Rozdział 7

832 53 6
                                    

Nora 

Panicznie rozglądam się po pomieszczeniu szukając czegoś co pomogłoby mi w obronie. Pierwsze co rzuca mi się w oczy jest lampa stojąca na komodzie. Zaczynam powoli czołgać się w tamtą stronę kiedy rozlega się pukanie do drzwi, nieruchomieję. Napastnik odchodzi ode mnie i otwiera drzwi, do pomieszczenia wchodzą dwie postacie.

- Stary, ty to jednak jesteś idiotą - parska jeden uderzając drugiego w tył głowy. - To nie jest Taylor!

- Jak to nie? - obrusza się - Jest!

- Nie, nie jest? I co ona do cholery robi na ziemi? Miałeś jej nie dotykać pacanie!

- To było niechcący. - broni się.

- Jesteś idiotą Carter. Nie umiesz odróżnić dwóch dziewczyn od siebie, nawet po ciemku widzę, że to nie jest ona! - jego sylwetka zaczyna poruszać się w stronę przeciwległej ściany, a kiedy pstryka włącznikiem pokój zalewa fala światła. Mrużę oczy, zaraz potem mrugając żeby przyzwyczaić się do światła.

- Widzisz imbecylu?! - wskazał na mnie - Pewnie gdybyśmy tu nie przyszli oberwałbyś tą lampą.

Faktycznie, przybliżyłam się na tyle, że z łatwością dosięgnę lampy.

- Przepraszamy, ten idiota pomylił cię z kimś innym. - wysoki, muskularny blondyn podchodzi do mnie kucając aby zrównać się ze mną. Jego oczy okalają długie rzęsy, których pozadrościła by mu niejedna dziewczyna, a błękitne oczy wpatrują się we mnie. Włosy opadają mu na czoło przez częste przeczesywanie ich rękoma, a pełne usta wyginają się w uśmiechu. Wyciągnął do mnie dłoń pomagając mi wstać. Nie odzywałam się, co miałam powiedzieć? Że wszystko jest okej? Nie, nie jest, myślałam, że zejdę na zawał.

- Jestem James, a to Carter i Eric. - wskazał na pozostałą dwójkę - Mam nadzieję, że nie przestraszyliśmy cię za bardzo, ale widzę, że sama dobrze byś sobie poradziła. - uśmiechnął się pokazują przy tym śnieżnobiałe uzębienie.

- Chyba tak. - odezwałam się kiedy odzyskałam głos.

- W ramach rekompensaty za kolegę ćwoka może postawię ci drinka?

- Nie, ale dziękuję za propozycję. Muszę znaleźć przyjaciela. - skinęłam uśmiechając się delikatnie i ruszając do wyjścia z pokoju.

- W takim razie może zdradzisz mi przynajmniej swoje imię? - usłyszałam za sobą kiedy otwierałam drzwi.

Obróciłam się przez ramie patrząc na blondyna.

- Nora. - rzuciłam po czym wyszłam pozostawiając ich za sobą.

- Gdzie byłaś? Szukałem cię. I dlaczego wyglądasz tak jakby ktoś cię nieźle poturbował? - Dylan podszedł do mnie kiedy tylko znalazłam się w pomieszczeniu wypełnionym ludźmi po brzegi.

- W łazience. Miał miejsce mały incydent. - wzruszyłam ramionami przygładzając włosy, żeby chodź trochę doprowadzić je do porządku.

- Jaki incydent? - nie odpuszczał przepychając się zaraz za mną przez tłum.

- Zwykła pomyłka. - krzyknęłam usadawiając się na stołku barowym - Podoba ci się tamta blondynka? - zmiana tematu prawie zawsze działa.

- Jest ładna, ale nie w moim typie. - wzruszył nonszalancko ramionami skinąwszy do barmana. 

- A jaki jest twój typ? - uniosłam brwi w rozbawieniu.

- Ogniste rude. - oblizał wargi - Tak, zdecydowanie. - przytaknął potwierdzając swoje słowa.

Hold me close, don't let goWhere stories live. Discover now