ROZDZIAŁ 10

1.5K 59 3
                                    

- Powiedz, że żartujesz – mruknęłam, widząc przed domem Jeep'a Corbina. Odwróciłam się w stronę Arrisa z widocznymi wyrzutami. – To miał być bliźniaczy wypad!

Brat podrapał się w tył głowy, patrząc na mnie z krzywym uśmiechem skruchy. Postawił dwie torby podróżne przed drzwiami, po czym podszedł do mnie zarzucając mi rękę na ramiona.

- Będę potrzebował jego pomocy przy sprawach, na których się kompletnie nie znasz – tłumaczył i puścił mi oczko. – Ale spójrz na to z innej strony... Być może to będzie idealna okazja do złagodzenia stosunków między wami – wzruszył ramionami, a następnie podszedł na przedpokój gdzie zaczął ubierać buty. – Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło, siostrzyczko.

- Wiesz gdzie możesz sobie wsadzić te swoje powiedzenia? – burknęłam, ponownie wyglądając za okno.

Arris zachichotał, po czym wyszedł z domu. Podszedł do samochodu Corbina i wrzucił do bagażnika nasze torby. Obszedł auto i w tym samym momencie wysiadł jego przyjaciel. Przywitali się, zamieniając parę zdań. W pewnym momencie Corbin zmarszczył brwi i zerknął w stronę okna, zza którego na niego patrzyłam. Gdy mnie dostrzegł ostro wciągnął powietrze, po czym spojrzał na Arrisa ze złością. Szturchnął go w ramię, wymachując przy tym rękoma. Mój brat westchnął, machnął dłonią, po czym popatrzył na mnie wyczekująco.

Przetarłam dłońmi twarz i założyłam trampki. Zerknęłam na swoje odbicie w lustrze czując, że to będzie długi wyjazd.

- Przetrwasz to jakoś – mruknęłam do siebie. – A jeśli nie, to wiesz gdzie tata trzyma siekierę.

Złapałam za swój mały plecaczek i wyszłam z domu, uprzednio upewniając się, że wszystko powyłączałam. Zamknęłam drzwi na wszystkie zamki, po czym wzięłam głęboki oddech i jak na skazanie podreptałam do samochodu.

Zerknęłam przelotnie na Corbina. Prychnęłam cicho, szarpiąc za klamkę auta. Drzwiczki nie chciały się otworzyć, co tylko powodowało wzrost mojej irytacji. Nagle poczułam ciepły oddech na swoim karku oraz niesamowite perfumy Corbina, które miałam ochotę mu ukraść i wylać na siebie cały flakonik.

- Nie tak – uderzył mnie w bok biodrem, popychając lekko. Sam złapał za klamkę w dziwny sposób i ostro za nią pociągnął. Posłał mi znudzone spojrzenie.

Zacisnęłam usta.

- Widzę, że twoje auto jest tak samo bezużyteczne jak ty – warknęłam, czując wracającą złość sprzed tygodnia.

Od tamtej imprezy omijaliśmy się szerokim łukiem. Jego słowa z tamtego wieczoru echem odbijały się po mojej głowie, przez co złość na niego nie malała. Miałam mu za złe to co powiedział wtedy. I sądząc po jego minie miał dokładnie tak samo.

Mocniej napiął swoje mięśnie, a z jego oczu biły błyskawice. Cała twarz Corbina ociekała jadem, a ja nie byłam mu dłużna. Patrzyliśmy na siebie morderczym spojrzeniem, zastanawiając się kto pierwszy odpadnie w tej walce spojrzeń.

Nagle koło nas pojawił się Arris, który stanął między nami. Jego ręce opadły bezsilnie na widok naszej bezgłośnej kłótni. Przewrócił oczami, patrząc na nas niedowierzając.

- Przestańcie zachowywać się jak dzieci – mruknął, a w jego głosie można było wyczuć nutkę irytacji. Jego wzrok powędrował na mnie. – Stormi, wsiadaj do auta. – popatrzył na Corbina. – A ty na miejsce kierowcy. Mam dość waszych durnych kłótni.

Rzucając sobie ostatnie, wrogie spojrzenie, zrobiliśmy to o co poprosił nas Arris. Na złość Corbinowi, trzasnęłam drzwiami. Gdy to usłyszał mruknął coś pod nosem, za co strzelił go mój brat. Ukryłam uśmiech, po czym sięgnęłam do swojego plecaczka i wyciągnęłam z niego słuchawki.

MORE THAN HATEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz