XVII

756 49 37
                                    

Remus

Weszliśmy do środka. Od razu zauważyłem leżącego na łóżku, na przeciwko okna Syriusza. Po chwili przyjrzałem mu się dokładniej. Głowę miał owiniętą bandażem po obwodzie, tak samo jak całą górną część klatki piersiowej. Odcień skóry miał za to bledszy niż zazwyczaj. Mimo tego wciąż jest bardzo przystojny.

Gdy usłyszał skrzyp zamykanych drzwi odwrócił się w naszym kierunku i się uśmiechnął. Zdaje mi się, że na mój widok, ale pewnie widzę co chcę zobaczyć i to nie na mój widok, tylko Jamesa. Niestety hałas powstały przy zamykaniu drzwi usłyszała również pani Pomfrey i wyłoniła się nagle zza kolumny.

-Dzień dobry. -powiedziałem

-Dzień dobry. Jak się czujesz? -spytała i szybkim krokiem podeszła do mnie oglądając ze wszystkich stron.

-Ja dobrze.

-Choć opatrzę cię.

-Nie, na prawdę dobrze się czuję. Nie trzeba.

-Trzeba, trzeba, nie dyskutuj ze mną. Chcesz, żeby jakieś zakażenie się wydało poprzez rany?

-Nie, ale...

-No właśnie. Panie Potter mógłbyś wyjść?

-Ja tylko latam i latam w tą i z powrotem, jakbym nie miał nic lepszego do roboty. I co z tego, że nie mam?-mówił teatralnie w stronę nieba, a po chwili dodał -Mogę -gdy spostrzegł surowe spojrzenie pielęgniarki. Po czym skierował się do mnie i powiedział ciche "powodzenia" i wyszedł.

Pani Pomfrey pokazała dłonią bliżej nieokreślony gest, który ma wskazywać raczej, żebym za nią poszedł. Moje wątpliwości jednak rozwiała gdy powiedziała "Choć za mną." Tak też zrobiłem.

Nie chcę spędzić tu ani chwili dłużej niż będzie to konieczne. Chcę w końcu porozmawiać z Łapą. Teraz to w ogóle będzie trudno zacząć rozmowę. Nie. Inaczej. Trudno nie, ale będzie mi głupio, bo nie będę wiedzieć jak zacząć.

Poszłem za panią Pomfrey do osobnego pomieszczenia na drugi koniec sali nie odwracając się ani na chwilę w stronę Syriusza, którego mijałem.

Zrobiło mi się bardziej wstyd. Tak. Wstyd, to słowo. Ja mogę sobie normalnie chodzić, skakać, biegać (biegać, akurat nie lubię, ale mogę). JA, wilkołak, bestia, która nie powinna istnieć, osoba przez którą Syriusz leży w Skrzydle Szpitalnym, czuje się świetnie. A ON, niczemu nie winny, leży tu przeze mnie i o mało co nie zginął, też z mojej winy.

Przez to zormyślenie nawet nie zauważyłem gdy pani Pomfrey skończyła wiązać mi bandaż na nadgarstku i kolanie.

Skończenie wiązania do jedno ..., ale ja nawet nie wiedzieć kiedy ona zaczyna to robić! Kiedy usiadłem? No coś ze mną jest dofinitywnie nie tak.

Zdziwienie na mojej twarzy musiała dostrzec pielęgniarka, bo cofnęła się dwa kroki do tyłu i zapytała:

-Coś się stało?

-Nie ... Wszystko jest okej. Po prostu zdziwiłem się, że tak szybko poszło.

-Dla kogo szybko, dla tego szybko. Mineło piętnaście minut. -aż piętnaście? No to czas szybko zlecieł. Nie koniecznie przyjemnie, ale szybko.

-Już mogę iść? -zapytałem

-Tak. -odpowiedziała

Wstałem z krzesła. To jest ten czas. Czas, w którym będę musiał porozmawiać z Syriuszem. Nawet jeśli wiem, że nie jest na mnie zły, to i tak nie mogę przestać się stresować.

Syriusz

Ucieszyłem się gdy przyszedł James i co najważniejsze przyszedł z Luniem. Niestety musiała pojawić się Pomfrey i mi go odebrać.

Jednakże Remus zawsze przychodził tutaj po pełni, by opatrzeć ewentualne rany, toteż mogłem się spodziewać, że będzie chciała go zobaczyć.

Zrobiło mi się jednak smutno, gdy nawet się na mnie nie spojrzał. Choć po części rozumiem go. Boi się. Tylko, że ja mu nic przecież nie zrobię.

***

Czas podczas którego Remus przebywał z panią Pomfrey dłużył mi się niemiłosiernie. Gdyby nie zegar na który spoglądałem co trzydzieści sekund, powiedział bym, że minęła chyba godzina.

A przecież to tylko piętnaście minut! Tylko, albo AŻ.

Gdy w końcu usłyszałem dzwięk otwieranych się drzwi odetchnąłem z ulgą. No w końcu. -pomyślałem.

Remus wyszedł z pomieszczenia i od razu, ale niepewnie skierował się w moją stronę, wciąż się na mnie nie patrząc. Usiadł na łóżku znajdującym się tuż obok mojego.

-Cześć. -powiedziałem i się uśmiechnąłem.

-Hej. -odpowiedział niepewnie podnosząc głowię.

-Cieszę się, że przyszedłeś. Mówię na serio. -dodałem gdy zobaczyłem jego zdziwiony wyraz twarzy. -No co? Kto byś się nie cieszył widząc ciebie?

-Ja.

-Ej no! Wiesz, że o to mi nie chodzi. Nie oczekuję odpowiedzi, ale i tak nie widzę powodu dla jakiego miałbyś nie cieszyć się gdy widzisz swoje odbicie. Jesteś cudowny. -ojoj za dużo. Za dużo powiedziałeś Syriuszu ty debilu.

-C-Co?

-Yyyy... -zastanawiałem się co powiedzieć. No dobra nie warto kłamać, bo na jeszcze większego idiotę wyjdziesz. -Powiedziałem, że jesteś cudowny. -powiedziałem to tak, jakbym powiedziałem najbardziej oczywistą żecz na świecie.

On wyglądał najpierw jakby dowiedział się, że cała wiedzą ze szkoły jest mu niepotrzebna, a potem tak jakby się ocucił, zamrugał kilka razy i powiedział:

-Dziękuje, choć nie podzielam twojego zdania.

-Dlaczego?

-Mam ci napisać rozprawkę o tym dlaczego siebie nienawidzę? Punkt pierwszy, podpunkt A: Jestem Wilkołakiem. Mogłem wczor...

-Nie! Remus! Ty nie rozumiesz. To, że masz futerkowy problem wcale nie czyni cię gorszym. Wręcz przeciwnie. Jesteś wyjątkowy. Jesteś najbardziej wyjątkową osobą, którą kiedykolwiek poznałem. Masz cudowny charakter,
ciało, rozum. Wiesz żeczy które ja powinienem wiedzieć, a nie mam o nich zielonego pojęcia. Możesz uważać się za najwspanialszą osobę która kiedykolwiek chodziła do Hogwartu, włączając nauczycieli. Nawet nie do Hogwartu, na całym świecie nie znałem, nie znam i nie poznam cudowniejszej. -o japierdole. Nie, no TERAZ to ja za dużo powiedziałem.

_______________________________

Witajcie

Nie mam za dużo do powiedzenia, ale mam pytanie.

Chcecie następny rozdział 21, czy
22 maja?

Nie, no. Spodziewam się jakie będą odpowiedzi.

Chciałam wstawić coś w moje urodziny, ale raczej będzie dzień przed.

A teraz możecie się domyślać jak potoczy się dalszą rozmowa Remusa i Syriusza. Ja wiem, bo rozdział jest już w połowie napisany, a w nim możecie znienawidzić Remusa przez krótki moment.

Pozdrawiam
Sara

• Wolfstar • Jednak Miłość •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz