Rozdział 10 - Trup

97 7 0
                                    

Rozdział 10 - Trup

Wrócili około czwartej rano. Cały strach uleciał... Ona obudziła sie dopiero o siódmej i poderwała sie do pionu lekko zdezorientowane gdzie jest. Syknęła cicho kiedy stanęła na równe nogi i rozglądnęła się dokładniej. Poznała pokój i usiadła z powrotem.

On siedział oparty o przesuniętą już na swoje miejsce komodę. Samym rankiem wpadł do niego pan Barnes wszystko mu wyjaśnił. Nie było to łatwe gdyż Peter zanim zdążył cokolwiek powiedzieć usłyszała już ze cztery wiązanki soczystych przekleństw... Wyjaśnił wszystko i Bucky był tym zdziwiony. Peter z ciekawości dlaczego była to tak silna reakcja na brak dziewczyny u siebie wyjrzał na korytarz. Momentalnie zbladł. Na podłodze odciśnięte czerwoną jak krew farbą odciski butów klauna... Potem powoli ruszył w stronę pokoju dziewczyny. Najpierw poczuł cierpką woń siarki, a następnie słodka, mdlącą woń świeżej krwi... Pokój dziewczyny był zdemolowany. Zaglądną więc do łazienki kierując się zapachem. Zemdliło go i odruchowo zrobił dwa szybkie kroki w tył. Łazienka była zbryzgana posoką. Przygryzł dolną wargę gdy skierował wzrok na wannę pełną cuchnącej zabarwionej na szkarłat wody... Pod prysznicem był wisielec wyglądający jak lalka z porcelany. Na lustrze było napisane - jak zdążył się zorientować - krwią "Jeszcze wrócę i zostaniesz moim arcydziełem". Wisielec był ubrany w lnianą sukienkę, skóra została permanentnie wybielona, oczy zaszyte guzikami tak samo jak i usta, włosy posklejane były od krwi i tworzył makabryczny obraz lalki. Zabił niewinną kobietę... Wypadł stamtąd jak oparzony ze strachem w oczach i pierwsze co zrobił po dotarciu do salonu to powstrzymał torsje* wywołane obrzydzeniem. Blady jak ściana oparł sie o framugę.

-Widziałeś?-Spytał go Steve.

-Jak to w ogóle się stało, że ona znalazła się u ciebie?-Zapytał Stark.

-Wpadła do mnie w nocy, spanikowana...-Powiedział spokojnie.-Stwierdziła, że coś jest nie tak. Potem usłyszałem kroki... Tak widziałem tą masakrę u niej w pokoju...

-Nie powinieneś tam wchodzić.-Powiedział zatroskany Stark.

-To nie pierwszy wisielec we krwi, którego przyszło mi oglądać.-Mruknął.-Statystycznie zbyt wielu ludzi kończy ze sobą... Zaczynam patrol rano o czwartej i czasem się zdarzy, że znajdę wisielca lub innego samobójcę... Ryzyko wliczone w pracę. Jednak to przechodzi ludzie pojęcie...

-Peter nie mieszaj sie w to bardziej niż musisz i opowiedz nam wszystko co widziałeś, słyszałeś i co takiego wyrabiała Willow.-Powiedział zbyt spokojnym tonem Bucky.

Siedziała nie na swoim łóżku ale na sofie w pokoju Petera... Przeszedł ją dreszcz kiedy przypomniała sobie wydarzenia z późnego wieczora. Westchnęła głośno ale zawahała sie przy drzwiach. Postanowiła zostać w pokoju przyjaciela aż do jego powrotu. Wiedziała doskonale, że Avengersi wrócili ale miała też silne wrażenie, że u niej w pokoju coś sie stało i na pewno to nic dobrego. W głębi serca wiedziała że będzie musiała pójść tam po swoje rzeczy, przebrać się i może napisać coś w końcu na strumieniu na YT... Jednak miała wrażenie, że morderca o tak skomplikowanym profilu psychologicznym nie zostawiłby jej bez "prezentu". Peter wrócił do pokoju po jakiejś godzinie. Willow nadal siedział w tej samej pozycji co ją zostawił. Gdy go zobaczył przekrzywiła nagle głowę w bok tak aby spojrzeć mu w oczy.

-Mam nie wracać do siebie tak?-Spytała niesamowicie spokojnie.

-Tak.-Odpowiedział.-Skąd wiesz?

-Czytałam wiele na temat kryminologii, tworzeniu portretów psychologicznych czy biografii morderców żeby nie mieć wrażenia, że pokój będzie w kiepskim stanie...

