Rozdział 12 część 1 "Ojciec"

11 0 0
                                    

Historia się powtarza, jestem w czyimś łóżku.
-Znowu. -Przewróciłam oczami. Chociaż w swoich ciuchach.To znaczy, że ktoś musiał mnie przebrać. Jestem w dużym męskim pokoju. Skąd wiem, że męskie? Intuicja. Duże łózko, biurko z lampką, laptopem. Tajemnicze drzwi po lewej.

-Witaj piękna. - Powiedział Natan witając mnie. Przypomniałam sobie o żebrach, które gdy próbowałam wstać zapiekły . Ból przeszedł od samego krzyża do samej szyi. Mogłam mówić, że mnie w krzyżu łupie. - Nawet nie próbuj kontrolować umysłów. - Jak miałam to zrobić, jak miałam to na nodze... Zdjął, zdjął obroże z nogi. - Nie powinienem, ale jak spałaś uznałem, że powinnaś się uleczyć. Masz złamane trzecie i czwarte żebro oraz uraz głowy. Przepraszam nie powinienem tak mocno. -Ten chłopak, który tam był, który mnie porwał, zniknął. Pojawił się miły, żałujący co zrobił chłopaczyna. Zauważyłam sińca na jego lewym oku. Co mu się stało? Dostał karę za to co mi zrobił? Nie umie się leczyć? Po co ja tu jestem? To ostatnie pytanie odbijało się echem w mojej głowie. -Ściany są wytłumione, więc nikogo nie przejmiesz. Mnie nie możesz, ale jak będziesz coś kombinowała to założę Ci obrożę. - Nie byłam przerażona, dopóki nie miałam aresztu na nodze była minimalna szansa na wydostanie się stąd. Mogę spokojnie obmyśleć plan ucieczki. - Ubierz się, masz tam ubrania, zaraz ktoś po ciebie przyjdzie. - Na pewno w tym pokoju są kamery. Nie miałam pojęcia skąd to wiedziałam, ale intuicja mi tak podpowiadała. Przeczytałam wiele książek, zawsze w takich chwilach kamery są. Czuje się jak w jakimś filmie science fiction. Mam moce, teraz mnie porwano. Normalnie komedia. Doliczyłam się dwóch, w lewym i prawym górnym rogu. Weszłam do tajemniczych drzwi, była tam wielka łazienka. Zero kamer. Była większa niż mój pokój w sierocińcu. Uznałam, że się ubiorę. Dobrze, że Natan pomyślał i zgarnął moją torbę.
-Świetnie- Założyłam Jeansy i biały luźny T-shirt i moją ulubiona bluzę, którą schowałam w ostatniej chwili. Założyłam bluzę i postanowiłam rozejrzeć się po pokoju. Włączyłam laptopa a w między czasie zajrzałam do szafy, która stała naprzeciwko łózka. Były tam prawie same sukienki. -Śmieszne. -Powiedziałam sam do siebie, niby męski pokój a tu sukienki.
-Idziemy!
-Boże nie strasz mnie. -
Nieznajomy, który niespodziewanie pojawił się w pokoju strasznie mnie przestraszył. Próbowałam w mojej sytuacji zażartować. Widziałam wysokiego. Około metr dziewięćdziesiąt, blondyna o brązowych oczach.
-Co, co robisz? - Zaczął do mnie podchodzić.
-Rozkazy. -Cholera silny jest, szybko do mnie podbiegł i założył mi na szyje obroże. Taką samą jak na nogę. Moje płuca nie wytrzymały, zaczęłam kaszleć. Blondyn podał mi butelkę wody. Wybaczyłam mu przecież to jego praca.
-Dziękuje, ale jest ciasno. Nie mogę oddychać.
-Niestety nic nie mogę zrobić. Poproś szefa. Chodźmy. - Podeszliśmy do drzwi, niebieskooki powiedział formułkę.
-Żołnierz 19283. Prosi o otworzenie drzwi, mam obiekt #00. Proszę o sprawdzenie obroży przed wyjściem. - Poczułam leciutki sygnał elektryczny.
-Au- Po moich magicznych słowach, drzwi się otworzyły. Ktoś kontrolował drzwi.
-Gdzie idziemy? Umieram z głodu.
-Nie wolno mi z tobą rozmawiać. -Spróbowałam wejść do jego głowy.
-Au, cholera. - Znowu prąd kopną, czy coś podobnego. Nazwę to uczucie pieszczeniem lub naszyjnik wigoru dał mi więcej wigoru.
-Panienko, radzę nie używać mocy. Każde kolejne będzie mocniejsze. Jestem iskrą i tak Ci się nie uda. - Kolejny świetny informator. Cichy, dużo słucha, mało mówi.
-Nie będę. - Myślę, że każdy ze strażników ma coś na styl pilota do kontroli naszyjnika. Postanowiłam zalać go pytaniami. - Gdzie idziemy? Jak masz na imię? Ile masz lat? - Nadal milczał. - Masz rodzinę? Pracujesz tu czy cię zmuszają? Kiedy masz urodziny? Co lubisz jeść? Au, cholera...- Wcisnął guzik. Czyli miałam rację. - Za co?
-Będziesz gadać, będę zmuszony Cię ukarać. -Oznajmił.
-Dobrze, dobrze panie Grey- Uznałam, że odpuszczę. Miałam dość wigoru. Doszliśmy do windy. Jak myślałam musiał powiedzieć formułkę.
-Żołnierz 19283. Prosi o windę na piętro czwarte do zjazdu na drugie. Mam obiekt #00, proszę o sprawdzenie obroży przed wejściem.
-Nie....- Zanim dokończyłam. Popieściło mnie mocniej niż wcześniej. Upadłam na kolana. - Boli...-Pojawiły mi się mroczki przed oczami.
-Wstawaj. -Nie chce mi się. - Albo kliknę przycisk...
-Dobra już wstaje. - Nie dałam mu dokończyć. Winda przyjechała a ja i blondyn weszliśmy do środka. Winda była bardzo duża, miała dziesięć przycisków. Spokojnie zmieściłby się stolik i krzesła. Romantyczna kolacja gotowa.

-Żołnierz 19283-I tak dalej. Jak mogłam się spodziewać znowu powiedział formułkę. Lecz prąd kopał lżej. Tylko ściskałam zęby. Szliśmy wielkim korytarzem, na ścianach wisiały wielkie obrazy. Zawsze takie chciałam namalować. Kolejne drzwi, kolejne porażenia prądem.
-Żołnierz 19283...
-Nie trzeba. Wchodźcie. Zaraz nam maleńka zemdleje. Znowu. - Za ściany doszedł głos Natana. Nie miałam już sił z nim rozmawiać, głowa mi pękała. Co dopiero spałam i znowu byłam zmęczona. - Dzień dobry skarbie. - Dałam mu znać, że potrzebuje zwymiotować. - Wiedziałem, tam stoi kosz.- Podbiegłam do rzeczy. Ciężko mi było zwymiotować przez bolące żebra, które sprawił mi Natan. Jakoś wstałam.
-Jezuuu.- Odetchnęłam.
-Zapraszam do stoły Milady. - Zrobiłam to co powiedział. Liczyłam na krztynę informacji. Jeść nie zamierzałam. Usiadłam i zaczęłam się rozglądać. Ściana po lewej pusta, kamienna. Pomieszczenie było wielkie. Główną cześć pomieszczenia zajmował stół. Nakrycia stołu znajdowały się tylko przy dwóch krzesłach. - Zastanawiasz się co tu robisz? - Służba przyniosła jedzenie. Nie chciało mi się jeść, ale pić bardzo. -Wody? - Kiwnęłam głową, a służba nalała. Chwile zastanawiałam się czy wypić. Wpadłam na pewien pomysł.
-Ty pierwszy. - Speszyłam go tym ,,ty".
-Ostrożna jak zawsze. - Posłusznie wypił. Poczekałam chwile, żeby upewnić się czy nie ma jakiś skutków ubocznych. On w tym czasie zajadał się winogronami.
-Odpowiesz mi na pytanie? - Sięgnęłam po wodę, lecz zanim jej dotknęłam poraził mnie prąd.

The Sparks Of LifeWhere stories live. Discover now