Rozdział 3 - Mecz

140 11 3
                                    

Rozdział 3 - Mecz

Półtora roku wcześniej (Nie licząc pstryknięcia)

Usiadła na trybunach rozglądając się w około. Nic nadzwyczajnego, zwykły mecz pomiędzy dwiema szkołami. Różnicą było tylko to, że były to szkoły z Queens i Brooklyn'u. Mecz był dawno planowany... Ona uważała jednak, że to głupie choć kibicować swoim będzie. Minęło pół godziny i zaczęły sie pokazy. Drużyny czirliderskiej jej szkoły nie było widać... W pewnym momencie całkiem niespodziewanie podbiegła do niej jedna z koleżanek z drużyny.

-Podtruli naszych... Brakuje nam jednej tancerki.-Szepnęła jej na ucho.

-A rezerwowe?

-Wszystkie biorą udział. Jesteś nam niezbędna.

-Daj mi chwilę.

Ruszyła do szatni. Minęła kogoś w progu. Nie zwróciłaby uwagi gdy to nie był chłopak z szkoły, z którą akurat rywalizowali. Szturchnęła go i popchnęła na ścianę. Chłopak był od niej wyższy. Patrzył na nią szczenięcym wzrokiem. Wiedziała, że walnęła go na tyle mocno by zabolało. Sykną z bólu gdy uderzył głową w ścianę.

-Co ty tu robisz?!-Warknęła.

-Przechodzę. A czego pannica z Brooklyn'u ode mnie chce?-Miał przyjemny głos ale wyczuwała w tonie nutę sarkazmu.

-Już nic. Śpieszę się.-Ruszyła dale ignorując go.

Przebrała się w tą krótką spódniczkę i zgarnęła pompony. Wybiegła tym śmiesznym a la truchtem z resztą drużyny. Skakał salta mimo tego, że lekarz wyraźnie jej tego zakazał przez jej niedowagę graniczącą z nie do żywieniem godnym anorektyczki. Zignorowała jednak to. Nie była anorektyczką po prostu nie czuła głodu. Nie czuła potrzeby jedzenia. Lubiła jeść i to bardzo ale nie czuła takiej potrzeby. Miała stwierdzoną anoreksję choć mogła tłumaczyć lekarzowi, że zjadłaby hamburgera z frytkami i poprawiła sobie kubkiem lodów ale on nadal upierał się przy swojej diagnozie. Głupota i to czysta. Skała salta i tańczyła łapiąc łapczywie powietrze. W końcu przyszegł czas na piramidę... I wyrzucenie jej w powietrze... Miała walnąć podwójne salto i mieli ją złapać... Coś poszło jednak nie tak.

Zmierzała w stronę trawnika. Nieubłaganie. Jednak była już gotowa na spotkanie z ziemią. Jednak nie spotkała się z nią twarzą. Otworzyła oczy. Zamrugała trzykrotnie. Złapał ją tan sam chłopak którego wcześniej trzepnęła. Uśmiechnęła się do niego.

-Gdzie tak lecisz? -Zapytał odwzajemniając uśmiech.

-No chyba spadam.-Mruknęła lekko oszołomiona

-Nic ci nie jest?-Spytał troskliwie.

-Dziękuję. Życie mi ratujesz.

-Drobiazg.

***

Oniemieli. Przeskoczył cztery metry. Kto by sie spodziewał! Peter nigdy wcześniej nie wykazywał takiej sprawności fizycznej. Złapał jeszcze tą z Brooklyn'u! Wszyscy zaniemówili. Między trybunami rozszedł się szum. 

Chłopak z Queens ratuje zawody? Naprawdę Parker? Dziewczyna Była niezwykle chuda. Dla niego ważyła prawie nic. Od kąt ugryzł go ten pająk wiele sie zmieniło. Ledwo co nauczył się panować nad zmysłami... A okazało sie, że ma ich teraz 6! "Ratujesz mi życie."-Tak mu powiedziała. Pierwsza uratowana przez niego osoba jest z Brooklyn'u. Uratował... To właśnie będzie robić! Pomagać. Wiedział, że na meczu byli zaproszeni przez dyrekcję Avengersi... Jakoś się tym nie przejął...

Zrobiło się zamieszanie... Nie znał tej dziewczyny ale uśmiech miała śliczny. Ślicznotka taka... Szybko odgonił od siebie te myśli. Przecież widzą się pewnie pierwszy i ostatni raz.

☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆☆

I jak wrażenia?

Jeszcze Mi Podziękujesz  (Marvel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz