XVI

817 50 10
                                    


Wróciłam

Dość długo mnie tutaj nie było, bo miałam dużo roboty i całe dnie miałam zawalone pracą. Albo szkoła, albo wyjazdy i tak w kółko więc nie miałam kiedy pisać. Ale więcej o tym powiem na końcu.

Teraz rozdział
_________________________________________




Syriusz

Około godziny piętnastej, podczas jakże ciekawej czynności jaką jest patrzenie się cały czas za okno przed sobą, usłyszałem jak drzwi do Skrzydła Szpitalnego się otwierają.

Nie zwróciłem na to jednak uwagi. Dzisiaj tutaj był dość mały ruch, można powiedzie, że znikomy. Do południa przyszła tu tylko jedna Puchonka, a dziesięć minut temu pani Pomfrey wyszła z jakimś Slizgonem toteż założyłem, że właśnie wróciła.
Po chwili jednak usłyszałem znajomy głos obok mnie.

-Cześć, Łapo.- powiedział James-Widzę, że już kontaktujesz że światem. Nawet nie wiesz jak nas przestraszyłeś. -dodał po chwili trochę unosząc ton.

-Cześć.

-Jak się czujesz?

-No wiesz, bywało lepiej.

-Czemuś ty tam przylazł?

-Sam już nie wiem. Chciałem być przy Lunatyku, ale wyszło jak zawsze gdy mam jakiś pomysł. -Czyli źle.

-No mądre to nie było. Gdy dzisiaj powiedziałem Remusowi, że mogłeś kopnąć w kalendarz to zemdlał.

-Nic mu nie jest!

-Spokojnie. Nie, jest w Pokoju Wspólnym, a Lily powiedziała, że śpi. Ona jest cudowna. Dzisiaj że mną dobrowolnie rozmawiała. Powiedziała, że umiem być poważny i zgodziła się pójść że mną na obiad i tam powiedziała mi, że...

Dalej nie słuchałem. Nie obchodzi mnie co powiedziała mu Lily, nie obchodzi mnie co będzie za tysiąc lat, nie obchodzi mnie nic. Nic oprócz Remusa.

Znowu, znowu to moja wina. Ja zawsze muszę coś spieprzyć. Było fajnie. Rozmawiałem już z Luniem normalnie nie unikając go. Co nie zmienia faktu, że nadal jestem w nim bardzo zakochany.

Teraz pewnie obwinia się za całe zło na świecie jak wcześniej wspomniałem. Muszę z nim porozmawiać. Najlepiej teraz, dobra teraz się nie da, ale dzisiaj zrobię wszystko żeby z nim pogadać.

-...ało mi się zaprosić ją na randkę. Co o tym sądzisz? -usłyszałem tylko koniec wypowiedzi i pytanie.

-yhm...-nie wiedziałem co powiedzieć.

-Słuchałeś mnie?

-Nie. Myślałem o Remusie. Na pewno się martwi.

-Pewnie tak. Znasz go, martwi się o wszystko i wszystkich, szczególnie o przyjaciół. Sam nie chciałem mu tego jeszcze mówić, ale się uparł. Mówiłem mu, żeby się nie martwił, ale nie skutecznie.

-Mógłbyś coś dla mnie zrobić?

-No pewnie. Co?

-Spytasz się Lunia czy by mógł dzisiaj do mnie przyjść, bo chciałbym z nim pogadać? Tylko uprzedź go, że nie jestem zły. Mnie pani Pomfrey tak pilnuje, że nawet stanąć koło łóżka nie mogę. Tylko leżeć i leżeć.

-Zapytam się i uprzedźę. Możesz na mnie liczyć mój druhu.

-Dzięki.

Chciałem powiedzieć nawet przez chwilę Rogaczowi, że jestem zakochany w Remusie, ale boję się, że byś się wygadał przez przypadek.

• Wolfstar • Jednak Miłość •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz