1 : alkomat

647 23 0
                                    

- Wstawaj młoda, bo się spóźnisz! - usłyszałam krzyk Fei wchodzącej do mojego pokoju bez pytania. Rzuciła mi pod nos moją w połowie spakowaną torbę na wyjazd. Walizka była już gotowa i czekała przy drzwiach. Został jeszcze tylko ten nieszczęsny bagaż podręczny.

- Która godzina? - wymruczałam przekręcając się na drugi bok.
- 6:45. - powiedziała.

Co?! Mam 15 minut do wyjazdu a jeszcze nawet nie wstałam?!

Zeskoczyłam z łóżka i biegnąc minęłam dziewczynę w wejściu. Skierowałam się od razu do łazienki.

- Hej! Żartowałam! Inaczej byś nie wstała. - usłyszałam zza drzwi. Przez nią kiedyś zejdę na zawał.

Fei przeprowadziła się z Chin do Paryża po tym jak wujek zmarł. Nie miała z kim tam zostać, więc przeniosła się do nas. Powoli przyzwyczaja się do paryskiego stylu życia.

Wyszłam naburmuszona kierując się do kuchni. W całym mieszkaniu było czuć słynne śniadanie Fei, która gotuje je tylko w poniedziałki. Tak sobie postanowiła i tego się trzyma.

- Spakowałam ci zapasową bluzę i płaszcz przeciwdeszczowy jakby coś. A kosmetyczkę masz w bocznej kieszeni. - odparła nakładając jedzenie na talerze. Pewnie spakowała mnie, kiedy się pindrzyłam przed lustrem.

- Co ja bym bez ciebie zrobiła... - powiedziałam biorąc do ust kawałek ciastka.

- Raczej czego byś nie zrobiła. Nie pojechałabyś na wycieczkę. Żartowałam z tymi 15 minutami, ale to nie znaczy, że zostało ci kilka godzin. Powinnaś się powoli zbierać.

Mimo jej poleceń o pośpiech, spokojnie zjadłam posiłek oraz po sobie pozmywałam.

                              __________

W drodze do szkoły, Fei odhaczyła ze swojej listy rzeczy do zrobienia gadkę motywacyjną. Niestety na tej liście znajdował się również tryb „nadopiekuńczej matki".

  - I pamiętaj! Nie dawaj się żadnemu chłopakowi tak o - od razu. Co to, to nie! - zagroziła. - Wiem, że to wasz ostatni wyjazd szkolny, a ty jesteś już prawie dorosła, ale nie chcę jeszcze zostać ciotką, rozumiesz? Możesz się bawić, lecz z umiarem.

Pokiwałam głową lekko wystraszona. Oczywiście, że rozumiem. Nie jestem tak napalona na zabawę jak Alya, która postanowiła korzystać ile wlezie. Stwierdziła, iż to ostatnie szansa żeby się wyszaleć. Kilkukrotnie podkreślała w swych planach słowa „dopóki jestem singielką..."

                              __________

Na parkingu zebrała się cała grupa oprócz Marc'a. Z tego co wiem sam nie chciał jechać. W sumie nikt go do tego nie zmuszał.

Na przywitanie moja przyjaciółka rzuciła mi się na szyję.

- Marinette! Nie udało się załatwić alko... - Alya szybko przerwała wypowiedź czując na sobie zabójczy wzrok Fei. - ...matu. Tak, alkomatu. Nauczyciele chcieli nas sprawdzać na wyjeździe... hehe. Może ktoś inny przyniósł.

Głupia wymówka. Moja przybrana siostra i tak zrozumiała o co chodziło.

Szybko pożegnałam ją uściskiem dziękując za podwózkę.

- Uważaj na siebie. - powiedziała i pocałowała mnie w czoło. Uśmiechnęłam się w odpowiedzi.

Po odczytaniu listy obecności weszliśmy do dwóch busów. Usiadłam obok Aly'i, której nagle zrzedła mina.

- Co jest? - zapytałam zmartwiona.
- Nie chce mi się nawet gadać. Nino, ten idiota, zabrał mi czapkę z daszkiem. Na nieszczęście jeszcze jedzie drugim samochodem. - warknęła wyciągając słuchawki z torby.
- Kto się czubi, ten się lubi. - rzuciłam żenującym powiedzeniem, na co obie się zaśmiałyśmy.
- Kto się czubi, ten sobie grabi. Muszę pomyśleć jak mu się odegrać. Nie ma opcji, żebym go kiedyś polubiła. Wnerwia mnie od dobrych paru lat.

                                _________

Kilka godzin później byliśmy na miejscu. Przez okna busu było widać rozciągający się po horyzont las oraz jezioro. Stanęliśmy na kamiennym parkingu, z którego było widać drewniane domki. Niedaleko stał też sklep spożywczy.

Po wyjściu z auta poczułam rześkie, leśne powietrze na twarzy. Cała klasa rzuciła się do bagażnika po swoje walizki. Moją miała zgarnąć przy okazji Aly.

Rozejrzałam się szybko dookoła. Widok zasłaniali mi jednak koledzy z grupy.

Zauważyłam, że jeden domek był większy od pozostałych. Prawdopobnie należał do nauczycieli. W oddali znajdowała się również mała, drewniana chatka, która wyglądała na opuszczoną.

- Zbierzcie się tutaj wszyscy! Za 10 minut, przed naszym domem odbędzie się spotkanie! Zakładam, że zobaczę tam wszystkich z was! - krzyknął Pan Damocles.

Ten czas zleciał nam na segregowaniu reszty bagaży. Zanim się obejrzeliśmy, musieliśmy iść na umówioną zbiórkę.

🐞Miraculous : love by the lakeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz