Rozdział 12

116 7 1
                                    

- Halo? Kto tam? Nie mam teraz czasu na rozmowy. - Toya nie był pewny czy powinien teraz przeszkadzać jego bratu, szczególnie że jutro ma się pobrać. Rozłączył się nic nawet nie mówiąc.

- - - U Shoto - - -

- Hmm? Rozłączył się. - powiedział sam do siebie Sho.
- Kochanie kto dzwonił? - zapytał jego narzeczony
- Nie wiem nie interesuje mnie to. - odparł chłopak.
- A powinno, a co jak to Tomura? - Przekonał go, Shoto chwycił za telefon i popatrzył na zapis rozmów aby zobaczyć kto dzwonił. Na początku myślał że to partner jego brata, ale się mylił. Nie on dzwonił, dzwonił Toya.
- Co jest kurwa. - powiedział
- Miałeś nie przeklinać Sho. - skarcił go Izuku. To kto dzwonił?
- Mój brat.
- Natsuo? - zapytał izuku. - Co chciał?
- Nie, nie on właśnie. Dzwonił Toya, ale jak odebrałem nic nie powiedział. Spróbuję do niego oddzwonić. - I tak zrobił, rozległ się dźwięk dzwonienia.

1 sygnał.

2 sygnał.

3 sygnał.

Nikt nie odebrał. Nie wiedział co się dzieję. Ani dlaczego. Zaczął z niewiadomego powodu płakać. Jego partner zaczął pukać do drzwi i pytać czy wszystko w porządku. Chciał wejść ale ten go powstrzymał mówiąc,że wszystko ok i że ma nie wchodzić bo wciąż jest w stroju do ślubu a według tradycji nie mogli się widzieć przed ślubem.

- - - Dom Keigo - - -

- Dlaczego nie odebrałeś? - zapytał Keigo który cały ten czas siedział koło niego. Toya nic nie odpowiedział. Źle się czuł, wiedział że nie powinien wracać do Japonii.

Wstał z kanapy i wyszedł z mieszkania jego przyjaciela. Nie wiedział gdzie się uda, ale w tej chwili go to wcale nie obchodziło. Chciał się stąd wynieść. Czuł, że przez niego wszyscy cierpią. Najpierw Keigo, potem Tenko, a teraz jego brat. Toya sądził ze potrafi tylko ranić bliskich. Może powinien to skończyć?

Nogi zaprowadziły go nad jakąś łąkę, Toya zaczął się rozglądać i zobaczył spokojnie płynący mały strumyczek, był tak czysty, że było przez niego wszystko widać. Wokół wszędzie rosły piękne kwiaty, a kawałek dalej był mały domek. Wyglądał na opuszczony. Toya poszedł w jego stronę. Nie wiedział po co ale uznał, że skoro i tak już tu jest to co mu szkodzi tam zajrzeć.

Wszedł do domku. Mimo, że z zewnątrz wyglądał na nieźle zniszczony to w środku był nie ruszony. Wyglądał pięknie chodź był cały zakurzony. Toya obszedł cały domek z zewnątrz i wewnątrz i szczerze polubił to miejsce, było tu tak pięknie i spokojnie. Uznał, że może odnowi to miejsce i wspólnie z Keigo tu zamieszkają? Zaraz co. O czym on myślał? No właśnie, Keigo. Przed chwilą zostawił go w jego mieszkaniu i wyszedł bez słowa. Musiał wrócić do jego mieszkania i go przeprosić. Może kupi mu jakieś kwiaty i czekoladki? Nie wiedział czy to dobry pomysł w ramach przeprosin, ale pobiegł do najbliższego sklepu, który znajdował się za małym laskiem, który otaczał tą piękną łąkę.

Kiedy już wszystko kupił jechał taksówką pod budynek, w którym mieszkał jego przyjaciel. Jak już dotarł na miejsce to szybko wezwał windę. Chwilę musiał czekać aż ta zjedzie, ale to było typowe w tak dużych budynkach. Winda przyjechała a on od razu do niej wsiadł.

Jak już dojechał na samą górę wszedł bez pukania do mieszkania Keigo. Kiedy wszedł ujrzał Keigo stojącego ze zdziwiona miną w przedpokoju. Jak tylko go zobaczył to go przytulił i powiedział żeby nigdy więcej tak nie robił. Bardzo się o niego martwił. Toya go przeprosił i dał mi kwiaty wraz z czekoladkami. Blondyn był ewidentnie szczęśliwy i raz jeszcze go przytulił po czym go niepewnie pocałował. Toya odwzajemnił pocałunek i przez chwilę stali tak całując się w holu. Obaj odwrócili się w stronę salonu i zobaczyli, że Sho i Izu wpatrując się w nich z szokiem.
- Toya...? - wyszeptał Shoto wpatrując się w niego.

- - - - - - - - - - - - -

Jeżeli są błędy to przepraszam ale pisze z telefonu. Jeśli chcecie możecie oceniać rozdziały w komentarzach <3

,,Paradoks&quot; Z Shigadabi na HotwingsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz