Mijały kolejne tygodnie, a spotkania z psychologiem przynosiły efekty. Dzieciaki powoli zaczynały rozumieć i akceptować otaczającą ich rzeczywistość, a życie między dwoma domami nie było już tak uciążliwe, jak na początku. Ula z Markiem bardzo starali się ułatwić im tę sytuację, dla dobra swoich pociech zaczęli łagodzić również swoje kontakty, właściwie już się nie kłócili, a przynajmniej zdarzało się to zdecydowanie rzadziej. W firmie nareszcie ruszyły prace związane z nową kolekcją. Budżet dopięty, projektanci w twórczym szale, a dział promocji już mógł zaczynać swoją część pracy. Wydawać by się mogło, że życie Dobrzańskich w końcu wróciło na odpowiednie tory.
Marek wyszedł z gabinetu i podszedł do ekspresu, potrzebował kolejnej dawki kofeiny. Wyciągając kubek z szafki, usłyszał rozmowę, chcąc nie chcąc, czekając na zaparzenie się kawy podsłuchał jej fragment.
- A nie mogłaby mnie pani umówić do innego specjalisty?
Cisza, nie słyszał odpowiedzi rozmówcy.
- Tak, wiem, tylko to już kolejny raz. Najpierw ja musiałam przełożyć wizytę, później pani psycholog, a jednak zależy mi na czasie, to i tak będzie pierwsza wizyta, więc nie ma to dla mnie takiego znaczenia.
Mimo że kubek już dawno napełnił się czarnym płynem, on nadal stał obok konferencyjnej i przysłuchiwał się rozmowie.
- Dobrze, byłabym bardzo wdzięczna. 17:30? Tak, myślę że powinnam się wyrobić. Idealnie - usłyszał entuzjazm w głosie żony - dziękuję pani bardzo i do zobaczenia.- O Marek, tu jesteś, wszędzie Cię szukam - powiedziała Ania, wpadając do socjalnego. Zauważyła, że wyrwała byłego prezesa z zamyślenia i nieświadomie pokierowała wzrok w tym samym kierunku co on. Zdziwiła się, gdy spojrzała na Ulę, która na nowo zajęła się pracą, wertując kolejne papiery i wprowadzała jakieś dane do laptopa. Udając, że nic nie zauważyła, kontynuowała.
- Paulina znowu chce wprowadzać jakieś zmiany, znowu jej coś nie odpowiada. Proszę Cię, pomóż, bo ja nerwowo z nią nie wytrzymam - mówiła błagalnym tonem.
- Aniu, spokojnie, wszystko jest w porządku, zaraz to ogarniemy - próbował ją uspokoić. Zabierając kawę, ruszył za kobietą do gabinetu pani prezes.Słyszała ich krótką rozmowę, ale nie odrywała się od pracy. Odwróciła głowę i zobaczyła dwie oddalające się postaci, nieśmiało przyjrzała się sylwetce męża.
Siedziała przed gabinetem psychologa i już dawno się tak nie stresowała. Spotkania ze specjalistą nie były nowością, ale wcześniej to dzieci były tematem przewodnim, dziś po raz pierwszy miała rozmawiać o sobie i swoich emocjach. Chyba trudno zliczyć ile monologów przeprowadziła już w swojej głowie, ile wersji zdarzeń przygotowała na to spotkanie, a i tak nie wiedziała czego się spodziewać. Jednak przekładane wizyty były jej na rękę, odciągała w czasie coś, co było nieuniknione. „Trochę tak jak z rozwodem" - pomyślała.
Nowa psycholog wydała jej się bardzo sympatyczna, pokrótce wyjaśniła jej sposób swojej pracy, ilość wstępnych spotkań, poprosiła o podpisanie jakiegoś dokumentu i nadmieniła, że będzie notować to co usłyszy. Ula przytaknęła na znak zgody i przez chwilę siedziały w niezręcznej ciszy.
- W takim razie, z czym Pani do mnie przychodzi? - Nie wiedziała jak zacząć, więc kobieta siedząca naprzeciwko zachęcająco dodała - Kiedy pierwszy raz pomyślała Pani o konsultacji?
- Przechodzimy teraz trudny czas rodzinny, rozwodzimy się z mężem i właściwie to skłoniło nas do przyjścia tutaj, ale raczej ze względu na dzieci. W pewnym momencie pomyślałam, że ja też potrzebuję rozmowy.Opowiadała o swojej przeszłości, ich wspólnym życiu, relacjach z dziećmi i nic z tego co mówiła, nie przypominało wcześniej ustalonej wersji z jej głowy. Łzy spływały jej po twarzy, a słowa same układały się w nowe zdania, na które nie wiedziała, że jest gotowa. Powiedziała o zdradzie, o kłamstwach, reakcji dzieci, wszystkim tym, co zniszczyło jej świat. Czuła się dziwnie, mówiąc to wszystko obcej osobie, ale wiedziała że dłużej nie może trzymać tego w sobie.
CZYTASZ
Przypomnij, że Cię kocham
FanficMoja „kontynuacja" BrzydUli. Próba przetworzenia tego co dostaliśmy od ekipy serialu, a później już popłynęłam ☺️