Rozdział 11

754 33 3
                                    

Nora 

Chmury szybko przemieszczały się po niebie, a promienie słońca przenikały przez firankę. Pierwsze oznaki wiosny już się okazały, śniegu już prawie wcale nie ma, a temperatura sięga coraz wyżej.  Na tyle, że mogę zmienić moją puchatą kurtkę na lżejszą i zamiast ciepłych zimowych butów nałożyć znoszone już trampki. Przez ostatnie tygodnie spędzam coraz więcej czasu z Justinem i powiem to - zależy mi na nim. Nie pozwoliłam zbliżyć się do siebie żadnemu chłopakowi od czasu Jadena, ale to już inna historia i nie było w niej tak zwanego happy endu. Wychodząc z mieszkania sprawdziłam dwa razy czy aby na pewno jest zamknięte, a potem ruszyłam na uczelnie. Wystawiłam twarz na promienie słońca ciesząc się, że zima w końcu dobiegła końca. Żwawym krokiem maszerowałam ulicami Seattle, popijając w międzyczasie kawę, a o dziwo dzisiaj nie grozi mi spóźnienie. Mijałam jedną z moich ulubionych piekarni kiedy z kieszeni kurtki dobiegła do mnie dobrze znana już melodyjka. Wyjęłam urządzenie i nie patrząc kto dzwoni odebrałam.
- Dzień dobry Nora, co u ciebie słychać? - w słuchawce usłyszałam głos który nie słyszałam od tak dawna.
- Wujek Marcus? U mnie wszystko w porządku. - uśmiechnęłam się mimowolnie.
Wujek Marcus, cóż nie był do końca normalnym wujkiem który przychodzi do ciebie z ciastkami i mlekiem. Mój przyszedł by raczej z papierosami i zgrzewką piwa. Zamiast idealnie wyprasowanej śnieżnobiałej koszuli nosi koszulki ulubionych starych zespołów i sprane jeansy, a niemal każdy centymetr jego ramion pokryty jest tatuażami.
- Chciałbym cię wkrótce odwiedzić, nie widzieliśmy się tyle lat. - usłyszałam jak wypuszcza powietrze.
- Moje drzwi stoją dla ciebie zawsze otworem, nie miałeś przypadkiem rzucić palenia? - dopijając kawę wyrzuciłam papierowy kubek do śmietnika.
- Miałem taki zamiar, u mnie na zamiarach się kończy. - jego śmiech odbił się w słuchawce telefonu - Masz czas w przyszłym tygodniu?
- Pewnie, zaraz wyślę ci adres. - zatrzymałam się przed wejściem uczelni - Przepraszam, muszę już kończyć, zaraz zaczynają mi się zajęcia. - westchnęłam do słuchawki.
- Nie szkodzi, do zobaczenia.
Chwilę potem siedziałam już wygodnie w jednym z foteli na wykładach. Pan Sykes ustawił się na wzniesieniu wyświetlając prezentacje na tablicy multimedialnej. Poczułam, że ktoś dźga mnie w ramię, a później oparcie fotela obok zapadło się pod ciężarem, a osoba siedząca za mną zgrabnie przez nie przeskoczyła.
- Jak się masz? - brunet wyszczerzył się do mnie kładąc nogi na oparciu fotela przed nim.
- Justin? Co ty tu robisz? - szeroko otworzyłam oczy.
- Nie cieszysz się na mój widok? - zrobił minę zbitego psa, widziałam jak kąciki mu drżały kiedy próbował się nie roześmiać.
- Cieszę, ale przecież nie mamy razem wykładów. Ja o czymś nie wiem?
- Nie ma dzisiaj Pani Michaelson, więc przysłali nas tutaj.
- Nie miałam pojęcia. - powiedziałam rozglądając się po wypełnionym po brzegi pomieszczeniu, faktycznie dostrzegłam nowe twarze.
- Siedziałem tuż za tobą, a ty nawet mnie nie zauważyłaś? Ranisz mnie, zazwyczaj jestem bardziej rozpoznawalny, to światło które ze mnie emanuje i te sprawy, sama wiesz.
Parsknęłam śmiechem, a parę głów odwróciło się w naszą stronę.
- Następnym razem będę się rozglądać, obiecuję. - nie mogłam powstrzymać uśmiechu nadal rozbawiona.
- Ja myślę, jeśli będzie inaczej to się do ciebie więcej nie odezwę. - założył ręce za głowę szczerząc się do mnie.
- Nie notujesz? - wskazałam dłonią na pusty blat przed nim, a później na mój zapełniony notatkami.
- Nie muszę - popukał się w skroń - wszystko mam tutaj.
- Przekonamy się o tym na testach. - pokręciłam głową i z uśmiechem na ustach odwróciłam do wykładowcy. 


