Miesiąc, to właśnie przez tyle czasu nie dostałam żadnego odzewu od Justin'a. Jednoznacznie stwierdziłam, że to koniec naszego jakże krótkiego związku. Kocham go, ale skoro wolał Gomez ode mnie i syna, to trudno. Oczywiście, że cierpiałam.
Przyjechałam właśnie w odwiedziny do rodziców. Sami bawił się na podłodze z nowo nabytym przez mojego tatę Martin'a, szczeniaczkiem.
Sączyłam swoją herbatę, kiedy z góry schodził mój brat Blake. Ze słuchawkami na uszach, zadowolony z życia, nucił pod nosem piosenkę. Siedzę tutaj od pięciu minut i już mi ciśnienie wzrosło.
"You know our would be tragic, so you don't pay it, don't pay it no mind. We live with no lies. You're my favorite kind of night."
Wstałam bez słowa i wybiegłam przed dom, po drodze specjalnie uderzając tego debila. Po moich polikach spływają słone krople łez. Ten tekst idealnie odwzorowuje moją sytuację. Pierwsze zdanie trafione w samo sedno, tak samo jak ostatnie. Siadam na kamiennych schodach i opieram głowę na dłoniach. Łzy mimowolnie wypływają z moich oczu. Po chwili czuję, że ktoś siada obok mnie i wzdycha.
-Sorry, siostra. Nie wiedziałem, że tu jesteś. To tylko piosenka. -Twierdzi.
-Wiem, ale ona po prostu tak dostosowuje się do mojej sytuacji. -Kręcę głową i spoglądam na niego smutno.
Blake nie powiedział już nic, za to przytulił mnie do siebie najmocniej. Wtuliłam się w jego tors. Zawsze trzymaliśmy się blisko. Nieważne, czy to błahe sprawy, czy złamane serce. Jesteśmy dla siebie jak przyjaciele. Możemy na siebie liczyć.
Uspokajam się w jego ramionach. Wystarczy, że jest blisko. To daje mi poczucie, że jestem kochana i ktoś się o mnie troszczy. Odsuwam się od niego.
-Jak tak dalej pójdzie, to razem skończymy na ślubnym kobiercu. -Śmieję się i ocieram resztki łez.
Blake również się śmieje. Ta myśl jest przerażająca. Tymbardziej nie mogę do tego dopuścić.
-Dobrze, że nawet teraz humor ci dopisuje. -Uśmiecha się i stuka swoim ramieniem o moje.
Wpadam na pewien pomysł. W pośpiechu wstaję i wracam do środka. Skoro pan Gut, ten pożal się boże 'jasnowidz' przewidział, że nie będę szczęśliwa w związku z Justin'em to może mi doradzić, co mam teraz zrobić.
Otrzymuję zdezorientowane spojrzenie od bruneta, ale ignoruję je i ruszam do kuchni, gdzie krząta się moja rodzicielka.
-Mamo, zajmiesz się Sam'em? Muszę pojechać w pewne miejsce. -Pytam w tym samym czasie ubieram płaszcz oraz szal.
-Oczywiście. Za ile będziesz? -Odwraca się w moją stronę i wyciera dłonie w ręcznik.
-Nie wiem, za godzinkę, może półterej. -Posyłam jej słaby uśmiech.
~•~
Podjeżdżam pod budynek, w którym taksówkarze spędzają przerwę pomiędzy jednym kursem, a drugim. Odpinam pasy, wychodzę z auta i idę w stronę Taxi Centre. Niepewnie popycham drzwi i robię małe kroki w głąb. Odnajduję recepcję. Za biurkiem siedzi starsza kobieta. Podchodzę do blatu i odchrząkuję, żeby zwrócić jej uwagę.
Kobieta podnosi głowę i patrzy na mnie smutno. Nie rozumiem dlaczego, ale potrząsam głową i przypominam sobie po co tu tak właściwie przyszłam.
-Dzień dobry, gdzie znajdę taksówkarza Teo, Teo Gut? -Zadaję pytanie, a ona kręci głową.
-Ronnie Anderson? Byłam pewna, że niebawem się tu pojawisz. Teo to mój mąż, zmarł tydzień temu. -Oznajmia i widać, że smutnieje.
Podaje mi jego wizytówkę. Marszczę brwi. Niby do czego mi teraz ta wizytówka? Przyjedzie tutaj niebiańską autostradą, czy co? Zgupiałam.
-421356. Zastanów się. -Dodaje, kiedy widzi moją minę, bierze teczki i odchodzi.
Nigdy nie lubiłam gry w szarady. Nie mam pojęcia o co w tym chodzi. Ta karteczka ma znaczenie? Może jakieś koło ratunkowe, telefon do przyjaciela, nie? Boże, cokolwiek.
Wpatruję się w tekturkę i udaję się do wyjścia. Zasiadam w fotelu mojego cudownego audi A3. Uporczywie wlepiam wzrok w mały papierek i nic. Nie lepiej było powiedzieć? Poszłoby szybciej. Nagle dostaję oświecenia. Will, przyjaciel z LA jest całkiem dobry w zagadki.
Sięgam po telefon do kieszeni moich jeansów i wybieram jego numer. Dopiero po czwartym sygnale odbiera.
-Ronnie? Dlaczego nie obierałaś ode mnie połączeń? Pomógłbym ci. -Stwierdza.
-Will, jak chcesz mi pomóc, to rozwiąż tę zagadkę. Masz przed sobą napis Teo Gut i cyfry kolejno 421356, co to znaczy? -Mówię szybko.
-Get Out. -Oznajmia sennie.
-Co?
-To oznacza Get Out. Cyfry to kolejność liter. Pomogłem? To idę spać. -Połączenie przerwane.
Wyjedź. Mam wyjechać. To jest jak tchórzostwo. Cóż, ale ja jestem tchórzem. Tak samo, kiedy uciekłam 4 lata temu. Z drugiej strony, kiedy Justin wróci z trasy i ponownie będę widziała go tutaj w Atlancie, będzie mi strasznie ciężko. W dodatku u jego boku znajdzie się Selena. Wyjazd to dobry pomysł, już nawet wiem dokąd.
Koniec.
~~~~~
Moi mili i kochani czytelnicy, to koniec przygód Jonnie, ALE mam dla was dobrą wiadomość. Mam nadzieję, że dobrą heh. Otóż, mam zamiar napisać dalszą część tego opowiadania :D A teraz kill me, czy co tam chcecie xd Informacje o drugiej części podam wkrótce tutaj. Kocham Was ❤
CZYTASZ
Daddy
FanfictionJustin Bieber to typowa gwiazda pop'u. Pił, brał narkotyki, chodził na imprezy i uprawiał seks z przypadkowymi dziewczynami. Co się stanie, gdy okaże się, że jest ojcem? okładka: luvjsmith