Rozdział 15

758 37 4
                                    

Nora 

To, że coś było nie tak wiedziałam od chwili w której światła nie chciały się zapalić, a utwierdziło mnie to, że widziałam zarys ciemniej sylwetki po drugiej stronie pomieszczenia. Adrenalina wystrzeliła mi w żyłach, szybko odwróciłam się do drzwi, aby jak najprędzej wydostać się z pułapki w której się znalazłam. Zdążyłam jedynie przekręcić klucz odblokowują zamek, a chwile potem ostre szarpnięcie za włosy sprawiło, że poleciałam do tyłu z krzykiem utkniętym w gardle. Zaczęłam się miotać kiedy człowiek stojący za mną ciągną mnie w nieznanym kierunku, jak się okazało była to kuchnia. Pod brutalnym pchnięciu poleciałam na szafki, ból wystrzelił w górę mojego kręgosłupa, sapnęłam próbując się przytrzymać. Kiedy postać podeszła bliżej wiedziałam, że dla mnie wróży to źle, bardzo źle. Ręka sięgnęła po nóż leżący luzem, jak gdyby czekał aby użyć go na mnie. Jedne co było pewne to to, że nie poddam się tak łatwo. Jeśli myśli, że jestem jedną z tych dziewczyn, które po prostu będą stały i czekały na to co nadejdzie to się zdziwi. Przeskanowałam wzrokiem doskonale znane mi pomieszczenie, ciemność skrywała wszystko, jednak to ile razy tutaj przesiadywałam dawało mi przewagę. Wymacałam za sobą szafkę w której jeśli się nie mylę Dylan powinien trzymać resztę sztućców. Kiedy skąpana w ciemności sylwetka podeszła bliżej wiedziałam, że albo teraz albo nigdy. Szarpnęłam drzwiczki i na oślep przeszukałam, aż trafiłam na rączkę noża. Szanse się wyrównały, wiem, że ta osoba ma nade mną przewagę siłową, oceniając po sile pchnięcia i sylwetce górującej nade mną stwierdziłam, że przede mną stoi mężczyzna.
- Jeśli podejdziesz nie zawaham się, aby wbić ci ten nóż w dupę. - warknęłam prostując się.
- Mała, biedna dziewczynko, lepiej trzymaj ten swój cięty języczek za zębami chyba, że chcesz go stracić. - czy przeszły mnie ciarki? Tak. Czy nie chcę dać mu tej satysfakcji i pokazać strachu. Tak. Co teraz robię? Coś co prawdopodobnie skończy się obrażeniami mojego ciała, w najgorszym wypadku śmiercią. Ale jaki miałam wybór? Stać i czekać. Ha, chyba nie.
Szarpnęłam się do przodu i zamachnęłam na ślepo, ostrze przecięło rękaw bluzy, a po tym jak zaskoczona sylwetka cofnęła się prawie niezauważalnie zrozumiałam, że trafiłam i to go bolało. I nie powiem, że mi z tym źle, bo nie jest. A niech go boli w cholere.
- Ty mała... - nie dane było mu dokończyć, bo strzeliłam do przodu napędzana adrenaliną, uchyliłam się od jego dłoni lecącej prosto we mnie i biegłam do drzwi. Gdzieś po drodze upuściłam nóż. Kroki za mną były aż nadto słyszalne, syk przeszył powietrze kiedy poczułam jak coś rozrywa rękaw mojej bluzy. Ból eksplodował w moim ramieniu promieniując na całą rękę. Krzyknęłam kiedy chwile potem poczułam jak coś ciężkiego zderza się z moimi plecami, tracąc równowagę upadłam ciężko oddychając. Chwile potem przy moim uchu zabrzmiał zniekształcony głos.
- Zabawa dopiero się zaczyna. Zapytasz dlaczego już teraz cię nie zabiję? Cóż, to by było nudne. Do zobaczenia wkrótce.
Pięć minut po tym jak mężczyzna wyszedł ja nadal leżałam na ziemi niezdolna się podnieść. I tak obolałe już plecy po zderzeniu z szafkami osiągnęły nowe stadium bólu, przyciskałam rękę do krwawiącego ramienia i spróbowałam się podnieść na chwiejnych nogach, po paru nieudanych próbach w końcu byłam w pionie, tak jakby - opierałam się o ścianę zgięta prawie do połowy. Światła zabłysły rażąc mnie po oczach i ukazując ślad krwi na panelach, mojej krwi. Drzwi huknęły o ścianę o mało nie wypadając z zawiasów, podskoczyłam zaalarmowana, że może jednak się rozmyślił i wrócił, aby dokończyć co zaczął, jednak kiedy zobaczyłam błyszczące niebieskie oczy odetchnęłam z ulgą.
- Jasna cholera. - warknął szybko znajdując się obok mnie - Ja pierdole, kurwa mać.
- Wyrażaj się. - zmusiłam się do małego uśmiechu.
Chwile potem do pomieszczenia wbiegła druga postać, kiedy tylko moje oczy spotkały się z jego, serce zabiło mi szybciej. Jego źrenice zrobiły się tak ogromne, że oczy zrobiły się ciemne.
- Nora - dwa kroki i już był podtrzymując mnie przed upadkiem, złość kipiała z jego ciała, sztywne ramiona i napięta szczęka tylko do potwierdzała, bałam się, że zaraz uderzy w ścianę.
- Kurwa.
- Justin? - jego tęczówki zwróciły się na mnie - Chyba zemdl...
Nie dane było mi dokończyć, nogi ugięły się pod ciężarem, a ostatnie co usłyszałam była seria przekleństw.

Hold me close, don't let goWhere stories live. Discover now