Rozdział 20

9.5K 462 34
                                    

Po kłótni z Ronnie udałem się w moje sekretne miejsce. Ukryta w lasku niedaleko mojego miejsca zamieszkania polanka i niewielkie jezioro. Usiadłem na głazach i schowałem głowę pomiędzy kolana. Przesadziłem, wiem. Za ostro zareagowałem. Dziewczyna nie zrobiła nic złego, tak bardzo chcę chronić swoją prywatność, że ranię bliskie mi osoby. Najgorsze jest to, że Sami wszystko widział. Musiałem sobie wszystko przemyśleć.

Anderson ma rację. Ona nigdy nie chciała ode mnie pieniędzy. Pochodzi z bogatej rodziny, nie ma powodów by chcieć moich zarobków. Tymi słowami ją uraziłem. Nie chciałem tego, zrobiłem to nieumyślnie. Myślałem tylko o tym, że nie chcę wystąpić w tym programie. Kocham swoje beliebers, powinny wiedzieć. Muszę przeprosić moją księżniczkę i prosić o wybaczenie. Zachowałem się jak ostatni kretyn.

Siedziałem tam tak długo, dopóki byłem pewny że cała złość uleciała ze mnie, jak powietrze z piłki. Powinienem zapisać się na jakąś terapię. Może mam nadpobudliwość, a nawet nerwicę? Kto wie, ale jestem osobą, która pewnie stoi na drodze do tych chorób. Przy mojej pracy wszystko jest możliwe.

Otrzepałem spodnie z piasku i ruszyłem ścieżką do głównej ulicy. Założyłem kaptur na głowę, jednak byłem pewny że to nic mi nie da. Mój ubiór jest dość rozpoznawalny. W mgnieniu oka, obok mnie zjawiło się kilka furgonetek paparazzi. Nie zwracałem na nich uwagi. No bo niby po co? Dopiero się uspokoiłem, jak narazie nie potrzebuję kolejnego wybuchu endorfin. Zadawali mi głupie pytania. Dlaczego idę przygnębiony poboczem drogi i coś w tym rodzaju, a kończąc na 'coś się stało pomiędzy tobą, a Ronnie?'. Naprawdę mnie tym irytowali. Musiałem zacisnąć usta w cienką linię i odpuścić sobie szarpaniny, czy wredne odzywki w ich stronę. Nie potrzebuję skandalu.

Po dwudziestu minutach dotarłem pod swoją posesję. Wścibscy dziennikarze i fotoreporterzy jak wrzód na dupie, szli za mną aż do teraz. Czasami zastanawiam się, czy oni nie mają życia towarzyskiego, skoro wciąż chodzą za mną krok w krok. Całkiem możliwe jest to, że nigdy nie poznam na to odpowiedzi.

Wszedłem do środka i się rozejrzałem. W domu było cicho jak makiem zasiał. Posmutniałem, kiedy uzmysłowiłem sobie że Ronnie zabrała Sam'a i wyszła. Naprawdę muszę ją przeprosić za swoje zachowanie. Wyciągnąłem iPhona i napisałem do niej wiadomość.

'Gdzie jesteś Ronnie?'

Minęło ponad 15 minut i zero odpowiedzi. Dzowniłem do niej kilka razy, ale ma wyłączony telefon. Pomyślałem, że wróciła do siebie.

Chwyciłem kluczki od pierwszego lepszego auta i wybiegłem z 'pałacu'. Pilotem odblokowałem pojazd, tym razem trafiło mi się białe porshe. Nie zastanawiając się dłużej, wyjechałem z posesji i dołączyłem do innych kierowców na drodze, kierując się pod dom Anderson.

Podróż trwała około dwudziestu pięciu minut. Jechałem szybko, ale nie przekraczając wyznaczonej prędkości. Przecież obiecałem sobie, że zmienię się dla Ronnie. Nie mogę pakować się w kłopoty.

Pośpiesznie wysiadłem z auta i wbiegłem na ganek. Zadzwoniłem trzy razy dzwonkiem, mając nadzieję że właśnie tu ją zastanę. I nie myliłem się, już po kilku minutach szatynka stała w otwartych drzwiach, spoglądają na mnie obojętnym wzrokiem.

-Możemy porozmawiać? -Spytałem.

Nie wysilając się niebieskooka skinęła głową i przepuściła mnie, bym mógł wejść do środka. Poszedłem do salonu i odwróciłem się w stronę dziewczyny, która opierała się o framugę drzwi i krzyżowała ręce na klatce piersiowej. Nie była zadowolona z mojej wizyty, na jej miejscu pewnie zareagowałbym tak samo.

-Ronnie ja.. przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam. Proszę, wybacz mi. Wiem, że nie oczekujesz moich pieniędzy. Nie jesteś taka. Pojadę z tobą na ten wywiad. Zrobię to dla ciebie, Sam'a i beliebers. Proszę.. -Z oka wypłynęła jedna zagubiona łza.

Wachała się, widziałem ból w jej oczach. Moje serce kołotało, bo wiedziałem że cierpienie skryte w jej tęczówkach jest z mojego powodu. Zawsze popełniałem gafy. Nie chcę się z nią kłócić, kocham ją a ona jak zwykle miała rację.

-Dobrze. -Powiedziała cicho, nie dając już spojrzeć w jej błękitne tęczówki.

Wybaczyła mi tak szybko. Nie zasługiwałem na to. Mogła powiedzieć, że mam się wynieść z jej domu, a ona tak poprostu mi wybaczyła. Wiedziałem, że Ronnie Anderson to najcudowniejsza osoba na świecie.

Chciałem do niej podejść i ją przytulić, lecz mi na to nie pozwoliła i miała do tego prawo. Lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu. Powinienem się cieszyć, że odkupiła moje winy. Mam nadzieję, że szybko powrócimy do poprzedniej relacji.

DaddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz