Rozdział 16 część 1"Wyzwanie"

10 0 0
                                    


-Czyli będzie zabawa. -Powiedziałam sama do siebie.

-Coś mówiłaś? -Spytał się przełykając kiełbaskę.

-Nie, nic- Odpowiedziałam również przełykając naleśnik.

-Dziś sprawę mam dla ciebie. -Spytał się, gdy cała sala nagle ucichła. - Tak właśnie wygląda "bańka".-Dodał po chwili zauważając moje zdezorientowanie. - Ostatnio byłem na pewnej misji. Uciekła mi pewna osoba, była ona ze świadkiem, którego udało mi się porwać. Chciałbym abyś znalazła jej kryjówkę. - Z wyluzowanego chłopaka, w jednej chwili stał się śmiertelnie poważny.

-Co mi to da? -Spytałam się.

-Czy ty musisz tyle gadać? - Przekręcił oczami- I tak masz niewiele do gadania. Grzecznie się spytałem. - Bałam się go. Patrzył się gniewnym spojrzeniem. Mój żołądek robił fikołki we mnie.

-No a co mi zrobisz? - Powiedziałam już ciszej, nie będąc pewna czy moje przerażone ciało mi na to pozwoli. Nie mam pojęcia jak udało mi się to powiedzieć ze ściskiem w żołądku. -Na razie jestem dla was bardzo ważna. -Dodałam już głośniej. Chłopak przekręcił oczami. Znowu zaczęłam słyszeć całą salę.

-Kochana jesteś ważna, możesz uwierzyć, że mamy świetnych ludzi od torturowania. - Pstrykną palcami tak samo jak jego ojciec, następstwo było takie same.

-Ssss...- syknęłam pod nosem. Sala żołnierzy zaczęła się śmiać.

-Chłopcy, pokażemy panience jak powinna się zachowywać? - Krzykną donośnie, obserwując moje zachowanie. - Co powiesz mała na mały sparing? -Masując się po szyi spojrzałam się na niego pytającym wzrokiem. -Podoba mi się ten kolor oczu u ciebie. - Znowu wrócił szarmancki chłopak.

-Powiedzmy, że się zgodzę. Ale mam parę, ale. - Uśmiechnęłam się kpiąco.

-Jeśli chcesz wiedzieć, jak wygrasz uznajmy, że zrobię co zechcesz. Jednak, jeśli moi żołnierze wygrają to znajdziesz mojego uciekiniera. - Spróbowałam mu przerwać, on kontynuował. -Zanim coś powiesz, jest jedna zasada musisz pokonać żołnierzy, których Ja wybiorę. Oczywiście zero mocy. - Spodziewałam się, że bez mocy.

-Będziesz musiał coś z tym zrobić, bo wątpię, że uda mi się cokolwiek w tym zrobić. - Mówiąc pokazałam na obroże.

-Wątpię żebyś w ogóle coś zrobiła. - Zaśmiał się razem z całą salą. - Masz szczęście, że nasz doktorek nie próżnuje. Wymyślił płyn, który blokuje moce. - Doktorek jest geniuszem. Płyn w strzałkach którymi dostałam w celi to też jego robota. - Na bazie tego płynu zrobił ulepszoną wersje obroży. Która kompletnie blokuje moce. -Kontynuował. - Jak mogłaś zauważyć czasami udawało Ci się pojedyncze, słabe ataki wykonywać. Teraz głownie dzięki twojej krwi doktorek tworzy obroże 2:0. -Świetnie mają lepszą pozycję na wojnie. Jeśli udałoby mi się choć trochę wykraść tego płynu. Szanse by się wyrównały. - Jeszcze jakieś pytania milady? -Kiwnęłam na nie. Natan skończył jeść, ja jeszcze kończyłam resztki. -Chyba głodna byłaś, smakowało?

-Yhym, a tobie? -Spytałam.

-Widzę, że uczysz się na błędach. Było znośne.

-Jednak mam pytanie? - Byłam ciekawa jednej rzeczy. Natan nawet nie musiał patrzeć, a ja wiedziałam, że będę musiała sobie zasłużyć.

-Tym razem dam Ci w gratisie, ale...- Znów jakieś, ale. - Pytanie za pytanie.

-Ile masz lat? - Spojrzał się zaskoczony, swoim żółciutkim okiem.

-Interesuje cię moja osoba? -Opanował się bardziej.

-Mów na to jak chcesz. Jeśli nie pamiętasz dałeś mi jedno pytanie, które mam na koncie. - Uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Chłopak niepewnie poprawił się na krześle, zdenerwowany.

-1:0 dla Sary- Wycedził przez zęby. - 19.- Strzelałam w tę okolice wieku. - Czemu ja zawsze zapominam rzeczy, które powiedziałem 20 min temu.

-Niby masz taką świetną pamięć. To pytanie dam ci w gratisie. - Ta jedyna sytuacja poprawiła mi humor na resztę dnia. Zobaczymy co go zepsuje.

-O pani jaka pani mościwa. - Ukłonił się nisko. Zażartował przy żołnierzach. - Teraz...- Chwycił moją brodę w dwa palce. - Czas na zabawę. Dziś będziesz walczyć z tamtym o.- Przechylił moja głowę w stronę żołnierza. Pokazał najmniejszego wśród kolegów. - Najmniejszy, ale zabójczo szybki. Drugi - Wskazał na wielkiego goryla wśród kompanów. Zamkną mi buzie, którą niekontrolowanie otworzyłam. -Ostatniego przeciwnika jeszcze nie wybrałem. -Przybliżył się na niebezpieczną odległość. -Idź się przebrać, twój opiekun- Wskazał na Oliwiera. - cię zaprowadzi. Ja muszę jeszcze coś załatwić.

-Witam pana! - Pomachałam do Oliwiera. Zaczęłam kierować się w stronę wyjścia.

-Obiekt #00, piętro czwarte. - Odezwał się ciepłym głosem. Przyjemne ciarki rozlały się po moim ciele. - Nie potrzeby sprawdzania obroży.

-Czy to dzień dziecka? - Spytałam sama siebie. Gdy weszliśmy do windy odezwał się Oliwier.

-Miło mi cię poznać Saro. - Zaczął. -Jeszcze niecały tydzień.

-"190 192 wszystko w porządku? Dźwięk nawalił."

-Tak, wszystko w porządku, bez odbioru. - Powiedział do małej słuchaweczki w uchu. Wyszliśmy z windy i od razu pokierowaliśmy się do pokoju. Oliwer wepchną mnie do środka.

-Dzięki! - Krzyknęłam. O mało mnie nie wywaliłam, zaśmiałam się do siebie. W szafie wisiało kilka koszulek. Jedna szczególnie luźna przykuła moja uwagę. Założyłam ją razem z szarymi dresami. Zaczęłam szukać stanika sportowego. Gdy w końcu znalazłam poleciałam do łazienki się przebrać. Stanik ledwo przeszedł przez głowę, znaczy szyje. Całe żebra miałam posiniaczone, lecz magicznie nie bolały. Nabierały już żółtawego kolorku. Goiły się. Drzwi stanęły otworem zaraz po tym jak zapozowałam do kamery. Stał w nich Natan i Oliwier.

-Lubię Cię w sportowej wersji. - Mówiąc to przygryzł dolną wargę i wywiercił dziurę w mojej sylwetce swoimi różowymi oczami.-Ekym...- Odkrzyknął. - Zapraszam.

Wyszliśmy z pokoju. Nie musieliśmy jechać windą, salka treningowa znajdowała się długo korytarzem prosto. Drzwi po prawej stronie były małe, normalne, drewniane. Weszliśmy białe światło uderzyło w oczy. Wszędzie były przeróżne przyrządy do ćwiczeń. Większości nazw nawet nie znałam. Chociaż widziałam, że po lewej stronie były bieżnie, a po prawej w rogu hantle. Na środku znajdował się wielki ring. Krzątało się tu trochę żołnierzy.

-Mam własną. - Szepną mi do ucha. Najprawdopodobniej chodziło mu o siłownie.

-Widzę. -Również szepnęłam. On momentalnie się śpią, a ja uśmiechnęłam pod nosem. Drażnienie go było takie zabawne i przyjemne, że czasami nie mogłam się oprzeć. Denerwował się jak małe dziecko, któremu zabrało się zabawkę.

-Potrzebujesz rozgrzewki. - Odwrócił moją uwagę od reakcji jego ciała na moje słowa. Kiwnęłam na nie. Jeśli miałam przegrać to nie robiło wielkiej różnicy.

-Jest jeden problem. - Wskazałam na szyje.

-Chłopcy! - Krzykną donośnym głosem, lekko podskoczyłam ma siłę jego słowa. Od razu podeszło do mnie dwóch mężczyzn. Wzięło mnie pod pachy, wstrzykując mi coś w ramie. Natan jedną ręką zdjął mi obrożę.

-Wolność. -Głęboko odetchnęłam. - Brakowało mi tego. - Nie czułam żadnego umysłu. Doktorek wypełnij obowiązek. Serum działało idealnie. Naprawdę był geniuszem.

-102 205 na ring! - Krzykną tym razem Oliwier. Zajęłam miejsce na ringu. - Trzy razy klepniecie, odklepanie, i utrata przytomności wygrana przeciwnika. Wszystko inne dozwolone. - Wykrzyczał mój strażnik. Na małego miałam już plan. Tylko musiałam znieść kilka ciosów. 




______________________________________________________________

Z dedykacja dla pewnej osoby która nie mogła się doczekać na ten rozdział xD Miłego czytania!

<3 <3 <3

The Sparks Of LifeWhere stories live. Discover now