Rozdział 37

268 14 4
                                    

Nie trwało to długo i byliśmy z powrotem w Toronto, na planie.  Aidan i ja szliśmy ręka w rękę, aż reżyser krzyknął - Na swoje miejsca wszyscy!

(Mam nadzieję, że nadal pamiętacie fabułę. Jeśli nie, Lena właśnie dowiedziała się, że jest córką przyszłej Vani i przyszła Vanya wróci  abyście razem zniszczyli cały świat).

Patrzę na Piątkę, która właśnie uratowała mi tyłek.  - Jesteś tu? - Mówię zdezorientowana - Jak się tu dostałeś? Jak Vanya? - Nie pozwolił mi dokończyć - Normalni ludzie powiedzieliby ci dziękuję - Przewraca oczami. - Najpierw mam pytania. - Mówię natychmiast. Patrzy na mnie nieco zszokowany moją odpowiedzią. - Jak do diabła stało się to z Wanią? - pytam. Spogląda w dół i próbuje ułożyć zdanie.

- Połączyliśmy nasze siły, by cię uratować. - Mówi cicho. W ogóle go nie rozumiałam.  - Co powiedziałeś? -  Powtarza to i tym razem słyszałam - Jesteś taki głupi! - Krzyczę. Nie spodziewał się, że będę krzyczeć. - Po piąte, znowu wyprowadziłeś potwora na zewnątrz - Mówię i tym razem byłam spokojna. - Wiem - wzdycha - Przepraszam… - Uśmiecham się cicho i chciałam go przytulić, ale Luther podszedł do nas. - I co teraz? -  On pyta. 

- Teraz wszyscy będziemy odpoczywać. -  Pięć mówi - Znajdziemy sobie hotel i zatrzymamy się tam, a ja wymyślę sposób, by zatrzymać Vanię -  Wszyscy idą w ciszy, myślałam o mnie jako o córce Vani.  Nigdy nie wiedziałam.  Wiedziałam tylko, że jestem adoptowana.  Wzdycham i myślę o wszystkim w moim życiu.  Five najwyraźniej zauważył, że jestem taka i przeszedł obok mnie.  - W porządku? - pyta, kiwam głową i myślę.

- Co się stało, Lena?  - On pyta.  - Nic! - Warczę.  Patrzy na mnie, nie wiedząc, co powiedzieć. - Przepraszam… - Próbuję przeprosić, ale on mi nie pozwala.  - Wiesz co.  Mam lepsze rzeczy niż martwić się o jakiegoś bachora, który nawet nie dba o to, że ktoś ratuje jej życie! - wrzeszczy lekko i znowu idzie przed siebie.  Słyszała to cała jego rodzina i czułam, że na mnie patrzą.  Nie zawracałam sobie tym głowy.  Myśl, która naprawdę mnie uderzyła, to ta, że ​​jestem córką Vani

Co by było, gdybym miała to samo i nie byłabym w stanie kontrolować swoich mocy? 

Po chwili w końcu znaleźliśmy hotel.  Mężczyzna nie chciał dać nam pokoi, więc Diego go skopał.  Jednak nie obchodziło mnie to mniej.  Każdy dostał pokój dla siebie.  Usiadłam na łóżku i zdałam sobie sprawę, że muszę skończyć z przemyśleniem. 

Nadal jest mi przykro, że wrzeszczę na Five i nawet nie dziękuję za uratowanie mi życia. Wstaję i idę do jego pokoju.  Kiedy jestem przed drzwiami, wątpiłam, czy powinnam wejść do środka.  Czy to nadal byłby dobry pomysł?  - Ugh, przestań się nad tym zastanawiać - wyszeptałam i zapukałam - Five?  Jesteś tam? - pytam.

- Tak. - Słyszę, jak kiwa głową.  - Czego chcesz Lena ?! - Pyta ze złością w głosie.  Wkurzyłam go.  Wspaniale  - Wpuść mnie Five -  Mówię. - Dlaczego miałbym to zrobić? - On mówi.  - Five, proszę, po prostu otwórz te cholerne drzwi. - Przewracam oczami, będąc lekko zirytowana.  Po kilku sekundach otwiera drzwi i marszczy brwi. 

- Czego chciałaś, co?

- Cięcie! - reżyser wrzeszczy - Świetna robota! -  Schodzę z miejsca zdarzenia i siadam, podobnie jak Aidan.  Trochę rozmawiamy i wkrótce podchodzi do nas reżyser.  - Y/n i Aidan”.  Zaczyna - Skrypt nieco się zmienił -... - Hmm ok? 

- Co się zmieniło?-  Pytam.  - Cóż, dlatego tu jestem.  Chciałem was wszystkich zapytać, czy zechcielibyście pocałować na ekranie? - Widzę, że Aidan na mnie patrzy i patrzę na niego.  - Dla mnie to nie problem. - on mówi.  - Tak samo - odpowiadam. Boże, jeśli moja rodzina to zobaczy, umrę. Nie spodoba im się to.

Aidan & You // Aidan Gallagher ~Tłumaczenie PL~ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz