XVIII

751 56 42
                                    

Remus

Słuchałem co Syriusz mówi z niemałym szokiem. Rozchyliłem usta chcąc coś odpowiedzieć, ale na nic mi to było, bo nie mogłem wydobyć z siebie ani słowa.

Czy on na prawdę tak uważa?

Spojrzałam się mu w oczy. Zdawałoby się, że jest zaskoczony tak samo jak ja. Jedno jest pewne. Bardzo się nad czymś zastanawia.

-N-na prawdę tak uważasz? -brak odpowiedzi -Żałujesz, że mi to powiedziałeś? Pewnie tak. Jak chcesz to możemy zapomnieć i...

-Nie. Nie żałuję. Jeszcze i już nie żałuję. -odpowiedział pewnie.

Rękami podparł się o ramę łóżka, aby wstać.

-Co robisz? -zapytałem już zupełnie zdezorientowany. Też od razu wstałem, aby jakby coś go asekurować. Słusznie zresztą, bo już by leżał na ziemi.

-Dziękuje. -powiedział gdy stał już na własnych siłach metr przede mną.

-Lepiej się połóż. Jeszcze sobie krzywdę zrobisz.

-Chwila stania mi nie zaszkodzi. Muszę korzystać dopóki pani Pomfrey nie ma na horyzoncie. -uśmiechnął się szeroko.

-Ale, mogłeś leżeć.

-To jest za ważne, alby powiedzieć ci to leżąc. -o co może mu chodzić?

-Mam się bać?

-Nie. To znaczy, raczej nie.

-O co chodzi? Przecież jesteśmy -niestety tylko- przyjaciółmi. Możesz mi powiedzieć. -westchnął i spojrzał mi w oczy.

-Pamiętasz jak na początku roku szkolnego się do ciebie nie odzywałem i nie chciałem ci powiedzieć o co chodzi? Głupie pytanie, no jasne, że pamiętasz. Teraz chodzi właśnie o to. Chcę ci powiedzieć dlaczego, tylko proszę, chcę abyśmy nadal byli przyjaciółmi. -kiwnąłem głową- Remus, bo ja w wakacje coś zrozumiałem i nie wiedziałem jak mam się zachować, więc postanowiłem cię unikać. Teraz wiem, że to było strasznie głupie i idiotyczne z mojej strony i za to cię przepraszam, ale w tamtej chwili uznałem to za dobry pomysł. -nastąpiła chwila ciszy. Syriusz wyglądał jakby bił się z własnymi myślami

-A zmierzasz do?

-Jestem zakochany.

-Tak. To już mi mówiłeś, ale co ja mam z tym...-zamilkłem. Rozumiem. Ja chyba w końcu rozumiem! Syriusz uśmiechnął się słabo, tak jakby się ze mną żegnał.

Syriusz

Już wie? Raczej tak, bo wygląda jakby go nagle olśniło. A jak nie? Lepiej się dopytam.

-Domyślasz się?

-Raczej tak...

-Zakochałem się. Zakochałem się w tobie. Ja wiem, że jesteś zakochany w kimś innym i nie mogę ci tego odebrać.
Dlatego chcę, abyśmy byli przyjaciółmi, tak jak dawniej.

-A ja nie. -odpowiedział po chwili

-C-co?

-Nie chcę być twoim przyjacielem.

-A-ale dlaczego? Ja naprawdę przepraszam. Mogę o tym już nigdy nie wspominać jeśli chcesz, ale proszę bądźmy przyjaciółmi. -ostatnie trzy słowa powiedziałem coraz bardziej łamiącym się głosem.

-Pamiętasz kiedy powiedziałem, że ktoś mi się podoba?

-Pamiętam. Ja naprawdę nie będę się mieszać w twoje sprawy. Możesz kochać kogo chcesz, dlatego...

Nie dane mi było dokończenie wypowiedzi, ponieważ poczułem jego usta na moich.

Był to delikatny, niepewny pocałunek, a przede wszystkim zdecydowanie za krótki, bo już po pięciu sekundach Remus cofnął się nieco w tył trochę speszony i zarumieniony.

Ja stałem jak słup przetwarzając powoli co się właśnie stało. Nawet nie zdążyłem oddać pocałunku, bo w tamtej chwili nie wiedziałem na czym się skupić.

-Też cię kocham. -szepnął i położył rękę na moim policzku.

W tej chwili czułem, że znajduję się w siódmym niebie.

Remus

No kto by się spodziewał, że to ja pierwszy go pocałuję. Lecz nie byłoby pocałunku gdyby on nie wyznał mi najpierw miłości, więc możemy się podzielić sukcesem na pół.

Przez jakiś czas zastanawiałem się nawet, czy coś mu się nie stało, gdy tak stał jak słup soli, ale teraz wiem, że po prostu był tak skołowany jak ja.

Teraz za to, Łapa wygląda jakby wygrał milion funtów, bo uśmiecha się od ucha do ucha.

Po chwili Syriusz złapał mnie w pasie i przyciągnął do siebie tak, że jedyna przestrzeń która między nami była znajdowała się pomiędzy naszymi ustami, a i tak w ciągu sekundy przestała ona istnieć.

Siri złączył nasze usta w długim pocałunku, który z każdą sekundą stawał coraz bardziej namiętny.
Nasze wargi idealnie ze sobą współgrały, tak jakby były dla siebie stworzone.
Moja ręka wplątała się we włosy Syriusza czasami lekko za nie pociągając.
Z trudem powstrzymywałem westchnienia i jęki, które usilnie próbowały mnie pozbawić reszty świadomości.

Po chwili musiałem przerwać pocałunek, ponieważ poczułem zapach krwi. Oderwałem się od Łapy i wciągnąłem nosem powietrze jeszcze raz by upewnić się czy to oby na pewno jest krew. Na pewno. Jak ja nie cierpię tego zapachu. Cofnąłem krok w tył.

-Coś się stało. -zapytał

-Czuje... Syriusz! Na śmierć zapomniałem! Ty krwawisz!- przez jego bandaże powoli przesiąkała krew. -Czemu nic nie mówiłeś?!

-To nic, a nie mówiłem, bo nawet nie wiedziałem. Byłem zajęty ciekawsze rzeczą. -zaśmiał się, a ja się zarumieniłem.

-Ale to cię nie usprawiedliwia. Połóż się, a ja zawołam panią Pomfrey.

-No dobrze, ale mam jeszcze jedno istotne pytanie.

-Słucham.

-Czy...

-Panie Black! Natychmiast proszę się położyć. Ja tu robię wszystko, abyś jak najszybciej wyzdrowiał, a ty to lekceważysz. -powiedziała pielęgniarka gdy nagle pojawiła się zza rogu. Następnie podeszła do nas -Panie Lupin, na dziś koniec odwiedzin. Chyba, że mam jeszcze jakoś pomóc?

-Nie wszystko dobrze.

-W takim razie, do widzenia.

-Do widzenia. -powiedziałem i skierowałem się do drzwi.

Na pożegnanie obdarowałem Łapę szczerym uśmiechem i wyszłem z Skrzydła Szpitalnego. On za to wyglądał jakby stracił te milion funtów.

___________________________________

Witajcie

Macie to Wolfstar <3

Pewnie byście mnie  znienawidzili gdybym jeszcze przeciągała.

Pewnie zauważyliście, że rozdziały częściej są między 23:00, a 1:00. Teraz wyjątkowo rozdział pojawił się szybciej.

Nie przyzwyczajajcie się.

Tu chyba nie mam nic więcej do powiedzenia.

Pozdrawiam
Sara

• Wolfstar • Jednak Miłość •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz