to za bardzo nas wyniszcza.Przyglądał mu się jeszcze chwilę, widział jak jest mu ciężko. Miał nawet wrażenie, że i jego to zabolało? Związek, na który postawiłby wszystkie wartości tego świata, właśnie sypał się na jego oczach, a przecież nie byli to obojętni mu ludzie. Nie mógł już się łudzić, nie chciał też męczyć Marka namowami.
- Czyli zaczynacie nowy rozdział? Zaczynasz się uczyć tego, jak jej nie kochać?
CZYTASZ
Przypomnij, że Cię kocham
FanficMoja „kontynuacja" BrzydUli. Próba przetworzenia tego co dostaliśmy od ekipy serialu, a później już popłynęłam ☺️