ROZDZIAŁ 11

1.5K 67 9
                                    

Cały piątek mijał nam na sprzątaniu domku. Arris sprzątnął kuchnię i łazienkę, po czym porobił jakieś prace budowlane, przy których w większości pomagał Corbin. On skosił trawnik i zajął się ogródkiem. Ja zrobiłam małe pranie oraz posprzątałam pokoje. Jednak czekało na mnie jeszcze jedno pomieszczenie, którego obawiałam się najbardziej.

Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi do sypialni babci, która znajdowała się na parterze. Drżące dłonie schowałam do kieszeni swoich dresów, chcąc w taki sposób ukryć również mój strach.

Stawiając pierwszy krok, poczułam delikatną woń zapachu perfum babci. Niespodziewanie oczy zaszły mi łzami. Zamrugałam kilkukrotnie by pozbyć się nieprzyjemnej wilgoci. Nie zamierzałam więcej płakać. Już nigdy więcej.

Pokój babci nie był duży. Na wprost stało duże, dwuosobowe łóżko. Po jego lewej stronie stała stara, ale śliczna toaletka, a po prawej wąska szafa. Duże okno oświetlało beżowy pokój, dodając delikatności. Włochaty dywan, który babcia pokochała od pierwszego wejrzenia leżał na samym środku pomieszczenia.

Wszystko wyglądało jakby nic się nie zmieniło. Flakoniki z perfumami stały na toaletce, a obok nich ulubiona czerwona szminka babci. Na łóżku leżało milion małych poduszeczek, które uwielbiała. Na drzwiach został zamontowany wieszaczek, na którym wisiał jej szlafrok. Każda rzecz przypominała ją. Jakby miała nagle wrócić i rzucić się na łóżko, śmiejąc się z jej strzykających kości.

Oddychałam płytko, chodząc po pokoju. Ręką jeździłam po meblach jakbym chciała poczuć jej obecność. Gdy dotarłam do wiszącego szlafroka, złapałam jego skrawek. Przyciągnęłam go do twarzy i powąchałam. Bił od niego jej zapachem mimo, że minął rok. Tyle czasu odkąd widziałam ją po raz ostatni.

Czułam nieprzyjemny ból w klatce. Pomasowałam dłonią mostek, chcąc by zniknął. Osunęłam się wzdłuż ściany, próbując złapać oddech. Miałam wrażenie jakby ten pokój nie zdawał sobie sprawy z tego, że jej już nie było. Cierpliwie czekał na jej powrót, zachowując każde skrzypnięcie czy zapach, by mogła znów poczuć się jak w domu. Doskonale wiedział, że kochała to miejsce. Spoglądał na mnie drwiąco na myśl, że odeszła. Nie wierzył mi. A ja go rozumiałam. Też na początku nie mogłam uwierzyć.

Minął rok. Długie, dwanaście miesięcy bez niej. Nadeszła już pora by się otrząsnąć i iść dalej. Babcia pragnęłaby tego. Choć dziadek zmarł dwanaście lat temu, babcia dochowała mu wierności, ale żyła dalej. Wiedziała, że nie chciałby aby za nim płakała. Miała dla kogo żyć. I tak samo było w moim przypadku. Kochałam babcię najbardziej na świecie, przez pewien okres była mi najbliższa, ale czas w pełni wrócić do siebie. Miałam cudowne wspomnienia, których nie powinnam zamieniać na cierpienie i żal.

Wraz z tą myślą, przetarłam dłońmi twarz i wstałam. Powoli, boleśnie, ale wstałam. I wiedziałam, że to był ostatni upadek po jej śmierci. Nadeszła moja pora by wziąć to na klatę i stawić czoła temu, czego obawiałam się najbardziej. Życia bez niej.

To były najdłuższe trzy godziny w moim życiu. Posprzątałam każdy zakamarek pokoju, co jakiś czas lekko się uśmiechając na jakieś wspomnienie. Spakowałam rzeczy babci, które zamierzałam oddać potrzebującym. Nie widziałam sensu, by tu leżały i się niszczyły, gdy ktoś mógł z nich skorzystać. Podczas porządków znalazłam jej stary łańcuszek, który myślała, że zgubiła. Postanowiłam go wziąć, by mieć przy sobie jakąś jej cząstkę.

Gdy skończyłam, karton z rzeczami postawiłam przy wejściu do jej pokoju, tak aby o nim nie zapomnieć. Po raz ostatni spojrzałam na drzwi pokoju, po czym wzięłam głęboki oddech. Już po wszystkim. Zakończyłam ten rozdział, do końca. I w końcu mogłam odetchnąć pełną piersią.

MORE THAN HATEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz