Rozdział 23"Wyżej"

6 0 0
                                    

Tym razem pobudka nie była przyjemna, ponieważ obudziła mnie trąbka. Poczułam się tak jak w wojsku. Gdy przetarłam zaspane oczy zobaczyłam, że Riven i Vulta były już ubrane i gotowe do wyjścia.

-Śniadanie jest za pięć minut. Radzę się ubrać, bo zostaną same resztki. -Powiedziała zasuwając spodnie na tyłek. - Przynieśli to rano dla ciebie jak spałyśmy. - Pokazała idealnie złożony mundur na komodzie.

-Już zakładam. - Zeszłam nieporadnie z łóżka o mało się nie wywalając. Szybko się ogarnęłam, zamarłam, gdy zobaczyłam bluzkę z napisem "My Love". Niewiele myśląc założyłam ją razem z kurtką. Dopięłam pasek i wsunęłam stopy w najzwyklejsze trampki, przypinając w tym samym czasie broszkę od Crane do kieszeni spodni. Na złamany kark popędziłam razem z Irys na stołówkę.

Na sali było już sporo osób, gdy wbiegłyśmy do środka. Długa kolejka ciągnęła się po racje z jedzeniem. Po długim czekaniu, jedzenie podała nam starsza kobitka. Oczywiście powiedziałam dzień dobry itd. Natan by się za głowę złapał gdy by to usłyszał. Dostałam kromkę chleba, plasterek szynki i chochle nieokreślonej mazi.

Jack pomachał nam, abyśmy usiedli razem z nimi. Z Robinem i Liv. Przy tym samym stoliku tylko trochę odsunięte dalej siedziały Riven i Vulta.

-Mówiłam, żebyś się pośpieszyła. - Kiwnęła głową w stronę talerza chłopaków. Oni jeszcze mieli poł jabłka i plastry ogórka. Który nie wyglądał na zbytnio świeżego.

-Jak się spało nowa? - Spytał się rudy.

-Twardo. - Odparłam bez namysłu. Przez materac, który bardziej przypominał kawałek kartonu niż materac było czuć każdą rurę stelażu łóżka. Już w sierocińcu była wygodniejsze łóżka.

Zaczęłam bawić się nieznaną mi mazią. Wygląd nie zachęcał do jej spróbowania. Jednak, gdy się już się przezwyciężyłam okazała się być nie najgorsza. Było bardzo mocno czuć cynamon. Mi wiele do szczęścia nie trzeba było, smak cynamonu nadrabiał nawet okropną konsystencje.

-Od kiedy z nami siadasz? - Spytał się Jack siadającego do nas Kacpra.

-Od kiedy nowa tu jest. - Odpyskowała Riven. Dziewczyna z charakteru bardzo przypominała Jess. Mówiła to co myśli i zawsze dostawała tego co chciała. Jednak od tej brunetki biło ciepło. Widać, że dbała o Vulte a nie wykorzystywała jak Jess Polly i Loly.

-Dzisiaj po śniadaniu trening dla wszystkich, oprócz Liv, po obiedzie Szajbus chce widzieć Sare, reszta robi co chce. Tylko nie roznieście mi bazy jak poprzednim razem. -Chłopaki zbili piątkę na wspomnienie, a dziewczyny zaśmiały się pod nosami. - Zrozumiano?

-Tak jest! - Odparliśmy chórem.

-O siódmej chce was widzieć na sali.

-To za pięć minut! - Wszyscy po słowach Vulty szybko zjedli i wyparowali ze stołówki. To był pierwszy raz, gdy słyszałam jej głos. Był bardzo dziewczęcy, melodyjny.

Wszyscy zdyszani wpadliśmy na salkę.

-Długo na was trzeba czekać. - Powiedział kolejny starszy człowiek. Dobrze zbudowany, wręcz kulturysta. Ciemne, wchodzące już w siwe, włosy. Na twarzy miał bliznę i wyglądał na zmęczonego życiem człowieka, który już swoje przeszedł.

-Minute? - Spytała Riven, sarkastycznie.

-Czyli mamy już chętnego na bieganie i do tego świeżynkę. - Spojrzał na mnie. - Riven pokażesz nowej jak to się robi. - Dziewczyną przeciągnęła się i wskoczyła na ring. Nie byłam pewna na jakim poziomie jest Riven jeśli chodzi o walkę wręcz, ale ja też coś tam potrafiłam.

The Sparks Of LifeWhere stories live. Discover now