4

1.7K 120 13
                                    

- Dyrektorze, ale na pewno będzie z nim wszystko dobrze? - dopytywała się zaniepokojona brunetka. - Kiedy się wybudzi?

- Panno Granger, Harry tylko stracił przytomność. - westchnęła pielęgniarka.

- Jest już nieprzytomny dwa tygodnie. - mruknęła rudowłosa. - A mówiliście, że nic poważnego z nim nie będzie.

- Merlinie to wszystko wina ślizgonów! - Weasley uderzył pięścią w ramę łóżka na którym leżał nieprzytomny Potter, aby po chwili z syknięciem zabrać ją i przycisnąć do klatki piersiowej.

- Kocie, nie potrzebujemy tutaj kolejnej osoby do opatrzenia. - oznajmił Baise Zabini.

- A ty tu czego.

- Dyrektorze, profesor Snape kazał mi powiadomić pana o spotkaniu profesorów, które ma się odbyć za piętnaście minut. - zbył pytanie rudzielca. - Z Potter'em wszystko w porządku?

- Przecież to wy go tak potraktowaliście w waszych obrzydliwych lochach.

Po krótkiej wymianie zdań pomiędzy Gryffonem a Ślizgonem ten mądrzejszy postanowił zakończyć tą wymianę, aby nie przeszkadzać osobą, które leżały obecnie w skrzydle szpitalnym.
Gdy tylko wąż wyszedł z pomieszczenia usłyszeli oni pojękiwania na łóżku gdzie leżał wybraniec.
Dumbledore pożegnał się ze wszystkimi, bo skoro Potter się wybudza to on już tu potrzebny nie jest.
Po kilku minutach czarnowłosy otworzył oczy, aby ponownie je zamknąć gdy tylko ujrzał rażące światło zachodzącego słońca.

- Harry! - ucieszyła się brunetka.

- Proszę natychmiast stąd wyjść. - powiedziała Pomfrey wyganiając wszystkich odwiedzających. - Pan Potter na pewno jest osłabiony, nie musi on odpowiadać na wasze pytania zaraz po przebudzeniu.

- Ale pani Poppy! - oburzyła się rudowłosa.

- Ani jednego słowa! - warknęła starsza kobieta.

******
Do skrzydła szpitalnego odzianego w czerni wbiegła biała fretka a za nią pewien nastolatek z przerażoną miną.
Nie wiedział, że jedyną osobą na sali jest Potter oraz, że jeszcze nie śpi przez natłok myśli na temat tego co się wydarzyło w czasie jego długiego "snu".

- Wracaj tutaj! - warknął chłopak. - Severus mnie zamorduje tak samo jak ojciec jak mi uciekniesz, a obiecałem im, że cię będę pilnować.

- Malfoy co ty tu robisz o tej porze? - zapytała się McGonagall wchodząc do skrzydła.

- Wychodzę Pani Profesor. - mruknął chłopak spoglądając na łóżko, gdzie schował się czarodziej w swojej animagocznej postaci.

Po kilku chwilach, gdzie Harry został sam ze zwierzęciem te niespodziewanie wskoczyło do niego i przechyliło lekko główkę.
Potter pamiętał taką scenkę ze swoich wspomnień. Westchnął on przeciągle aby następnie zwalić czarodzieja i spojrzeć na niego z urazą w oczach.

- Czego chcesz Abraxas.

- Czyli to jednak ty! - ucieszył się animag zmieniając postać. - Avery i Orion mi nie wierzyli!

- Zgaduje, że nikt ci nie uwierzy, ponieważ Dumbledore zrobił mnie tym swoim pieprzonym Wybrańcem.

- Wiem, ja to wiem. - powiedział sępnie platynowowłosy. - Co powiesz na powrót Panicza?

- Chcesz żebym znów założył zakon cienia? - zdziwił się czarnowłosy, ale uznał, że to nawet ciekawy pomysł. - Nawet jakbym chciał to jak na nowo to nazwać.

- Zakon Cienia V2. - zaśmiał się Ab. - Na członków mam już propozycje.

- Wiem, żeby wziąć Martę.

- A Pomfrey? - zapytał się patrząc w stronę zamkniętych drzwi. - I może Minevre?

- Nie wiem... - westchnął smutno avadooki. - Ab...

- Tak Harrison?

- Czy mogę wrócić do domu? - zapytał się cicho.

- Oczywiście, że możesz. - uśmiechnął się chłopak. - Obecnie mieszkam w twoim domku, bo nie chce mieć kłopotów u Marvolo, jego tortury już mi wystarczą.

- A pamiętasz jeszcze moje?

- Merlinie, koszmarny kwiat* to najdroższe z możliwych zaklęć torturujący. - spojrzał na czarnowłosego w szoku. - Wiem, że to przywrócisz, tylko ty umiałeś wykonać to zaklęcie.

- I chyba nadal potrafię, chcesz iść na ochotnika?

- Nie, podziękuję. - mruknął nie spoglądając na poszkodowanego. - Co się stało, że tu leżysz?

- Nie wiem, ale nie zamierzam już tu być.

- Czy miejsce co aportacji nadal jest? - zapytał się dociekliwie. - Moglibyśmy zrobić hop do domu.

- Nie wiem, wiesz też, że nie mogę się aportować. - mruknął Vox. - Będziesz musiał zabrać mnie że sobą.

- Oczywiście Paniczu. - uśmiechnął się Malfoy ciągnąć niższego za sobą.

Chłopcy opuścili po cichu skrzydło szpitalne nie pozostawiając za sobą żadnych śladów ich obecności w pomieszczeniu.
Harrison zaczął pomału układać w swojej głowie prosty plan na pokonanie Dumbledore'a, tak aby nie dowiedział się, że jego stary wróg powrócił. Oraz miał nadzieję, że Tom się nie dowie o jego powrocie, ponieważ nie był jeszcze na to gotowy. Jeszcze niedawno znów się spotkali, a Voldemort był bliski zabiciu chłopaka nie wiedząc kim naprawdę jest. Sądził, że był on Harry'm Potter'em.

✔️Harrison Vox PowracaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz