Od piętnastu minut siedziałam na ławce przed szkołą, czekając na Gavina. Prawie cała drużyna koszykarska zdążyła wyjść z budynku, co zaczynało mnie martwić. A co jeśli zasłabł i upadając uderzył w coś głową i teraz się wykrwawiał?
Przełknęłam głośno ślinę, nerwowo skubiąc skórki u paznokci. Rozglądałam się, mając nadzieję, że to jakiś żart, a Gavin wyskoczy zza krzaków. Tak się jednak nie działo, a kolejne minuty mijały.
Postanowiłam nie zwlekać i nie dać opanować się mrocznym scenariuszom. Może brał długi prysznic? W końcu grał dzisiaj ciężki mecz. Miał prawo się porządnie wykąpać, zwłaszcza że mieliśmy się jeszcze gdzieś wybrać.
Strach jednak brał górę. Gwałtownie wstałam i nie chcąc marnować ani chwili dłużej, rzuciłam się biegiem w kierunku szatni, modląc się w duchu by wszystko było w porządku. Gdy znalazłam się przed pomieszczeniem, wzięłam głęboki oddech, by unormować szybkie bicie serca. Zdecydowanie powinnam poćwiczyć nad formą.
Zapukałam w drzwi, jednak nikt nie odpowiedział. Zagryzłam wargę i nacisnęłam klamkę.
- Gavin? Jesteś tu? – krzyczałam, wchodząc do szatni.
Skrzywiłam nos, gdy dotarł do niego zapach potu połączonego z rożnymi perfumami, dezodorantami czy żelami pod prysznic. Był tak bardzo drażniący, że czułam jak zaczynała mnie boleć od niego głowa.
Rozejrzałam się na boki, gdy usłyszałam kroki. Odetchnęłam z ulgą i skierowałam się szybkim krokiem w stronę pomieszczenia, z którego dobiegał dźwięk.
- Matko boska, bałam się, że coś ci... - nie dokończyłam, gdyż poczułam jak wpadłam na chłopaka.
Moja głowa odbiła się lekko do tyłu, a za nią ciało. Gdyby nie mocny uścisk wokół mojej talii, poleciałabym do tyłu, nabijając sobie mocnego guza. Odruchowo położyłam dłonie na gołej klacie Gavina. Dokładnie czułam mięśnie jego brzucha, mając ochotę przejechać po nich ręką, obrysowując je palcem. Jednak nie zrobiłam tego, a gdy miałam unieść wzrok i podziękować mu za złapanie mnie, dostrzegłam znajomy tatuaż na prawej piersi. Piękny, kaligraficzny napis patience*.
- Stormi? Nie pomyliłaś szatni? – zakpił Corbin.
Przymknęłam na chwilę oczy, czując jak w moich żyłach krążyło zażenowanie. Czy ja naprawdę musiałam wpaść akurat na Corbina? Nawet na niego nie patrząc wiedziałam, że na jego twarzy kryła się kpina. Nie dość, że weszłam do męskiej szatni, pomyliłam go z Gavinem, to w dodatku byłam w jego ramionach. Czekaj... co?
Jak oparzona odskoczyłam od Corbina, który tylko się zaśmiał, krzyżując ramiona. Spojrzałam na niego i wybałuszyłam oczy, gdy dostrzegłam, że wokół bioder miał owinięty ręcznik. Odwróciłam się do niego plecami, czując jak na moje policzki wychodzi rumieniec.
- Idź się ubierz, Marthy – mruknęłam wstydliwie. Nadal czułam mrowienie na opuszkach swoich palców. A nie powinnam!
Zrobił krok w moją stronę. Biła od niego pewność siebie.
- To ty wyjdź. Jesteś w męskiej szatni, Crew –powiedział, a ja zaklęłam pod nosem. Miał palant rację.
- A jest tam gdzieś Gavin? Czekałam na niego – mruknęłam, zerkając na Corbina przez ramię.
Udało mi się dostrzec przez ułamek sekundy, jak ściągnął brwi. Przechylił lekko głowę, a jego spojrzenie paliło mnie w tył głowy.
CZYTASZ
MORE THAN HATE
Teen FictionGdy nasze demony zaczynają łapać nas w swoje sidła, ciężko się z nich wydostać. Walka jest naprawdę trudna i często nie potrafimy sobie sami poradzić. Każdy z nas potrzebuje swojej gwiazdy w nocy, tej jedynej, która będzie świecić tylko dla nas. Opo...