Rozdział 14

11.7K 551 12
                                    

Nie pomyliłam się. Następnego dnia od samego rana w gazetach, radiu oraz telewizji było głośno o wieczornym spacerze Justin'a Bieber'a, Ronnie Anderson i jej syna. Postawiono wiele pytań, na które odpowiedzieć mogliśmy tylko ja z Justin'em.

Zapomniałam jak to było, gdy media postanowiły wziąć cię na cel. Kiedyś byłam w towarzystwie szatyna przez cały czas. Już wtedy dopisywali mi jakieś fałszywe historie. Mieli ku temu dwa powody. Pierwszy: zarobić, drugi: zniszczyć moją przyjaźń z Bieber'em. Polegli, ponieważ Justin wciąż uważa mnie za przyjaciółkę, nawet więcej. Przecież kilka dni temu wyznał mi, że mnie kocha.

Nie przejmuję się tym co mówią, gdyby tak było już dawno popadłabym w depresję. Przy takiej osobie jak Justin trzeba mieć nerwy ze stali. Brązowooki jest osobą, której każdy krok jest obserowany. Kiedy tylko powinie mu się noga, w ciągu trzydziestu sekund będzie o tym wiedział cały świat.

Szykowałam się do wyjścia, ponieważ miałam spotkać się z moim bratem. Sam siedział już ubrany, tylko ja mam jakieś spowolnione ruchy. Ubrałam kozaki, płaszczyk, szal oraz czapkę. Na dworze było strasznie zimno, mimo że świeciło słońce. Narzuciłam na nos czarne ray bany. Nie mam najmniejszej ochoty stracić wzroku przez dające po oczach promienie słoneczne.

Gotowa złapałam za torebkę, a drugą ręką przytrzymywałam synka. Wyszłam na zewnątrz. Zamiast słoneczkiem, dostałam fleszami. Nie mam zielonego pojęcia z kąd mają wiedzą gdzie mieszkam, ale już mi się to nie podoba.

Pośpiesznie zakluczyłam dom i truchtem podbiegłam do auta. Posadziłam Sam'a w foteliku z tyłu, a sama zajęłam miejsce kierowcy. Z Blake'iem byłam umówiona w centrum na godzinę 3pm.

Jechałam równym tempem, w końcu mam jeszcze ponad 40 minut. Włączyłam radio i cicho nuciłam piosenki. Pomimo tego całego zgiełku w okół mnie i Justin'a, byłam w dobrym humorze.

Mój telefon, który leżał na desce rozdzielczej zaczął wibrować. Spojrzałam na ekran. Justin. Niestety ja, jako kierowca przestrzegający przepisów drogowych i matka, która bardzo kocha swoje dziecko, nigdy nie rozmawia przez telefon podczas jazdy. Oddzwonię do niego później.

Dojechałam na miejsce równo o 15. Blake już czekał w naszej ulubionej pizzeri 'Mosso'. Od dziecka tutaj jadaliśmy, widocznie to nasze przyzwyczajenie.

Z Sam'em za rączkę weszłam do lokalu. Mały od razu pognał do mojego brata.

-Wujek! -Krzyknął i wtulił się w jego nogi.

-Zobacz Sami co wujek dla ciebie ma. -Zaśmiał się Blake i wyjął zza pleców zabawkę ścigacza.

Stanęłam obok tej dwójki i patrzyłam na nich z rozbawieniem. Oboje zachowywali się jak dzieci. Wiadomo Sami to dziecko, ale żeby Blake?

-Czy ty chcesz przekupić mojego syna? -Spytałam krzyżując ręce na piersiach i cicho chichocząc.

-Możliwe. -Prychnął i mnie przytulił.

-Muszę do kogoś zadzwonić. Zamów naszą ulubioną i sok dla małego. -Powiedziałam i wyszłam z knajpki.

Wybrałam numer do szatyna i czekałam na połączenie. Chłopak odebrał po dwóch sygnałach, jakby tylko czekał na mój telefon.

-Co chciałeś Justin? -Spytałam opierając się o murek.

-Widziałaś ten spam na twitterze?! -Krzyczał.

-Wystarczyło mi w radiu i telewizji. -Mruknęłam.

-Beliebers oszalały na naszym punkcie! Pamiętasz jak kiedyś myślały, że jesteśmy parą?! -Ekscytował się Bieber.

-Yeap, nasze złączone imię już wtedy dziwnie brzmiało. Jak to było.. Jonnie? -Zaśmiałam się.

-Tak! A te hashtagi? #BeliebersLovesJonnie #JonnieForever

-Muszę kończyć, twoje napalone fanki idą w moją stronę. -Cały czas się śmiałam.

-A gdzie jesteś? -Zapytał.

-W 'Mosso'. -Odpowiedziałam.

-Mogę dołączyć? Jestem niedaleko.

-Okay, pa. -I się rozłąńczyłam.

Niestety nie zdąrzyłam wejść ponownie do pizzerni. Beliebers były szybsze i mnie złapały. Zrobiły wokół mnie kółko.

-Ronnie! -Piszczały.

-Cześć. -Wymusiłam uśmiech.

-Wszyscy za tobą tęsknili. -Twierdziły.

-Naprawdę? -Zaskoczyło mnie to.

-Oczywiście! Tworzyliście z Justin'em świetną parę. -Chichotały.

-Ouch, my nigdy nie byliśmy razem. -Teraz ja się śmiałam.

-Jak to?

Nie odpowiedziałam, a ich oczy zrobiły się jak pięć złotych. Nie wiedziałam z jakiego powodu. Po chwili poczułam parę silnych ramion na mojej talii. Spojrzałam niżej i zauważyłam znajome tatuaże.

-Bieber, zabieraj te łapska. -Wytknęłam mu język i odepchnęłam od siebie głupio się śmiejąc.

-Ranisz. -Zrobił minę zbitego pieska.

-Zachowujecie się jak para. -Odezwały się fanki, które przeżyły falę oszołomienia.

-Baliebers? -Zapytał Justin.

Pokiwały twierdząco głowami. Justin dał im autografy i zrobił sobie z nimi zdjęcia. Poprosiły o zdjęcie również i mnie. Zgodziłam się. Ja i Justin rozmawialiśmy z nimi, ale przerwał nam Sam.

-Mami, wujek kazal powiedzieć ze pizza juz jest. -Seplenił.

Kucnęłam i wzięłam go na ręce. Odwróciłam się do naszego małego kółka różańcowego. Dziewczyny westchnęły na widok maluszka i stwierdziły, że jest uroczy.

-Zobacz Sami kto do ciebie przyszedł. -Wskazałam na szatyna.

-Tatuś! -Krzyknął i wyciągnął do niego ręce.

Justin chętnie wziął ode mnie 17 kilowe dziecko. Kołysał nim na boki i targał jego włosy.

-To wasze dziecko? Że wspólne? Ty i on? -Otworzyły szeroko usta.

-Tak to jest mój syn Sam. -Odpowiedział za mnie Justin.

Już nie mówiąc pociągnął mnie do środka i zajęliśmy miejsca obok mojego brata, który pytał co nam tak długo zajęło. Nic nie mówiłam. Byłam zaskoczona, że brązowooki tak otwarcie przyznaje, że ma syna. Myślałam bardziej, że raczej będzie ukrywał ten fakt. Zdobył tym u mnie wielkiego plusa.

DaddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz