W dworze panowała grobowa cisza. Wszyscy byli na miejscu z wyjątkiem Harrison'a. Nikt nie wiedział gdzie może być nastolatek.
Wszyscy mieli nadzieję, że nic mu się nie stało, jednak po kilku godzinach nadal go nie było.
Abraxas i Orion niespokojnie siedzieli na kanapie, gdzie spała brunetka czekania na swego przyjaciela.Severus spoglądał na Lucjusza, który siedział skołowany na fotelu wpatrując się w swojego syna, który rozmawiał o czymś z Pomfrey.
Po chwili wszyscy usłyszeli huk. Spojrzeli w stronę dźwięku, gdzie stał mocno zirytowany chłopak.
Nikt nie wiedział co się stało więc się nie odzywali czekali w ciszy na pierwsze słowa Panicza.- Zamorduje go. - ruszył w stronę fotela. - Salazar mi światkiem, że zamorduje tego starego śmiecia.
- Paniczu? - zapytał się Orion spoglądając to na niego to na zszokowanego bruneta.
- Jak ten dropsoholik mi na nerwach zagrał. - zaśmiałam się wrednie avadooki. - Severusie.
- Tak Paniczu? - dany mężczyzna wystąpił z danego miejsca.
- Masz może pod ręką eliksir uspokajający?
- Tak. - powiedział sięgając do kieszeni, aby następnie wyciągnąć daną fiolkę z płynem.
- Daj go. - po kilku chwilach Vox wypił duszkiem całą ciecz. - Prawie go przekonałem Tommy byłby że mnie dumny.
- Co się stało, że aż cię tak wnerwił? - zaśmiała się sennie Warren.
- Pomyśl, że chce mnie wysłać na pewną śmierć i jeszcze mi mówi, że mam w sobie cząstkę duszy mego kochanka. - oznajmił łapiąc się za głowę, aby następnie spojrzeć na dwie osoby. - Abraxas nie mówiłem, żebyś zabrał ze sobą swego syna?
- Mieliśmy zabrać światków. - powiedział Black. - Lucjusz był takowym.
- Rozumiem. - spojrzał na bruneta. - Witaj mój drogi przyjacielu.
- Wybacz mi. - chłopak spojrzał na ziemię.
- To nie twoja wina, wykonywałeś rozkaz. - oznajmił. - Mam jednak wrażenie, że muszę coś się zapytać, dajcie mi chwilę.
Po chwili Vox zostawił wszystkich w sali, a sam udał się do ogrodu przed tym biorąc bransoletę.
- Mam sprawę. - powiedział nie czekając na odpowiedź wiedząc, że osoba po drugiej stronie słucha. - Masz w tej chwili się aportować do mojego dworu.
- Co zrobiłem, że mnie wzywasz? - zapytał się zdziwiony głos. - Wiesz, że mogę cię zabić Potter.
- Czyli mnie nie chcesz? - zapytał się smutno Vox. - Dobra niech ci będzie, rozumiem jednak, że jesteś po mojej stronie.
- Przepraszam Harrison, ja po prostu nadal nie jestem pewny. - westchnął ciężko mężczyzna. - Wiesz, że nie ufam nikomu.
- Aportuje się do mnie... Proszę. - powiedział cicho Vox nie licząc jednak na pojawienie się Czarnego Pana.
Jakie było jednak jego zdziwienie na pojawienie się owej osoby zaraz przed nim.
- Więc? - mruknął mężczyzna nie patrząc się na nastolatka.
- Możesz udać się na chwilę do gabinetu? - zapytał się z uśmiechem. - Tam ci wszystko zaraz wyjaśnię jednak muszę wrócić do Zakonu Cienia.
- Wznowiłeś zakon? - spojrzał na niego w szoku.
- Podziękuj Malfoy'owi. - westchnął przeciągle.
- Piłeś eliksir. - zauważył.
- Jak dobrze mnie znasz Riddle. - spojrzał w czerwone oczy rozmówcy. - Wszystko wyjaśnię ci w gabinecie.
- Chce herbatę. - powiedział odchodząc od nastolatka.
- To sobie zrób. - warknął na niego. - Leń.
- Ruszaj się, ja też będę miał zaraz zebranie. - pogonił go mężczyzna.
- Co się stało, że mnie nagle nie chcesz zabić?
- Pomyśl Vox pomyśl.
- Teraz wierzysz co?! - krzyknął patrząc się na znikającą czarną szatę. - Salazarze mniej w opiece moje nerwy.
Vox nie czekając już na nic wrócił do osób czekających na polecenia w sali. Jakie było jego zdziwienie, kiedy wrócił, a wszyscy się na siebie patrzyli jakby chcieli pozabijać samych siebie.
- Możecie mi wyjaśnić co wy do cholery robicie?! - nastolatek podniósł głos. - Zostawiłem was tylko na chwilę.
- Wybacz Paniczu, ale oni sądzą, że nie chce Panicz zgody z Panem. - powiedział szybko Avery.
- To nie wasz interes czy się z nim pogodzę czy nie. - spojrzał po wszystkich. - Przejdźmy do zebrania.
- Czarny Pan nie zamierza na chwilę żadnych ataków. - oznajmił Snape, przez co Lucjusz spojrzał na niego z szokiem. - Jednak chce, żebym bardziej sprawdzał zwolenników Dumbledore'a.
- Wiem o co może mu chodzić na ten temat. - westchnął siadając w fotelu. - Dopisze się do tego, mi też możesz przekazać informacje na temat jego popleczników.
Mężczyzna skonał głową.
- Avery wiesz może coś na temat więźniów jakich macie?
- Mugolaczka, chciała wywołać bunt za plecami Pana. - powiedział spoglądając na avadookiego.
- Draco co w domach?
- Nikt nic nie wie o twym powrocie Paniczu. - spojrzał na swego ojca. - Ginevra się kazała ciebie spytać, czy będą mogli dołączyć do kolejnego spotkania.
- Gdy ją zobaczysz powiedz proszę, że jeszcze nie przyszedł czas, aby pomagali. - spojrzał w sufit. - Orionie czy Tom coś mówił na temat twojego "porwania"?
- Kochanie zapomniałeś coś ściągnąć. - odezwał się rozbawiony głos w głowie nastolatka.
- Nie Paniczu.
- Możecie wracać, albo zostać. - powiedział wstając i kierując się do wyjścia. - Idę na chwilę do gabinetu.
Vox gdy tylko wyszedł zaczął szybkim tempem kierować się do danego pomieszczenia, gdy tylko wszedł do środka spojrzał na starszego chłopaka siedzącego na fotelu.
- Masz szpiegów w moim kręgu. - powiedział prosto z mostu brunet. - Wystarczyło zapytać.
- I byś mi nic nie powiedział? - zakpił nastolatek. - Wracając do sedna dlaczego cię poprosiłem abyś przybył.
- Prędzej rozkazałeś Har. - poprawił go.
- Zamknij się Riddle. - powiedział z wrednym uśmiechem. - Chodzi o śmiecia.
- Co zrobił? - zapytał się groźnie Marvolo.
- Jeszcze nic. - westchnął chłopak kierując się w stronę starszego.
Harrison usiadł na kolanach Riddle'a, następnie się stukając do jego klatki piersiowej zaczął kontynuować.
- Powiedział, że mam cząstkę twej duszy. - zaśmiał się gdy brązowooki spiął mięśnie po usłyszeniu tego czego nie chciał. - Wiem, że to nie prawda, jednak chciałem, żebyś wiedział.
CZYTASZ
✔️Harrison Vox Powraca
Fanfiction❕❕ Ostrzeżenie ❕❕ Z góry przepraszam za brak spójności książki, jest ona nie logiczna ale da się ją przeczytać. ❕❕❕❕❕❕❕❕❕❕❕❕ Zaklęcie śmierci, pamięć, koszmarny kwiat i humor Malfoy'a to mieszanka wybuchowa