-Rozumiem cię... Co zamierzasz zrobić?

-Koczować u ciebie.-Zaśmiała się.-Podejrzewam, że Stark ma zagwozdkę jak wogule się on tu dostał. Z góry uprzedzam... Nie wiem. Wiem tyle że to klaun.-Przeszedł ja dreszcz.

-Boisz się? Serio? Ty wielka i nieustraszona poszukiwaczka opuszczonych budynków?!-Zaśmiał się.

-Tak boje się.-Warknęła z oburzeniem.-Ciężko sie przyznać ale tak boje się.

-Mogę wiedzieć czego?

-Głupi jesteś. Jestem na celowniku mordercy-klauna.-Fuknęła rozwścieczona.

Willow miała wyjebane na to czy jest żywa czy wręcz przeciwnie, martwiło ją to że to klaun. Bała się klaunów od małego i jakoś nie widziała w nich nic zabawnego. Gdyby nie świadomość, że w środku tego odrażającego kostiumu jest żywy człowiek podpaliła by ten kostium. Może jak chodzi o tego mordercę to podpaliłaby bez zawahania i jego? Tak. Zmarszczyła brwi i spojrzała w kierunku okna. Uśmiechnęła się widząc nadchodzące chmury deszczowe. Dźwięk deszczu jest cudowny... Jednak z drugiej strony psuje jej plan urbexu. Przygryzła w milczeniu dolną wargę.

-Nad czym tak dumasz?-Zagadnął pop dłuższej chwili Peter.

-Nad tym jak pozbawić cię życia...-Warknęła nadal zła.

-Oj nie złość się.-Szturchną ją łokciem kiedy usiadł obok niej.

-Nie jesteś nieznośny... Ale chyba dlatego jeszcze cię nie zlałam.-Mruknęła lekko zmyślonym tonem.-Gdyby nie to obiłabym ci klejnoty rodowe.-Uśmiechnęła sie drapieżnie.

-Zaczynam sie ciebie bać.

-Powinieneś.-W oczach pojawił się jej drapieżny błysk.-Mało jeszcze o mnie wiesz, przez to cię lubię.

-Serio?

-Oczywiście kujonie.

Usłyszeli pukanie o drewnianą framugę drzwi. W progu pojawił sie Stark we własnej osobie. Willow uśmiechając się drapieżnie pomachała mu przebierając palcami. Pomalowane na czarno dość długie paznokcie przyprawiały o dreszcze ale Tony tylko uniósł jedną brew.

-No milusińscy Willow dostaniesz nowy pokój Wdrożyliśmy nowe środki ostrożności. Więc tak...-Ziewnął.-Jeden z nas zawsze będzie w bazie, na którymś piętrze i Peter też będzie tu siedział...

-Pan usypia na stojąco, proszę iść odespać ja sobie poradzę.-Powiedział łagodnie dziewczyna.-Adrenalina jest jak narkotyk tak jak kofeina w za dużych ilościach.

-Oczywiście Terminatorze.

Stark ruszył dalej korytarzem. Słyszeli tylko oddalające sie ciężkie kroki. Willow popatrzyła Peterowi w oczy. Uśmiechnęła sie. Miała wrażenie, że on ją zrozumie. Był fajny jak na kujona i naprawdę miły... Miała wrażenie, że jak na osobę z Queens nie ma do niej wielkiego urazu. Zaczynała go lubić zbyt jak na jej standardy. Za bardzo...

-Co jest w moim pokoju?-Wypaliła do niego nagle.

-Trup w łazience.

-Ma zaszyte usta i guziki zamiast oczu?-Spytała lekko drżącym głosem.

-Tak.-Przełkną głośno ślinę przez co wiedziała, że widział te masakrę na własne oczy nie tylko na zdjęciach.

-Nie chcesz wiedzieć do widziałam w tamtym budynku.-Powiedziała groźnie.-Wolę tego nie wspominać.

-Dobrze, nie naciskam.





torsje*- Mdłości lub odruch wymiotny, słowo pochodzi od słowa tors













***************************************

Witajcie w następnym rozdzialiku!

Wiem rzadko tu jestem ale to dlatego, że chcę wygrać zakład z ojcem. Założyłam się, że jeśli będę mieć świadectwo z paskiem to dostane maszynkę do tatuażu i po prostu muszę to wygrać za wszelką cenę.

PAPA

Jeszcze Mi Podziękujesz  (Marvel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz