Rozdział 5

919 48 4
                                    

Nora 

Po paru długich sekundach obróciłam się w stronę chłopaka stojącego za mną. Wpatrywał się twardo w miejsce w którym przed chwilą znikną Mark.
- Czy to było on? On Cię uderzył? - wycedził przez zęby, ręce ściskały torby, a szczęka zacisnęła się tak mocno, że można by było pomyśleć, że zaraz połamie sobie zęby.
- Tak, ale.. - nie dane mi było dokończyć, bo Justin już rzucił torby i pobiegł w dół schodami.
Stałam w kompletnym szoku nie wiedząc co zrobić, mała zaczęła wiercić się na moich ramionach. Szybko złapałam porozrzucane torby i ruszyłam do mieszkania, przekręciłam klucz w drzwiach, położyłam zakupy na kanapie, a małą zaniosłam do mojej sypialni. Wybiegłam z mieszkania jak poparzona, zbiegłam po schodach i pchnęłam drzwi prowadzące na zewnątrz. Widziałam zarys postaci idący w moją stronę, zaczął padać śnieg więc widoczność była bardzo mała, jednak kiedy sylwetka zbliżyła się do mnie od razu rozpoznałam w niej Justina.
- Zniknął, kurwa zniknął. - przeklął, cały aż kipiał ze złości. - Kurwa, chciałem...
Nie zdążył dokończyć, bo podbiegłam do niego wpadając prosto na jego tors, oplotłam go rękami najmocniej jak umiałam. Był zaskoczony, dopiero po paru sekundach także mnie objął. Za wiele osób których znam cierpiało, wszyscy znikają. Śnieg padał na nas coraz mocniej mocząc nasze kurtki i włosy, szczerze? Mało mnie to obchodziło, liczyło się tylko to że nic mu nie jest. Może i był wyższy i bardziej umięśniony niż Mark, ale pod wpływem alkoholu stawał się bardzo agresywny i zdolny do wszystkiego.
- Spokojnie - szepną - już nic Ci nie zrobi.
- Nie o siebie się martwię. - materiał jego kurtki zagłuszył trochę moje słowa, ale byłam pewna że usłyszał, bo objął mnie jeszcze mocniej.
- Nic mi nie jest. - uśmiechnął się do mnie kiedy odsunęliśmy się od siebie. - Chodźmy, zaraz będziemy tak oblepieni śniegiem, że Kathy weźmie nas za bałwany.
Zaśmiałam się, potrafił mnie rozśmieszyć nawet w takiej chwili.
Weszliśmy do mieszkania oblepieni i mokrzy od śniegu. Ściągnęliśmy kurtki i buty stawiając je przy wejściu, wzięłam od niego kurtkę żeby położyć ją na kaloryferze, może chociaż trochę wyschnie. Zaraz potem ruszyłam do łazienki po ręczniki, jeden rzuciłam jemu, a drugim przetarłam swoje wilgotne włosy, chłopak zrobił to samo.
- Napijesz się czegoś? - zapytałam kiedy skończył wycierać włosy, mokre kosmyki opadały na jego czoło przez co był jeszcze bardziej przystojny.
- Tak, może być herbata.- zaniósł ręcznik do łazienki po czym oparł się o wysepkę i przyglądał mi się kiedy robiłam napoje.
Wyjęłam z szafki dwa kubki i wrzuciłam do nich torebki herbaty.
Zastanawia mnie dlaczego zareagował tak na wieść, że ktoś mnie uderzył. Przecież prawie mnie nie zna, mógł po prostu udać, że tego nie widzi. Chłopak skrywa w sobie tajemnice, które obiecałam odkryć.

*

- Mamo! Nora pofarbowała Berry na niebiesko! - Avery wbiegła do przestronnej kuchni znajdując w niej oboje rodziców. 
- Co zrobiła? - rodzicielka otworzyła usta ze zdziwienia zaczynając podnosić się od stołu. 
- Berry jest teraz niebieska! - dziewczynka zachichotała pokazując swoje małe rączki ubrudzone niebieską farbą. 
- O Boże.. - urwała i wybiegła z kuchni. 
Natomiast ojciec obu dziewczynek tłumił śmiech patrząc na młodszą córkę. 
Kiedy kobieta wybiegła do ogródka zobaczyła przed sobą pole bitwy. Trawa poplamiona była na niebiesko, niebieski pies turlał się po niej zadowolony z siebie, a dwójka sześciolatków śmiała się nawzajem brudząc farbą po włosach i ubraniu. 
- Dylan! Nora! Coście zrobili? - podbiegła do nich klękając na trawie. 
Dwójka spojrzała na nią z minami niewiniątka. 
- Tak wygląda lepiej. - dziewczynka uśmiechnęła się pokazując przy tym brak jednego zęba. Natomiast chłopiec przytakiwał patrząc na przyjaciółkę. 
- Skąd wzięliście farbę? 
- Tata zostawił otwarty garaż. - dwójka zaczęła się śmiać kiedy pofarbowany pies skoczył na idącego w ich stronę ojca. 
- Boże.. to się nie zmyje nawet za miesiąc. Będziecie chodzić jak smerfy. - sama ledwo już tłumiła uśmiech cisnący się na jej usta. - Pani Campbell chyba dostanie zawału kiedy zaprowadzę was do szkoły. 

Hold me close, don't let goWhere stories live. Discover now