Rozdział 18

10.6K 497 24
                                    

-Dobra, to kogo bierzemy. -Zapytał Nick.

-Nie wiem, wszyscy podbijali parkiet. -Stwierdziłem.

-Może ty Ronnie? Byłaś świetna! -Fantazjował Jon.

-Właśnie! -Demoura przyznał mu rację.

-Ronnie.. -Dodałem błagalnie.

Szatynka zmierzyła każdego z nas wzrokiem i się zaśmiała.

-O nie, nie bawię się w takie sprawy. -Sprzeciwiła się, śmiejąc się z naszej głupoty.

-Ronnie jest dobra, ale teraz poważnie. Musimy wybrać z 50 tancerzy, 5 dziewczyn i pięć chłopaków. -Poinformował choreograf.

-Okay, to zaczynamy negocjację. -Wymamrotał Jon i puszczał po kawałku każdej sześcioosobowej grupy.

Po godzinie za i przeciw, uzgodniliśmy kto spełni swoje marzenia. Zabrałem Ronnie i Sam'a swoim autem, a po samochód dziewczyny wysłałem Kenny'ego. Przywiozłem dwie ważne dla mnie osoby do siebie. Mam prezent dla synka i coś dla dziewczyny.

Podjechaliśmy pod moją posesję, a tam zaatakowało nas stado paparazzi. Robili nam zdjęcia, zadawali różne pytania dotyczące dziewczyny i chłopca. Ledwo przedostaliśmy się za bramę i do środka ogromnego domu. Musiałem zasłaniać twarz Sam'a żeby do jego oczu nie dostawały się błyski fleszy. Przyszli tu tylko po to, by dowiedzieć się czy jesteśmy razem. Bo wprawdzie oficjalnie nie ogłosiliśmy, że jesteśmy razem. Jedyne co im pozostaje, to domysły i plotki.

-Tęskniłaś za byciem z centrum uwagi? -Zaśmiałem się, stawiając synka na ziemi.

-Pewnie! Muszę mieć nowe zdjęcia na instagrama i facebook'a! -Odpowiedziała mi śmiechem.

-Mogłem spodziewać się takiego tekstu. -Pokiwałem głową z rozbawieniem.

Kucnąłem do niebieskookiego szatyna, by uwolnić go od kurtki, szala i czapki. Mógłby się zagotować. Na dworze co prawda jest zimno, ale w moim apartamencie jest podłogowe ogrzewanie dzięki czemu panuje tu temperatura jak w okresie letnim.

-Mam dla ciebie prezent. Chcesz go zobaczyć? -Spytałem malca.

-Taak! -Krzyczał radośnie.

-To idziemy na górę. -Złapałem go za rączkę i ruszyliśmy w stronę schodów.

Ronnie podążyła za nami. Jej mina mówiła sama za siebie. Nie podobał jej się fakt, że obdarowuję syna jakimiś prezentami. Cóż, jeśli zobaczy to co mu kupiłem, będzie ciskała we mnie piorunami. Ta słodka, opiekuńcza dziewczyna zamieni się w diablicę. Możliwe, że przesadzam ale mam nadzieję, że ona jakoś to zniesie.

Otworzyłem drzwi pokoju na końcu korytarza. To pomieszczenie jest centrum rozrywkowym. Można tu grać w to co dusza zapragnie. Gry planszowe, komputerowe, grać w kosza, siatkę, piłkę nożną, cokolwiek twoja dusza zapragnie.

Na środku sali zabawa stało średniej wielkości pudełko, owinięte w ozdoby papier i kokardkę, która wieńczyła cały podarunek. Poinstruowałem maluszka, żeby rozpakował paczkę, a sam podszedłem do szatynki i objąłem ją ramieniem. Miała skrzyżowane ręce na piersiach, a jej mina wciąż wyrażała niezadowolenie.

Sami dobrał się do wnętrza, które ukazało czerwoną wyścigówkę o długości metra. Trzylatek spokojnie mógł do niego wsiąść. Maszyna jeździła za naciśnięciem guzika imitującego pedał gazu. W oczach chłopca można było ujrzeć radość. Najlepszy widok na świecie.

-Wyścigówka?! Justin! -Pisnęła oburzona Ronnie.

-Zasługuje na nią. -Zaśmiałem się i przyciągnąłem Anderson do siebie, bo zamierzała wyjść z pokoju.

-Nie przekupisz mojego syna. -Zachichotała wtulając się w mój tors.

-Sami jest także moim synem! -Fuknąłem.

-Ty tak twierdzisz. -Wytknęła mi język i wybuchła niepochamowanym śmiechem.

-Tak się nie będziemy bawić. -Poruszyłem sugestywnie brwiami.

Złapałem ją w talii i przerzuciłem Ronnie przez ramię. Wybiegłem z pokoju i biegałem z nią po całym domu. Oboje się śmialiśmy. Biła mnie po plecach swoimi małymi piąstkami i cały czas krzyczała bym ją postawił na ziemię. Sam był tak zapatrzony w swoją nową zabawkę, że nie muszę się o niego martwić.

-No puść mnie Justin! -Skrzeczała swoim nadal anielsko delikatnym głosem.

Postawiłem ją przed sobą i spojrzałem głęboko w oczy. No niech się już tak nie bulwersuje, przecież o niej nie zapomniałem.

-Dla ciebie też coś mam. -Mruknąłem, gładząc jej policzek.

-Justin.. -Zbeształa mnie.

Udałem się do salonu. To tam zostawiłem dla niej prezent. Chwyciłem z komody czarne podłużne pudełko i wróciłem do przedpokoju, gdzie zostawiłem Ronnie.

-Proszę, to dla ciebie. Nie przyjmuję odmowy. -Uprzedziłem, podając jej tajemniczą rzecz.

Przyglądała się temu uważnie, oglądając je z każdej strony. Anderson proszę cię, zlituj się nade mną. To zwykłe pudełko, ważniejsze co jest w środku.

-No otwórz. -Ponagliłem, bo chciałem zobaczyć jej reakcję.

Uchyliła wieczko i już po chwili zakryła usta dłońmi. Takiej reakcji oczekiwałem. Prezent jest dla niej, ale dla mnie jest bardzo ważny.

-Podoba ci się? -Spytałem z cwaniackim uśmiechem.

-Jest, jest piękny. -Wychlipała i rzuciła się do uścisku.

Podarowałem jej naszyjnik z prawdziwego złota. W centralnej części znajdowało się serduszko, a w nim JR nasze inicjały. Zrobiony na zamówienie.

Ronnie musnęła niepewnie moje usta. Rozumiem ją. Jako przyjaciele tego nie robiliśmy, a parą jesteśmy od dwóch dni.

-Założyć ci? -Zaoferowałem pomoc.

-Mhm. -Skinęła głową i odwróciła się do mnie plecami.

Odsunąłem jej proste szatynowe włosy na bok. Przejechałem zimną zawieszką po jej nagiej skórze na co się wzdrygnęła. Ostrożnie zapiąłem klamerkę i ułożyłem włosy niebiesko okiej tak jak były.

-Jesteś cudowny. -Przejechała wargami po moim policzku i ponownie przyciągnęła mnie, by zastygnąć w uścisku.

-Wracamy na górę. Sami mógłby sobie coś zrobić. -Szepnąłem i złączyłem nasze dłonie razem.

Pociągnąłem moją dziewczynę na górę. Na szczęście to cudowne dziecko w najlepsze bawiło się nowym nabytkiem.

~~~~~~~~

Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Kocham ❤

DaddyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz