ROZDZIAŁ 17

1.3K 55 4
                                    

- Mamo jesteś? – krzyknęłam, wchodząc do domu.

Nagle zobaczyłam jak mama wystawiła rękę w moją stronę.

- W salonie! – odpowiedziała.

Pokierowałam się do wskazanego przez nią pomieszczenia. Leżała wygodnie rozłożona na kanapie, popijając swoją ulubioną oranżadę. Dosiadłam się do niej, a mój wzrok powędrował na telewizor.

- To Lucyfer? – spytałam, próbując odgadnąć.

- Mhm... Najnowszy sezon! – wyjaśniłam upijając kolejny łyk napoju. Spojrzała na mnie z uśmiechem. – Jak w szkole, słońce?

Odwzajemniłam jej gest, kładąc się obok niej.

- Cudownie – wyznałam, wdychając cicho.

Mama gwałtownie odwróciła głowę w moją stronę.

- Od kiedy w szkole jest cudownie?

Zagryzłam wargę, patrząc na nią radośnie. Gdy to zauważyła, zatrzymała serial, po czym usiadła na piętach. Jej wyczekująca mina sprawiła, że zaczęłam się śmiać.

Naprawdę brakowało mi mamy. Choć była surowa, to zawsze widziałam w niej najbliższą przyjaciółkę. Mogłam o wszystkim jej powiedzieć, a ona zawsze mi doradzała. Nigdy mnie za nic nie skreśliła i chociaż nie zawsze zgadzałyśmy się w moich wyborach – nigdy nie przestawała we mnie wierzyć.

Dlatego zaczęłam jej opowiadać o Gavinie. Z każdym, drobnym szczegółem. Powiedziałam jej o ostatniej randce, o nastawieniu Corbina, Arrisa i tego kontrolera biletów co do Gavina. Opowiedziałam jej o moich uczuciach i obawach, o wszystkim co trzymałam w sobie przez ostatni czas. Nie pomijałam jej słodkich szczegółów. Wszystko wypływało ze mnie jak z wodospadu.

Gdy zakończyłam swoją opowieść na dniu dzisiejszym oraz jego zaproszeniu na kolejną randkę, mama zmarszczyła brwi, a ja wiedziałam co powie.

- Przecież masz szlaban.

Wystawiłam do góry palec wskazujący, lekko się krzywiąc.

- I to już mój problem. Miałam zamiar zacząć cię ubłagiwać, byś uchyliła mi szlaban na ten jeden wieczór – przyznałam bez ogródek.

Mama westchnęła.

- Stormi...

Odchyliłam głowę do tyłu.

- Tak wiem, wiem nie powinnam cię o to prosić. Ale musisz mnie zrozumieć. Od miesięcy durzę się w tym chłopaku i nastał ten moment, gdy on chyba zaczyna we mnie – energicznie wymachiwałam rękoma, rumieniąc się po uszy. – To moja szansa na pierwszy, poważny związek. Ta randka może być dobrym kluczem do odpowiednich drzwi.

Złapała się za nasadę nosa.

- Rozumiem cię, nawet nie wiesz jak bardzo – odpowiedziała, patrząc na mnie ciepło. – Okej, zgadzam się na tej jeden wieczór, bo wiem ile dla ciebie znaczy ten chłopak – uśmiechnęła się matczynie.

Zagryzłam wargę.

- Ale...?

- Ale wcześniej masz go na trochę tu przyprowadzić. Chcę go poznać, bo zmartwiły mnie słowa naszych chłopców – przyznała, a ja zignorowałam to jak mówiła o Corbinie. – Chcę mieć pewność, że spotykasz się z kimś wartym ciebie. Umowa stoi? – uniosła do góry brew, a ja pisnęłam radośnie, rzucając się w jej ramiona.

- Dziękuję!

Mama zachichotała, głaszcząc mnie po plecach. Nikt nie rozumiał mnie lepiej niż ona i tak było od zawsze. W każdej jednej sytuacji to ona znajdowała odpowiednie słowa lub gesty. Nigdy mnie nie zawiodła, mimo że miałam różne okresy.

MORE THAN HATEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz