Rozdział 4

16.7K 711 96
                                    

Następnego dnia obudziłam się dopiero popołudniu. Dzisiaj w planach miałam spotkać się z Seleną, Chaz'em i Rayn'em. Przypuszczam, że wieczorem znajdę całą trójeczkę w klubie 'Lure'. Zawsze spędzali tutaj każdą noc, od kąd pamiętam.

Przeciągnęłam się i wstałam z kanapy. Wypadałoby wziąć szybki prysznic. Zasnęłam w wczorajszych ciuchach, koniecznąścią jest kąpiel.

Powlokłam się na górę do swojego pokoju. Stanęłam przed szafą, zastanawiając się nad swoim dzisiejszym ubiorem. W końcu zdecydowałam się na jeansowe krótkie spodenki, długi fioletowo-żółty podkoszulek Lakers oraz czystą bieliznę. Kupiłam go w LA na jednym z ich meczów.

Zabrałam swój outfit na dzień dzisiejszy i weszłam do łazienki. Zrzuciłam ubranie i bieliznę na kafelki, po czym wskoczyłam do kabiny. Ciepła woda zmyła pot i brud z dnia poprzedniego. Nasmarowałam ciało żelem pod prysznic z króliczka playboy'a. Włosy umyłam szamponem z granata, a następnie wszystko zmyłam. Wyszłam z pod natrysku i owinęłam się puchowym ręcznikiem. Podeszłam do lustra, zostawiając za sobą mokre plamy. Włosy związałam w zwykłego koka i to tyle. Wysuszyłam ciało i ubrałam przyszykowaną kreację.

Postanowiłam coś zjeść. Wpadłam do kuchni i zrobiłam sobie tosty z serem oraz malinową herbatę. Zanim zaczęłam konsumować mój posiłek, wybrałam numer do matki. Odczekałam parę sekund i po kilku sygnałach rozpoczęła się rozmowa.

-Dzień dobry Kathrina. -Mruknęłam.

-Cześć Ronnie. -Rzuciła wesoło.

-Mały już nie śpi? -Spytałam.

-Hm tak, mam ci dać go do telefonu?

-Poproszę. -Odparłam.

Po drugiej stronie było słychać ciche szmery i przemieszczanie się. Zaraz po tym usłyszałam głos mojego dziecka.

-Mami! -Krzyczał radośnie.

-Sami! Dobrze się bawisz słoneczko?

-Tiak. -Zachichotał.

-Tęsknisz za mamusią? -Spytałam z nadzieją.

-Bardzio, bardzio!

-Ja też za tobą tęsknię skarbie. -Zaśmiałam się.

-Tieraz idziemy dio czerwonka. Pa pa. -I się rozłączył.

Miło, że własne dziecko wybrało McDonalds, zamiast swojej matki. Pokręciłam głową na boki i odrzuciłam telefon na blat. Zjadłam swoje danie i poszłam do salonu. Położyłam się na kanapie i włączyłam telewizję.

Justin Bieber był wczoraj widziany z tajemniczą szatynką. Są zdjęcia! Jak się okazuje, nieznajoma dziewczyna wcale nie jest taka nieznajoma. To Ronnie Anderson, dawna przyjaciółka gwiazdora. Przez kilka lat niewidziano ich razem. Podobno ostro się pokłócili, dlatego Anderson opuściła kraj...

Jakie bzdury. Przewróciłam oczami i westchnęłam. Przy Justinie zawsze wymyślali nam jakieś plotki. A to, że jesteśmy razem, podobno na każdej imprezie uprawialiśmy seks i takie tam pierdoły. Musieli nam cyknąć kilka fotek, kiedy staliśmy obok mojego auta. Pięknie.. Czyli jak zobaczą mnie z Sam'em, to od razu padnie na to, że to Bieber jest jego ojcem. Oczywiście jest to prawdą, ale nie wyobrażam sobie, by moje zdjęcia znalazły się w gazecie. Byłam do tego przyzwyczajona, ale teraz? Wolę o tym nie myśleć.

~•~

Dochodziła godzina 20.30. Przyszykowałam się na imprezę, bo tylko tam znajdę moich starych znajomych. Ubrałam czarną sukienkę, podkreślającą moje kształty i czarne szpilki. Lekki makijaż, nie tak jak kiedyś. Czyli tusz do rzęs, różowy puder na policzki i arbuzowy błyszczyk na usta. Przejrzałam się w lustrze po raz ostatni i wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz.

DaddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz