ROZDZIAŁ 37

1.2K 54 0
                                    

Miałam wrażenie, że kolejne dni mijały w zwolnionym tempie. Wszystko przypominało mi o kłótni z Corbinem. Moje serce po raz kolejny zostało złamane na pół, po tym jak dano mu fałszywą nadzieję na szczęście.

Corbin próbował się ze mną skontaktować, jednak za każdym razem unikałam go jak ognia. To było jedyne wyjście by nie zwariować. Nie miałam siły na kolejną taką konfrontację. Potrzebowałam złapać oddech.

Do tego wszystkiego dochodziła kłótnia z Arrisem. Nie rozmawialiśmy ze sobą, co zmartwiło rodziców, którzy wrócili z wyjazdu trzy dni temu. Wczoraj wieczorem, gdy Arris poszedł do Corbina, zwierzyłam się ze wszystkiego rodzicom. O zakładzie Gavina oraz mojej kłótni z bratem i jego przyjacielem. Prosiłam by udawali, że nie mają pojęcia o tym wszystkim. Obiecali, że będą cicho, chociaż tatą aż rzucało, gdy dowiedział się co zrobił Gavin. Mama uspokoiła swojego męża, co nie zmieniało faktu, że była równie wściekła co tata. Pocieszali mnie i spędziliśmy razem cały wieczór. Wtedy po raz pierwszy od dłuższego czasu uśmiechnęłam się.

Noc jednak była dla mnie tak samo trudna jak kilka wcześniejszych. Przewracałam się z boku na bok, rozmyślając o wszystkim. Nie mogłam spać, bo gdy tylko zamykałam oczy, miałam przed nimi twarz Corbina, a w uszach rozbrzmiewała nasza kłótnia.

Gdy na zegarku pokazało mi się parę minut po czwartej nad ranem, postanowiłam wstać, pomimo tego, że moje ciało krzyczało bym tego nie robiła. Wybrałam przypadkowe ubrania z szafy i wraz z nimi podreptałam do łazienki.

Chłodny prysznic odrobinę postawił mnie na nogi. Szkoda jednak, że nie zadziałał na mętlik w głowie, który zaczynał przyprawiać mnie o migrenę. Miałam wszystkiego powoli dość.

Godzinę później, postanowiłam po cichu zejść na dół, zrobić sobie kawę, której potrzebowałam by dziś przetrwać. Przemknęłam do kuchni, czym prędzej robiąc sobie pobudzający napój.

Wyjrzałam za okno. Na zewnątrz nadal panowała ciemność, którą rozświetlały lampy uliczne. W większości okien panowała ciemność. W mojej głowie znów pojawiła się myśl, która nawiedzała mnie od paru dni: Co jeśli go dziś spotkam?

Widziałam go w szkole. On mnie też. I za każdym razem, gdy próbował ze mną porozmawiać, uciekłam gdzie tylko mogłam. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy i znów wierzyć w każde słowo. Nadal miałam w głowie głos Gavina, który przypominał mi, że Corbin o wszystkim wiedział. I milczał przez ten cały czas.

Podskoczyłam przestraszona, gdy poczułam dłoń na swoim ramieniu. Syknęłam wściekle, gdy gorąca kawa pod pływem energicznego ruchu, wylała mi się na dłoń. Czym prędzej włożyłam ją pod zimną wodę i spojrzałam w stronę osoby, która mnie dotknęła. Zaspany Arris ze skruchą przyglądał się mojej lekko czerwonej dłoni.

- Wybacz, nie chciałem cię przestraszyć – przeprosił, ziewając głośno. – Mówiłem do ciebie.

Machnęłam zdrową ręką w stronę okna.

- Zamyśliłam się.

Kiwnął głową i nalał sobie jeszcze ciepłej kawy z dzbanka.

- Długa noc? – spytał, przyglądając się mi.

Prychnęłam pod nosem.

- Nieprzespanych kilka nocy – nakreśliłam, po czym zakręciłam kurek z wodą.

Odstawił szklankę na blat i podał mi ręczniczek kuchenny.

- Stormi, wiem co się stało między tobą a Corbinem. Powiedział mi o wszystkim – posłał mi smutne spojrzenie.

Zaskoczyło mnie to.

- Myślałam, że będziesz bardziej triumfował. W końcu miałeś rację... - oświadczyłam, przełykając gulę żalu w swoim gardle.

MORE THAN HATEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz