Rozdział 12

698 39 4
                                    

Nora 

- Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?! Wiesz kto wysyła te wiadomości?! Nora! - chodził po całym pomieszczeniu szarpiąc za końcówki włosów.
- Nie mogłam ci powiedzieć! Nie wiem co ta osoba jest w stanie zrobić, nie wiem do czego się posunie. - śledziłam wzrokiem sylwetkę bruneta.
- Wiesz co mogło się stać?! - stawiając dwa duże kroki znalazł się obok łapiąc mnie za ramiona.
Jego oczy były ciemniejsze niż zwykle, niemal czarne.
- Nic nie rozumiesz. - pokręciłam głową wyrywając się z jego uścisku.
- Czego nie rozumiem? Rozumiem aż za wiele. Ten człowiek mógł wejść tutaj kiedy spałaś i cię zabić! - ryknął i machnięciem ręki zsunął na ziemie wazon z tulipanami.
Odkąd znam Justina był osobą spokojną, ale to jak zachowywał się w tej chwili przerażało mnie. Zupełnie się nie kontrolował, a przekleństwa wylatywały z jego ust z prędkością światła.
- Uspokój się, wszystko ci opowiem, ale się uspokój. Przerażasz mnie. - krzyknęłam, a kiedy odwrócił się w moją stronę wzrok trochę mu złagodniał. Chwilę potem był już obok mnie przygarniając do swojej szerokiej klatki piersiowej.
- Przepraszam. - westchnął gładząc mnie po włosach - Przepraszam.

- To wszystko. - skończyłam opowiadać.
- Jak mogłaś mi o tym nie powiedzieć?
- Już ci to tłumaczyłam. - westchnęłam bawiąc się palcami.
- Tyle razy pytałem cię o co chodzi, a ty zawsze milczałaś. - mówił dalej wstając z kanapy.
- Nie mogłam pozwolić żeby coś ci się stało. - szepnęłam.
- Potrafię o siebie zadbać. - przymknął powieki ciężko wzdychając - Znam kogoś kto może pomóc. - wychrypiał - Zaraz wracam, muszę zadzwonić.- zgarnął kurtkę z wieszaka wychodząc z mieszkania.
Kiedy wrócił po paru minutach trochę już ochłoną.
- Ubieraj się, poznasz kogoś. - podał mi kurtkę, a ja spojrzałam na niego niepewnie.
- Kogo?
- Wkrótce się dowiesz.


