13

1.3K 91 15
                                    

- Wyjaśnicie mi to jeszcze jeden raz? - spojrzał na nich skołowany mężczyzna. - Jakim cudem on tu jest?

Wszyscy spojrzeli w stronę drzwi gdzie stała tam zamaskowana postać.

- To część dłuższej historii Severusie. - westchnął przeciągle chłopak. - Może kiedyś wam ją opowiem.

- Tak jestem przekonany, że to ja będę musiał wszystko jak zawsze mówić i wyjaśniać. - warknął poirytowany Malfoy. - Możesz mi chociaż raz wyjaśnić dlaczego mamy iść do Hogwartu po tych twoich "znajomych"?

- Tego także dowiesz się w swoim czasie mój drogi Abraxasie. - uśmiechnął się do niego postliwie czarnowłosy. - Wracając do planu.

- Mam zamiar cię zabić i sam Salazar mi światkiem, że cię nikt nie uratuje a twoja dusza będzie się szwędała po tej ziemi do końca świata i trzy dni później. - spojrzał na Vox'a ojciec. - Czy twoje plany zawsze takie były? Nie odpowiadaj mi nie chce znać tej odpowiedzi.

- Nie wiem o co ci chodzi człowieku. - zaśmiał się radośnie. - Przecież nic nie zrobiłem... Jeszcze...

- No właśnie! - wybuchł Grindewald. - Powiedz najpierw swój plan a później leć w bój, musimy wiedzieć wszystko o naszym wrogu, a ty sobie lecisz w jego sidła, bo chcesz porozmawiać z tymi bachorami!

- Jakbyś nie zauważył on też jest bachorem. - Riddle wskazał na uradowanego chłopaka. - Co prawda mamy prawie tyle samo lat ale on wolał cofnąć się w rozwoju.

- Słyszałem to wiesz o tym? - spojrzał na niego Harrison.

- I co w związku z tym? Przecież mówię prawdę, zachowujesz się gorzej niż za naszych czasów.

- Ponieważ w naszych czasach nie mogłem robić połowy rzeczy co teraz, ponieważ pewien parszywy prefekt naczelni zaraz by nam wszystko popsuł. - uśmiechnął się do niego niewinnie. - I to nie tak, że Orion i Abraxas wlewali ci amortencje do wina.

- To nie moja wina, że Black lubił wylatywać za okno.

- To nie moja wina, że byłeś i nadal jesteś taki sztywny.

- Dobra koniec! - krzyknął Abraxas. - Jeżeli któryś z waszej dwójki się odezwie to od razu zostaje zamknięty w komnacie do odwołania.

- Bawisz się w matkę? - zapytali w tym samym czasie.

- Ostrzegałem!

Po dłuższej chwili wrzasków i rzucanych zaklęć Malfoy postawił na swoim i Czarny Pan oraz Panicz Vox byli zamknięci w swej komnacie. Nikt nie odważył się odezwać z racji tego, aby nie zdenerwować i tak zdenerwowanego blondyna.

- Jeżeli ktoś zacznie narzekać, to obiecuję, że go także zamknę w jakiejś komnacie do odwołania i jakiegokolwiek jedzenia. - oznajmił spoglądając na wszystkich z kolei.

-Tak jest. - powiedzieli przyjaciele Malfoya.

- Dlaczego, to ja musz być tym złym, kiedy oni mogą zachowywać się jak bachory. - warknął siadając na kanapie. - Mamy jakiś plan?

- Wiesz, że Panicz nie odpuści i będzie chciał iść po tamtych. - powiedziała zamaskowana postać. - Możemy po nich sami pójść, jeżeli oczywiście, ktoś odwarzy się ze mną pójść.

- Z wielką przyjemnością pójdę z nieznajomym w sidła wroga moich Panów.

- Naprawdę, żaden z was mnie nie rozpoznaje? - zdziwił się. - No cóż, sądziłem, że będziecie choć odrobinę mądrzejsi.

Mężczyzna stanął na środku sali. Ściągnął on swój czarny jak noc płaszcz aby ukazać swoje lica. Wszyscy wpatrywali się w nieznajomego w szoku, aż nie przemówił nowoprzybyły.

- Samuelu przyrzekam, że cię zamorduje. - oznajmiła mała dziewczynka w drzwiach.

- Mama nie wie, że tu jestem więc proszę nie mój jej o tym. - spojrzał na nią błagalnie. - Chciałaś iść do niej, więc cię zabrałem, nie moja wina, że wuj Malfoy wrzucił ich do komnaty za złe zachowanie.

- Tata nadal nie wie o kim mówiłam? - spojrzała na Oriona.

- Nie Nagini, Tom nie wie, że Panicz Vox jest twoją mamą. - zaśmiał się czarnowłosy.

- Ale się za niedługo dowie, jeżeli macie zamiar tutaj nadal przebywać i to w takich postaciach jak teraz. - objaśnił z westchnieniem Abraxas.

- Obiecujemy, że za niedługo powiem to tacie, ale jak na razie mamy zamiar troszeczkę porozrabiać. - uśmiechnęło się rodzeństwo.

- Jakim cudem Vox dał radę zmienić was w mugoli. - westchnęli przeciągle starsi.

- To magia! - krzyknęli i rozbiegli się po dworze.

- Ile dajecie za to, że jako pierwsi wpadną na Tom'a? - spojrzał na wszystkich Avery.

- Daje pięć galeonów.

- Dziesięć za to, że wejdą do jego komnaty i przyłapią swoich rodziców na baraszkowaniu. 

- Czemu aż takie drastyczne wydarzenie. - spojrzał na blondyna Black.

- A czemu by nie?

✔️Harrison Vox PowracaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz