Rozdział 13

713 39 4
                                    

Nora 

- Serio Justin, serio? Powierzasz opiekę nade mną facetowi o ksywce 'Rzeźnik'? - założyłam ręce na piersi niezadowolona z zaistniałej sytuacji.
- Nie podoba ci się? To całkiem urocze przezwisko. - zaśmiał się z powrotem kierując autem w stronę Seattle.
- Czy on kiedykolwiek zdejmie te swoją bandanę i kaptur, pokazując mi twarz? Czy będzie chodził jak Zorro już zawsze? I co on ma z głosem? Ma coś z gardłem, czy chce się zabawić w robota? - prychnęłam.
- Odpowiadając na twoje pytania - nie, nie zdejmie, ani jednej z tych rzeczy, ceni sobie prywatność, nikt nie zna jego tożsamości.
- W takim razie skąd ty go znasz Justin? - nie lubiłam zadawać niewygodnych pytań, ale skoro zna tego chłopaka, to na pewno dobrze, to nie wróży.
- Po prostu znam, ok? Może na tym zakończmy zabawę w 20 pytań. - ścisnął mocniej kierownice dociskając pedał gazu.
- Minąłeś właśnie skręt, którym odwiózłbyś mnie do mieszkania. - zauważyłam.
- Dzisiaj śpisz u mnie. - już otwierałam usta, aby się nie zgodzić - Nie ma żadnego, ale. - zaprzeczył nie dając mi dojść do słowa.
- Nie możesz wiecznie mnie chronić. - westchnęłam przeczesując włosy ręką - To nie jest twoje zadanie.
- Mogę i zapewniam ci, że dorwę tego anonima. - zacisnął szczękę skręcając pod swój dom.


*

Leżałam zakopana w pościeli przewracając się z boku na bok, sen nie przychodził, wręcz przeciwnie czułam się bardziej rozbudzona niż zwykle. Westchnęłam i usiadłam prosto, zegarek wskazywał 3 nad ranem. Wygrzebałam się z pościeli i podeszłam do drzwi uchylając je. W domu panowała cisza. Justin powiedział mi wcześniej, że Adam wyjechał, więc byliśmy tylko my. Przeszłam cicho obok pokoju, w którym miał znajdować się brunet i ruszyłam schodami w dół. Kiedy tylko znalazłam się w kuchni wyjęłam z lodówki mleko i nalałam sobie do szklanki przy okazji usadawiając się na stołku barowym. Nerwowo obracając telefon w dłoni popijałam napój. Justin nie miał się dowiedzieć, nie chciałam narażać go na takie niebezpieczeństwo, wokół mnie wszyscy ginęli. Zupełnie jakbym przynosiła pecha, czego się nie dotknę, niszczę. Urządzenie zawibrowało, a ekran podświetlił się ukazując 1 nową wiadomość.

Czyżby nowi gracze dołączyli do naszej gry? Pamiętaj, to ty będziesz miała ich na sumieniu, słodkich snów. 

Do połowy pusta szklanka wymknęła mi się z rąk upadając na podłogę i rozbijając na milion małych kawałków. To prawda, jeśli coś się stanie będzie, to moja wina. Ja ich w to wciągnęłam. Upadłam obok odłamków zbierając je gołymi rękoma, mniejsze kawałki wbijamy mi się w dłonie co całkowicie ignorowałam, ból fizyczny jest w tym momencie o wiele lepszy niż psychiczny. Usłyszałam kroki na schodach, a chwile potem duże dłonie oplatały mnie w pasie i podnosiły z podłogi. Brunet patrzył na mnie z troską na którą nie zasługiwałam i przygarnął do swojej klatki. Kiedy odsunęłam się od niego oczyścił mi dłonie i zaprowadził do łóżka. Nie musiał nic mówić. Otulił mnie kołdrą, a po chwili sam się pod nią znalazł. Przytuliłam się do jego rozgrzanego ciała chcąc zapomnieć o wszystkich problemach. Ciepły oddech owiewał mi twarz, kiedy przyciągnął mnie do siebie bliżej, a chłodna bransoletka na mojej ręce natknęła się na jego rękę. 

- Zdejmij ją, będzie ci wygodniej. - powiedział i zaczął gładzić mnie po włosach. 

- Nie. - zaprzeczyłam, za dużo już wiedział. Nie mogę pozwolić, aby zobaczył to jak słaba potrafię być. 

- W porządku. - westchnął - Spróbuj zasnąć. - zostawił pocałunek na moim czole, a po chwili poczułam jak przychodzi sen. 

*

- Mamo! Błagam nie zostawiaj mnie! Tato! - krzyk rozdarł moje gardło, a słone łzy płynęły po policzkach. Scena którą przeżyłam już setki razy we śnie powróciła zapierając dech w piersiach. 

- Nora, Nora. Obudź się. To tylko sen, tylko sen. - ciepłe ręce błądziły po moim ciele, a głos który do mnie mówił był na skraju załamania się. Zamrugałam powiekami powracając do rzeczywistości. Zmartwiony wyraz twarzy Justina sprawił, że miałam ochotę krzyczeć. Ile jeszcze cierpienia przyniosę temu chłopakowi? 

- Przepraszam. - otarłam łzy siadając - Nie powinnam pozwolić abyś ze mną spał. Za często to się zdarza. 

- Nic się nie stało, wszystko w porządku. - również usiadł łapiąc mnie za rękę - Martwię się o ciebie Nora. - westchnął. 

- Poradzę sobie. - nie wiem, czy chciałam przekonać jego, czy samą siebie. 

- Nie możesz wiecznie radzić sobie sama, musisz pozwolić sobie pomóc. 

Już to kiedyś słyszałam. 

- Nie mogę cię w to wciągać Justin. Nie wybaczyłabym sobie gdyby coś ci się stało, przepraszam. - w tej kwestii byłam pewna.

Wstałam z łóżka i wciągnęłam na siebie w błyskawicznym tępię spodnie i bluzę. Nie obchodzi mnie to jak w tej chwili wyglądam, wiem co muszę zrobić. Nie pozwolę, aby więcej osób przeze mnie zginęło. Nie czekając na jego reakcje wybiegłam z pokoju biorąc po drodze swoje rzeczy. Przy drzwiach założyłam buty i kurtkę, w chwili kiedy wyszłam na zewnątrz poczułam chwyt za ramię, a potem stałam twarzą w twarz z Justinem. 

- Nie pozwolę ci odejść. - złapał mnie za policzki - Nie będziesz w tym sama.
Moją odpowiedź przerwał potężny huk, który sprawił, że upadłam prosto w ramiona Justina. Zdezorientowana i ogłuszona rozglądałam się na wszystkie strony. Kiedy spojrzałam za siebie zobaczyłam samochód Justina, a raczej jego wrak stojący w płomieniach. Języki ognia tańczyły na porannym wietrze, jednak to co było napisane sprejem na drzwiach garażu przeraziło mnie doszczętnie.

CZAS ZACZĄĆ GRĘ, KTO PIERWSZY STRACI ŻYCIE PRZEGRYWA

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Teraz zacznie się prawdziwa zabawa. Do gry między anonimem, a Norą dołączyły nowe osoby. Kto pierwszy straci życie? Jak obstawiacie? Jakieś teorie? 

Hold me close, don't let goWhere stories live. Discover now