Harrison Vox

3.3K 161 31
                                    

Młody chłopak na oko szesnaście lat przechadzał się korytarzami Hogwartu. Towarzyszyli mu Abraxas Malfoy i Orion Black. 
Chodzili oni tak jak co dzień. Jedną i tą samą drogą, dokładnie tak samo już sześć lat. Wiedzieli, że zaraz wpadną na prefekta naczelnego, który będzie kazał im udać się na Wielką Salę, aby się najeść i nie marudzić później jak to mieli w zwyczaju. 

- Vox, Malfoy, Black. - odezwał się brunet wychodzący zza zakrętu.

- Tak Riddle? - zapytał się uprzejmie czarnooki ślizgon.

- Zmiatajcie do sali, nie zamierzam się z wami już partolić.

- Zły dzień? - zapytał się spokojnie Vox patrząc w jego brązowe oczy. - Dumbledore?

- Jak ty mnie dobrze znasz Harrison. - uśmiechnął się do chłopaka smutno. - Znów nie spuszcza mnie z oka, zapewne obecnie się na nas patrzy z ukrycia.

- Nie czuje się z nim bezpiecznie. - mruknął Malfoy. - Ten staruch faworyzuje Gryffonów, nawet nie wiem co zrobili mu ślizgoni, ale widać, że naprawdę coś wstrętnego skoro się na nas tak uwziął.

- Zapewne byłoby najlepszym sposobem na dowiedzenie się tego byłoby pójście do dyrektora Dippet'a. - oznajmił nowo przybyły uczeń.

- Avery. - przywitał się avadooki.

- Vox. - kiwnął w jego kierunku głową. - Riddle, zabiorę ich już na tą salę, bo się spóźnimy jeszcze na eliksiry, a tego nie chcę przegapić, możliwe że któreś z Weasley'ów znów rozwali połowę sali.

- Ciesze się, że z wami nie mam jednak żadnych zajęć. - odetchnął z ulgą Riddle.

- Żałuj, Vox jest najlepszy z każdej dziedziny. - zaczął wychwalać go Abraxas.

- Ab, moją słabością jest wróżbiarstwo. - jęknął chłopak.

- Bywa. - machnął na to niedbale ręką.

- Choćby już.

Harrison odwrócił się od rozmówców i ruszył do Wielkiej Sali.
Po krótkiej chwili postanowił on podejść do krokonów, aby następnie wsiąść pod ramię brunetkę i z nią usiąść do stołu węży.

- Witaj Har. - uśmiechnęła się promiennie dziewczyna.

- Hej Mar, mam nadzieję, że nie przeszkodziłem wam w rozmowie na temat książek. - uśmiechnął się do niej psotliwie.

- Oh Merlinie. - zaśmiała się Marta. - Gdzie masz chłopaków?

- Zaraz powinni tutaj być, postanowiłem ich zostawić, ponieważ Ab zaczął mówić jaki to ja jestem najlepszy na zajęciach. - mruknął chłopak.

- Biedactwo ty me, chodź, ciocia Marta poprawi ci humorek.

- Idiotka.

- Debil.

- Czy wy się znów wyzywacie? - zapytała się młoda czarownica.

- Witaj Minerwo. - uśmiechnął się Harrison. - Jakie klasy masz?

- Pierwsze klasy krukonów i gryffonów. - mruknęła.

- Jestem ciekaw ile kotków poleci do skrzydła szpitalnego. - zaśmiała się Mar.

- Marto błagam cię. - jęknęła, McGonagall.

- Jakim cudem ty byłaś w Gryffindorze, to jest bardzo dobre pytanie. - zaśmiał się Riddle za młodą kobietą.

- Nie zaczynaj Riddle.

- Oczywiście, przecież nie będę denerwować i tak już zdenerwowanej gryffonki. - spojrzał na Vox'a. - Po zajęciach przyjdź do mych komnat.

- Dobrze Panie. - mrugnął do niego okiem.

- Harrison...

- Spadaj patrolować korytarze. - pomachał mu na dowodzenia.

- Co ja z nim mam. - mruknął pod nosem zapominając o pewnym profesorze od OPCM'ów.

******
- Tommy, już jestem, gdzie jesteś? - zapytał się wchodząc do komnat prefekta naczelniego.

- Twoje ostatnie słowa Riddle? - Harrison usłyszał bardzo znajomy głos przez co wbiegł natychmiastowo do salonu osoby za którą mógłby oddać życie. - Nic? A więc żegnamy!

- Tom! - Vox rzucił się przed czarnoksiężnika przyjmując tym samym nieznane mu zielone zaklęcie.

Harrison odwrócił się w stronę Marvolo i powiedział tylko kilka słów przez które, w oczach starszego zebrały się łzy.

- Do zobaczenia w innym życiu.

Tom patrzył się na znikające ciało szesnastolatka ze wzrokiem szaleństwa. Dumbledore zrobił coś czego nie powinien. Zabił kogoś, kto chronił ich wszystkich przed potworem, którego właśnie uwolnił wraz ze swoim zniknięciem.

- Czas na zabawę. - uśmiechnął się szaleńczo Riddle wysyłając w stronę Dumbledore'a masę nieznanych mu czarnomagicznych klątw.

✔️Harrison Vox PowracaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz