10

1.2K 93 12
                                    

W dworze panowała grobowa cisza. Wszyscy byli na miejscu z wyjątkiem Harrison'a. Nikt nie wiedział gdzie może być nastolatek.
Wszyscy mieli nadzieję, że nic mu się nie stało, jednak po kilku godzinach nadal go nie było.
Abraxas i Orion niespokojnie siedzieli na kanapie, gdzie spała brunetka czekania na swego przyjaciela.

Severus spoglądał na Lucjusza, który siedział skołowany na fotelu wpatrując się w swojego syna, który rozmawiał o czymś z Pomfrey.

Po chwili wszyscy usłyszeli huk. Spojrzeli w stronę dźwięku, gdzie stał mocno zirytowany chłopak.
Nikt nie wiedział co się stało więc się nie odzywali czekali w ciszy na pierwsze słowa Panicza.

- Zamorduje go. - ruszył w stronę fotela. - Salazar mi światkiem, że zamorduje tego starego śmiecia.

- Paniczu? - zapytał się Orion spoglądając to na niego to na zszokowanego bruneta.

- Jak ten dropsoholik mi na nerwach zagrał. - zaśmiałam się wrednie avadooki. - Severusie.

- Tak Paniczu? - dany mężczyzna wystąpił z danego miejsca.

- Masz może pod ręką eliksir uspokajający?

- Tak. - powiedział sięgając do kieszeni, aby następnie wyciągnąć daną fiolkę z płynem.

- Daj go. - po kilku chwilach Vox wypił duszkiem całą ciecz. - Prawie go przekonałem Tommy byłby że mnie dumny.

- Co się stało, że aż cię tak wnerwił? - zaśmiała się sennie Warren.

- Pomyśl, że chce mnie wysłać na pewną śmierć i jeszcze mi mówi, że mam w sobie cząstkę duszy mego kochanka. - oznajmił łapiąc się za głowę, aby następnie spojrzeć na dwie osoby. - Abraxas nie mówiłem, żebyś zabrał ze sobą swego syna?

- Mieliśmy zabrać światków. - powiedział Black. - Lucjusz był takowym.

- Rozumiem. - spojrzał na bruneta. - Witaj mój drogi przyjacielu.

- Wybacz mi. - chłopak spojrzał na ziemię.

- To nie twoja wina, wykonywałeś rozkaz. - oznajmił. - Mam jednak wrażenie, że muszę coś się zapytać, dajcie mi chwilę.

Po chwili Vox zostawił wszystkich w sali, a sam udał się do ogrodu przed tym biorąc bransoletę.

- Mam sprawę. - powiedział nie czekając na odpowiedź wiedząc, że osoba po drugiej stronie słucha. - Masz w tej chwili się aportować do mojego dworu.

- Co zrobiłem, że mnie wzywasz? - zapytał się zdziwiony głos. - Wiesz, że mogę cię zabić Potter.

- Czyli mnie nie chcesz? - zapytał się smutno Vox. - Dobra niech ci będzie, rozumiem jednak, że jesteś po mojej stronie.

- Przepraszam Harrison, ja po prostu nadal nie jestem pewny. - westchnął ciężko mężczyzna. - Wiesz, że nie ufam nikomu.

- Aportuje się do mnie... Proszę. - powiedział cicho Vox nie licząc jednak na pojawienie się Czarnego Pana.

Jakie było jednak jego zdziwienie na pojawienie się owej osoby zaraz przed nim.

- Więc? - mruknął mężczyzna nie patrząc się na nastolatka.

- Możesz udać się na chwilę do gabinetu? - zapytał się z uśmiechem. - Tam ci wszystko zaraz wyjaśnię jednak muszę wrócić do Zakonu Cienia.

- Wznowiłeś zakon? - spojrzał na niego w szoku.

- Podziękuj Malfoy'owi. - westchnął przeciągle.

- Piłeś eliksir. - zauważył.

- Jak dobrze mnie znasz Riddle. - spojrzał w czerwone oczy rozmówcy. - Wszystko wyjaśnię ci w gabinecie.

- Chce herbatę. - powiedział odchodząc od nastolatka.

- To sobie zrób. - warknął na niego. - Leń.

- Ruszaj się, ja też będę miał zaraz zebranie. - pogonił go mężczyzna.

- Co się stało, że mnie nagle nie chcesz zabić?

- Pomyśl Vox pomyśl.

- Teraz wierzysz co?! - krzyknął patrząc się na znikającą czarną szatę. - Salazarze mniej w opiece moje nerwy.

Vox nie czekając już na nic wrócił do osób czekających na polecenia w sali. Jakie było jego zdziwienie, kiedy wrócił, a wszyscy się na siebie patrzyli jakby chcieli pozabijać samych siebie.

- Możecie mi wyjaśnić co wy do cholery robicie?! - nastolatek podniósł głos. - Zostawiłem was tylko na chwilę.

- Wybacz Paniczu, ale oni sądzą, że nie chce Panicz zgody z Panem. - powiedział szybko Avery.

- To nie wasz interes czy się z nim pogodzę czy nie. - spojrzał po wszystkich. - Przejdźmy do zebrania.

- Czarny Pan nie zamierza na chwilę żadnych ataków. - oznajmił Snape, przez co Lucjusz spojrzał na niego z szokiem. - Jednak chce, żebym bardziej sprawdzał zwolenników Dumbledore'a.

- Wiem o co może mu chodzić na ten temat. - westchnął siadając w fotelu. - Dopisze się do tego, mi też możesz przekazać informacje na temat jego popleczników.

Mężczyzna skonał głową.

- Avery wiesz może coś na temat więźniów jakich macie?

- Mugolaczka, chciała wywołać bunt za plecami Pana. - powiedział spoglądając na avadookiego.

- Draco co w domach?

- Nikt nic nie wie o twym powrocie Paniczu. - spojrzał na swego ojca. - Ginevra się kazała ciebie spytać, czy będą mogli dołączyć do kolejnego spotkania.

- Gdy ją zobaczysz powiedz proszę, że jeszcze nie przyszedł czas, aby pomagali. - spojrzał w sufit. - Orionie czy Tom coś mówił na temat twojego "porwania"?

- Kochanie zapomniałeś coś ściągnąć. - odezwał się rozbawiony głos w głowie nastolatka.

- Nie Paniczu.

- Możecie wracać, albo zostać. - powiedział wstając i kierując się do wyjścia. - Idę na chwilę do gabinetu.

Vox gdy tylko wyszedł zaczął szybkim tempem kierować się do danego pomieszczenia, gdy tylko wszedł do środka spojrzał na starszego chłopaka siedzącego na fotelu.

- Masz szpiegów w moim kręgu. - powiedział prosto z mostu brunet. - Wystarczyło zapytać.

- I byś mi nic nie powiedział? - zakpił nastolatek. - Wracając do sedna dlaczego cię poprosiłem abyś przybył.

- Prędzej rozkazałeś Har. - poprawił go.

- Zamknij się Riddle. - powiedział z wrednym uśmiechem. - Chodzi o śmiecia.

- Co zrobił? - zapytał się groźnie Marvolo.

- Jeszcze nic. - westchnął chłopak kierując się w stronę starszego.

Harrison usiadł na kolanach Riddle'a, następnie się stukając do jego klatki piersiowej zaczął kontynuować.

- Powiedział, że mam cząstkę twej duszy. - zaśmiał się gdy brązowooki spiął mięśnie po usłyszeniu tego czego nie chciał. - Wiem, że to nie prawda, jednak chciałem, żebyś wiedział.

✔️Harrison Vox PowracaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz