Rozdział 10

753 39 7
                                    

Nora 

Był wieczór kiedy wyszłam z pracy, na wpół roztopiony śnieg utworzył błotniste kałuże, ale oprócz tego, że wiał wiatr pogoda była znośna. Owinęłam się mocniej płaszczem chroniąc przed zimnymi podmuchami. Mijałam jeden z pobliskich sklepów kiedy poczułam mocne szarpnięcie, a zaraz potem byłam przyparta do ceglanej ściany.

- Nie uważasz, że taka ślicznotka jak ty nie powinna chodzić samotnie o tej porze? - od mężczyzny łatwo było wyczuć woń alkoholu - Złe posunięcie, oj bardzo złe. - zaczepił zębami o płatek mojego ucha.

- Puść mnie. - próbowałam się wyrwać, dzięki czemu jeszcze bardziej zacieśnił swój uścisk przygniatając mnie swoim ciałem, nie miałam pola do manewru.

- Skoro już cię złapałem nie uważasz, ze zrobiłbym głupio gdyby cię wypuścił? - sapnął przysuwając się jeszcze bliżej mnie.

- Chyba powiedziała żebyś ją puścił. - zza pleców mężczyzny dobiegło warknięcie.

- A ty co? Bohater uciśnionych? - prychnął nawet się nie odwracając - Zajmij się sobą dzieciaku.

- Chyba się nie zrozumieliśmy, ja nie prosiłem. - ktoś syknął, a chwilę potem z dużą siłą odepchnął oprawcę ode mnie.

- Ty - mężczyzna splunął - szczeniaku.

- Jeśli nie chcesz aby twoje jaja służyły mi za dywan radzę abyś jak najszybciej się stąd ulotnił. - chłopak zaśmiał się ponuro patrząc na lekko zataczającego się człowieka.

- Nie będziesz mi rozkazywał. - ruszył na o wiele młodszego chłopaka.

Ten drugi był szybszy i kiedy tylko mężczyzna się zbliżył zamachnął się trafiając go w szczękę, a kiedy ten stracił równowagę złapał go za kark i uderzył o ścianę obok mnie. Facet leżał przyciskając dłonie do zakrwawionego nosa, zdecydowanie jest złamany.

- Masz coś jeszcze do powiedzenia? - chłopak ukucnął obok niego z błyskiem w oku.

Kiedy nieznajomy podniósł się do pozycji pionowej mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Od stóp do głowy miał na sobie czerń, kaptur na głowie zasłaniał włosy, a czarna bandana puszczona luźno od oczu po szyję falowała na wietrze. W słabym blasku latarni dostrzegłam tylko błękit jego oczu, jeszcze nigdy nie widziałam u nikogo takiego odcienia.

- Lepiej już stąd idź. - zwrócił wręcz turkusowe tęczówki na mnie - Jak widzisz - wskazał na powalonego alkoholika - nie jest tutaj bezpiecznie o tej porze.

- Ja - tylko to udało mi się powiedzieć, bo ten już odwrócił się do mnie plecami i zniknął za zakrętem.

*

Błękitne oczy nieznajomego prześladowały mnie przez następne dni. Kim był ten chłopak? Jak się tam znalazł? Dlaczego postanowił mnie uratować? Pytania kłębiły się w mojej głowie doprowadzając mnie do fizycznego bólu głowy. Chodziłam nieobecna i coraz bardziej wycieńczona nowymi obowiązkami. Kiedy po zmianie dostawałam się do łóżka padałam na nie od razu zapadając w sen i przysięgam w takim stanie nie obudziłby mnie nawet meteor uderzający w Ziemię.

- Wyglądasz okropnie. Mówiłam ci to już? - Chloe terkotała mi nad głową, dosłownie - moja głowa leży na blacie stolika, a ja staram się chodź trochę odpocząć przed pracą.

- Przez ostatnią minutę usłyszałam to już z 15 razy. - mruknęłam przymykając oczy ze zmęczenia.

- Usłyszysz to jeszcze milion razy jeśli nie pozwolisz sobie pomóc. - prychnęła i podciągnęła mnie do pozycji pionowej aby na mnie spojrzeć.

Hold me close, don't let goWhere stories live. Discover now