Rozdział 19

604 36 15
                                    

Justin 


- PRZESTAŃ! 


Spocony usiadłem na łóżku. Suchość w ustach, pot spływający po skroni i wzdłuż pleców, ciężki oddech - to to co nigdy nie opuszcza mnie w nocy, od zawsze. Po cichu podniosłem nakrycie, aby nie obudzić skulonej obok mnie dziewczyny. Pospiesznie włożyłem buty, musiałem zasnąć, kiedy Nora poprosiła mnie bym został przynajmniej, aż ona tego nie zrobi. Cholera. Kiedy tylko znalazłem się na zewnątrz budynku głęboko wciągnąłem w płuca zimne nocne powietrze. W tej samej chwili rozdzwonił się mój telefon.

- Czego? - warknąłem przystawiając aparat do ucha.

- Zdołałem się dowiedzieć gdzie przebywa. Masz szczęście, aktualnie przebywa w Seattle. - zmęczony głos sprawił, że się wyprostowałem.

- Widzę, że ci się udało Tom. - mały uśmiech wkradł się na moje usta - W takim razie powiedz, gdzie się zatrzymał?



*


Piętnaście minut później byłem pod wskazanym adresem. Była spora szansa, że go nie zastanę, ten potwór nie sypia nocą, po tym co robi trudno mi uwierzyć w to, że może zasnąć. Wszedłem pewnym siebie krokiem przez główne wejście i skierowałem się do lady za którą siedziała młoda brunetka.

- Dobry wieczór. - pomińmy to, że jest środek nocy - Proszę powiadomić gościa z pokoju 223, że przyszedł Justin.

Dziewczyna spojrzała na mnie niepewnie po czym chwyciła za słuchawkę, zamieniła kilka słów po czym spojrzała na mnie.

- Oczekuje pana. - wskazała na długi korytarz, gdzie znajdowały się windy.

Drzwi były uchylone, niemal zapraszające aby wejść do środka. Pchnąłem je i zobaczyłem postać stojącą tyłem do mnie, podszedłem bliżej zaciskając szczękę. Kiedy się do mnie odwrócił nie miałem ochoty na nic innego jak wyjść.

- Co mogę dla ciebie zrobić?



Nora 



Gdy się obudziłam Justina już nie było. Przetarłam zmęczone oczy, aby rozjaśnić obraz widzenia. Dochodziła 10 rano. Wstałam z łóżka wzdrygając się na zimno promieniujące z podłogi. Wyjęłam z komody świeżą bieliznę, przetarte jeansy, oraz czarny t-shirt i skierowałam się do łazienki. Po wykonaniu podstawowych czynności zjadłam śniadanie, po czym usiadłam na kanapie przewijając listę kontaktów w poszukiwaniu Chloe. W oczy rzuciła mi się biała koperta leżąca pod stertą książek. Zaraz po pogrzebie babci przyszedł do mnie mężczyzna, który przekazał mi tę kopertę twierdząc, że to ostatnia wola babci. Nie otworzyłam jej do tej pory. Sięgnęłam po podniszczoną kopertę przejeżdżając palcami po pochyłym piśmie babci układającym się w moje imię. Delikatnie rozerwałam kopertę żeby nie uszkodzić jej zawartości. Wyjęłam z niej zgiętą w pół kartkę. Otworzyłam ją śledząc wzrokiem tekst napisany w środku.


Droga Noro


Jeśli czytasz ten list to znaczy, że mnie zabrakło już, aby być teraz obok Ciebie. Pierwsze co chciałam napisać Ci w tym liście to to jak bardzo Cię kocham. Odkąd Twoi rodzicie zginęli stałaś się dla mnie centrum wszechświata i pozostaniesz nim na zawsze. Nie płacz z mojego powodu, widocznie nadszedł już mój czas. Wiem, że jesteś silną młodą kobietą, która poradzi sobie w życiu z największymi przeszkodami. Masz wokół siebie ludzi, którzy Ci pomogą. Żałuję, że nie zobaczę jak wychodzisz za mąż, ani moich słodkich wnuków. Ale wiedz, że zawsze będę przy Tobie. Byłam, jestem i będę częścią Twojego serca, serca które musi bić, aż nastanie jego czas. A Twój dziecinko jeszcze nie nadszedł i długo nie nadejdzie. Musisz być silna, musisz twardą stąpać po ziemi i dążyć do swoich celów. Nigdy nie dawaj zamieść się pod dywan. Jesteś gotowa, aby stać się tym kim zawsze chciałaś ty i Twoi rodzice. Wierzę, że to osiągniesz. W kopercie znajdziesz coś co na pewno Ci się przyda. Wiem, że mogę zostawić Cię gotową na wszystko. Kocham Cię, kruszynko. 

Hold me close, don't let goWhere stories live. Discover now