Rozdział 9

809 39 4
                                    

Nora

- Masz mi w tej chwili powiedzieć co się u licha dzieje. - Dylan ciągnie mnie korytarzami, aż znajdujemy się w małej wnęce.
- O co ci chodzi? - rzuciłam zdezorientowana.
- O to. - wyjął z kieszeni bluzy dwie czarne koperty i mi je wręczył - Kiedy przeczytałem swoją zabrałem Chloe jej, musiałem ją okłamać.
Otworzyłam jedną z kopert analizując co jest napisane na kartce w środku.

Twoja przyjaciółka kłamie, a ty nawet nie domyślasz się jak wielkie jest to kłamstwo. 

Podniosłam wzrok na przyjaciela o mało nie upuszczając kartki. Nie, to się nie może dziać, on nie może wiedzieć.
- W drugiej jest to samo, sprawdziłem. - założył ramiona na klatkę piersiową przypatrując się mi uważnie.
- To musi być jaka pomyłka lub żart. - wydukałam nadal oszołomiona tym, że ta osoba chce wciągnąć w to moich przyjaciół.
- Jeśli natychmiast nie powiesz mi co jest grane idę do Chloe i mówię jej wszystko. - syknął, ale widziałam na jego twarzy malującą się troskę.
- Ktoś robi sobie ze mnie głupie i mało śmieszne żarty. - wzruszyłam ramionami przybierając najbardziej obojętny wyraz twarzy na jaki było mnie teraz stać.
- Kłamiesz. 
- Dylan - zaczęłam spokojnie - to co się dzieje nie dotyczy ciebie, ani Chloe. To dotyczy mnie i muszę się z tym uporać sama, nie będę was w to wciągać.
- Pomogę ci, ale musisz powiedzieć mi co jest grane. - nachylił się łapiąc mnie za ramiona.
- Nie mogę, nie mogę cię w to wciągać, to za duże ryzyko. A gra rozgrywa się o ogromną stawkę. - odpowiedziałam odwracając głowę, aby nie patrzeć w jego pełne bólu oczy.
- Nie możesz radzić sobie ze wszystkim sama, musisz czasami dać sobie pomóc. Całe życie mi pomagasz, natomiast sama nie chcesz pomocy od nikogo. - wyprostował się i kręcąc głową zaczął się ode mnie oddalać.
Te słowa trafiły mnie prosto w serce, rozważałam wszystkie za i przeciw. Czy mogę mu powiedzieć? Co zrobi wtedy anonim? Dylan przecież już jest wciągnięty w grę tego psychopaty, ale czy nie narażę go na jeszcze większe niebezpieczeństwo. Jeśli mu nie powiem stracę go.
- Dylan! Zaczekaj. - krzyknęłam na co odwrócił się z powrotem do mnie podchodząc.
Uniósł brwi w niemym pytaniu.
- Powiem ci. - szepnęłam spuszczając głowę.
Usiedliśmy opierając się o ścianę, przyciągnęłam kolana pod brodę, natomiast Dylan wyprostował swoje długie nogi i czekał cierpliwie aż uporządkuje myśli. Opowiedziałam mu wszystko, pomijając szczegół tego, że prześladowcy zależy na mojej śmierci, co oświadczył mi przy ostatnim spotkaniu. Na twarzy przyjaciela po kolei pojawiały się rożne emocje - zaskoczenie, troska, ból, a na końcu czysta złość.
- Musisz iść z tym na policję. - skoczył na równe nogi nerwowo się przechadzając i uciskając skronie.
- Wiesz przecież, że nie mogę, nie mogę zaryzykować, a ten ktoś doskonale wie, że tego nie zrobię. - pokręciłam zrezygnowana głową.
- Będziesz spała od dzisiaj u mnie. - stanął w miejscu z wyrazem determinacji na twarzy.
- Dam mu tym satysfakcję.
- Nora, ta osoba była w twoim mieszkaniu. - wycedził przez zęby - Nie wiemy jak, ale ma do niego dostęp.
- Gdyby chciał zrobić mi krzywdę, zrobiły to ostatnim razem, wyraźnie dał mi do zrozumienia, że gra ze mną w jakąś chorą grę.
- Musimy powiedzieć Chloe, musi mieć się na baczności. - w frustracji przeciągnął dłonią po i tak zmierzwionych już włosach.
- Nie! - krzyknęłam również wstając - Nie możesz jej nic powiedzieć, ryzykuję mówiąc o tym tobie, nie mogę stąpać po tak cienkim lodzie. Chloe sobie z tym nie poradzi.
- W takim razie co chcesz zrobić, jaki masz plan?
- Muszę czekać na dalsze poczynania tej osoby, nie wiemy o niej nic, nie mamy wyboru jak tylko czekać. Nie martw się, nie jestem tak bezbronna jak ci się wydaje.
- Niby jak się obronisz?
- Po pierwsze babcia wysyłała mnie na lekcje samoobrony do domu kultury żebym mogła się wyładować w inny sposób niż wlewać w siebie alkohol w twoim towarzystwie, a po drugie - przerwałam nie będąc pewna jak chłopak zareaguje na tą wiadomość - mam w mieszkaniu broń.
Dylan wytrzeszczył na mnie oczy otwierając usta w zdumieniu.
- Skąd? - zapytał kiedy szok minął.
- Mieszkając w takiej dzielnicy muszę mieć się czym bronić, musiałam się bardzo postarać żeby ją zdobyć. Nie martw się, nie używałam jej jeszcze, ale poszłam parę razy na strzelnice.
Jego oczy rozszerzyły się jeszcze bardziej, nawet nie wiedziałam, że jest to możliwe.
- Czy ja cię aby na pewno znam? - sapnął wypuszczając powietrze ze świstem.
- Znasz. - zaśmiałam się kręcąc głową - Tylko nie z tej strony kiedy muszę chronić osoby mi bliskie. A uwierz, lepiej się wtedy do mnie nie zbliżać.
Uśmiechnął się przyciągając mnie do siebie.
- Po tylu latach nadal potrafisz mnie zaskoczyć. - szepnął w moje włosy.

Hold me close, don't let goWhere stories live. Discover now