*

- Napijesz się czegoś? - zapytałam bruneta majstrującego przy odtwarzaczu DVD
- Nie, dziękuje. - mruknął i kiedy na telewizorze pojawił się obraz usiadł zadowolony na kanapie odwracając do mnie głowę - Gotowe.
Razem z Justinem zdecydowaliśmy, że pooglądamy jakiś film. Pozwoliłam wybrać fabułę chłopakowi i wychodząc ze swego z wypożyczalni wzięliśmy film akcji. Rozsiadłam się wygodnie obok niego stawiając maślany popcorn na blacie stolika przed nami. Na ekranie pojawiły się napisy początkowe, a z moich ust uciekło ciche ziewnięcie. Byłam padnięta po całym dniu, cieszę się, że przynajmniej dzisiaj mam wolne od pracy.
- Jesteś zmęczona? - Justin poprawił się na kanapie tym samym przybliżając do mnie.
- Trochę, ale to nic. Dotrwam do końca filmu. - uśmiechnęłam się do niego i podkuliłam nogi pod brodę.

- Oh no proszę, to niemożliwe żeby trafić z takiej odległości. - prychnęłam widząc jak jeden z głównych bohaterów celuje z broni do uciekającej postaci i trafia.
- Wszystko jest możliwe. - brunet zaśmiał się kręcąc głową.
- Ale nie to, trafiłbyś z takiej odległości? Nikt by nie trafił. - przewróciłam oczami biorąc garść popcornu do ust.
- Wątpisz w moje możliwości? - położył dłoń na sercu w wyrazie niedowierzania.
- No skąd, na pewno trafiłbyś w słonia stojącego metr od ciebie, w to nie wątpię. - parsknęłam śmiechem.
- To zabolało. - jęknął i biorąc do dłoni garść popcornu rzucił mi w twarz.
- Hej! - starłam sól z twarzy i również zamachnęłam się przysmakiem.
- Sama zaczęłaś. - powiedział ze śmiechem i otrzepał włosy z resztek kukurydzy.
- To ty we mnie rzuciłeś. - zauważyłam.
- Ale mnie sprowokowałaś i uraziłaś moją dumę. - udał naburmuszonego zakładając ręce na klatkę piersiową - Żądam przeprosin.
- Powiedziałam ci prawdę, powinieneś być mi wdzięczny. - odpowiedziałam strzepując jedzenie z koszulki.
Kiedy się nie odezwał nadal naburmuszony westchnęłam.
- No dobrze. Przepraszam.
- Teraz to nie wystarczy. - cwany uśmieszek pojawił się na jego ustach.
- W takim razie co mam zrobić? - uniosłam brwi spoglądając na bruneta.
- Tutaj. - wskazał na swój policzek.
- Niech ci będzie. - z niedowierzaniem pokręciłam głową nachylając się do niego. Kiedy moje usta miały dotknąć jego skóry odwrócił głowę i wpił się w moje usta przyciągając bliżej siebie tak, że teraz siedziałam na nim okrakiem. Pogłębiłam pocałunek przyciskając się do niego, kiedy on zacisnął ręce na moich biodrach. Atmosfera w pokoju stała się coraz gorętsza, powietrze można by kroić nożem. Justin przeciągał rękoma po moim ciele badając jego krągłości, a ja ulokowałam dłonie po obu stronach jego twarzy. Kiedy odsunęliśmy się od siebie ciężko oddychając spojrzeliśmy sobie w oczy opierając nasze czoła.
- Najlepsze przeprosiny jakie kiedykolwiek dostałem. - sapnął odgarniając kosmyki włosów opadające na twarz, które wysunęły mi się z kucyka.
Do czego zmierza znajomość z Justinem? Tego nie wiem, ale poznajemy się lepiej i to mnie cieszy.
Wysunęłam się z jego i stanęłam na równych nogach.
- Zaraz wracam. - ruszyłam do sypialni, aby wziąć bluzę, bo w mieszkaniu zrobiło się zimniej.
Kiedy wróciłam kanapa była pusta, a lekko pobladły Justin stał obok szarpiąc nerwowo włosy. Co mnie zdziwiło to to, że trzymał mój telefon.
- Coś się stało? - podeszłam bliżej wpychając w międzyczasie ręce w rękawy bluzy.
- Co to jest? - warknął wtykając mi pod nos wyświetlacz telefonu.
- O co ci... - wzięłam telefon do ręki, a kiedy odczytałam wiadomość od anonima na ekranie spojrzałam na chłopka skamieniała na twarzy.

Twój czas dobiega końca. Tik tak, kochanie. 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Justin się dowiedział, a tajemnic przybywa. Między nim, a Norą coś zaczęło się dziać. Ale jak myślicie, dla kogo skończy się to źle?

Hold me close, don't let goWhere stories live. Discover now