*

- Gdzie my jesteśmy? - rozglądałam się nerwowo po okolicy nie rozpoznając tego miejsca.
- Nie musisz się o nic martwić.
Wyjechaliśmy za Seattle i znaleźliśmy się na polnej drodze, mijaliśmy drzewa i stare zrujnowane domy. To, że jest noc wcale mi nie pomogło, jestem tutaj z Justinem i przez to czuję się spokojniejsza, ale to miejsce mnie nie przekonuje, a zwłaszcza dla tego, że nie wiem nawet kogo mam spotkać i w jakim celu. Po paru manewrach kierownicą samochód zatrzymał się przed starym magazynem, niemal całą jego powierzchnię pokrywała rdza, a jeśli lepiej się przyjrzeć mogło się też dostrzec dziury. Teren wokół magazynu cały pokryty był dawno nie koszoną trawą, która złowieszczo kołysała się na nocnym wietrze. Kiedy wysiedliśmy z samochodu owiał mnie chłodny podmuch, a po moim ciele przeszły zimne dreszcze. Justin zaczął iść w stronę drzwi magazynu, które pod naporem siły chłopaka otworzyły się z piskiem. W środku niemal każdy centymetr pokrywały stare wraki samochodów dzięki czemu łatwo się domyśliłam, że wcześniej znajdował się tu warsztat. Na pierwszy rzut oka nikogo nie było w środku, ale kiedy szliśmy coraz dalej zauważyłam rozpostartą sylwetkę na podziurawionej, starej, pomarańczowej kanapie. Kiedy owa osoba wstała i odwróciła się w naszą stronę zatrzymałam się wpół kroku.
- Spóźniłeś się Bieber. - zmechanizowany głos warknął i strzelając kostkami chłopak podszedł do nas - A wiesz jak tego nie lubię.
Błękitne tęczówki chodź przydymione przez ciemność magazynu połyskiwały w świetle księżyca, którego światło wpadało przez dziury w dachu.
- Myślisz, że tak łatwo tutaj dojechać o tej porze? Mrugniesz i możesz minąć skręt. - chłód w głosie bruneta sprawiła, że przez moje ciało znowu przebiegły dreszcze.
- Do rzeczy. - błękitnooki, bo chyba tak mogę go nazywać zważywszy na to, że nie znam jego imienia podszedł do jednego z samochodów i zwinnie wskoczył na maskę - Czego ode mnie chcesz?
- Przysługi. - Justin podszedł bliżej mnie posyłając dodający otuchy uśmiech.
- Przejdź w końcu do rzeczy, nie mamy całej nocy na twoje pierdoły. - zniecierpliwiony przewrócił oczami.
Stałam i obserwowała całe zajście nie wiedząc co zrobić, ani powiedzieć. Sama nie wiem po co tutaj jestem, a nie chcę rozzłościć, ani jednego, ani drugiego.Co dziwne chłopak o niebieskich oczach wydał mi się wyższy kiedy ostatnim razem go widziałam, ale mogłam źle zobaczyć, było ciemno.
- Chcę żebyś chronił Norę kiedy  mnie nie będzie w pobliżu, będziesz jej pilnować, w skrócie zostajesz ochroniarzem.
Czułam jak szczęka opada mi na ziemie, że co proszę?!
- Żartujesz sobie. - prychnęłam - Nie potrzebuję niańki.
Obie pary oczu zwróciły się w moją stronę, niebieskooki z nutką zdziwienia, a Justin z obojętnością.
- Teraz ja się tym zajmę, znam go - wskazał brodą na chłopaka - i będę miał pewność, że jesteś bezpieczna kiedy ja nie będę mógł cię chronić.
- Nie zgadzam się na to. - pokręciłam zdecydowana głową - Potrafię o siebie zadbać.
W magazynie rozległ się śmiech, zwróciłam oczy na chłopaka siedzącego na masce który krztusił się ze śmiechu ocierając raz po raz oczy. Bandana wydymała się pod naporem powietrza, a kaptur o mało nie zsunął mu się z głowy od gwałtownych ruchów.
- Le-lepszego żartu nie słyszałem. - mówił między oddechami.
- Chcesz się przekonać co potrafię? - uniosłam brwi w wyzywającym geście i położyłam dłonie na biodrach.
- Nie chcę zrobić ci krzywdy maleństwo. - zszedł z maski kierując się w moją stronę.
- Zobaczymy kto komu zrobi krzywdę. - prychnęłam.
- Nora - zaczął Justin.
- Nie, jeśli go pokonam oboje dacie mi spokój i pozwolicie, że zajmę się sobą sama.
- Nie zgadza...
- Zgoda. - Justinowi nie było dane dokończyć - Pokaż co potrafisz. - chłopak rozłożył ręce zapraszając.
Przed oczami stanęła mi pani Darcy z zajęć samoobrony, przypomniałam sobie co wtedy mawiała. Kontrola Nora, kontrola jest najważniejsza. Nie możesz dać wytrącić się z równowagi, bo wtedy zostaniesz pokonana. Skup się dziewczyno, skup! 
Używam kilku chwytów, które blokuje. Po chwili ręka chłopaka wylądowała na moim ramieniu, chcąc przygwoździć mnie do ziemi, zły ruch. Chwytam rękę , uginam nogi i przerzucam chłopaka przez ramie. Uderza o ziemie i leży chwilę zaskoczony na plecach łapiąc powietrze. Zadowolona z siebie odwracam wzrok na zaskoczoną minę Justina.
- Chyba już po spraw... - czuję jak ktoś podcina mi nogi, a chwilę potem ląduję na brudnym żwirze z przyciśniętym łokciem do szyi.
Nie odwracaj wzroku od napastnika, nigdy.
- No to chyba jesteśmy na siebie skazani. - zaśmiał się i kiedy wstał na nogi podał mi rękę - Mów mi Butcher.
I moje plany wzięły w łeb.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Justin ma więcej tajemnic niż Nora, co? Żebyście wiedzieli, że tak. Czyżby Justin zaczął przejmować się losem Nory? A może udaje? Piszcie swoje wersje, jestem ich ciekawa :)
JEŚLI CZYTASZ PROSZĘ SKOMENTUJ. 

Hold me close, don't let goWhere stories live. Discover now