Rozdział 20 - Oko w oko

31 5 0
                                    

Rozdział 20 - Oko w oko

Zacisnęła pięści mocniej. Zadarła podbródek. Zaśmiała się szaleńczo. Widziała jak facet w przebraniu klauna uśmiecha się do niej szyderczo. W jego dłoniach zmaterializował się nóź. Willow wiedziała, że postradała zmysły... Ale to wiedział już dawno. Stanęła nie dalej niż dwa metry od niego. Czuła, że on cuchnie śmiercią i chemikaliami. Uznała to jednak za całkiem normalny zapach mordercy. Słodkawa woń śmierci nadal drażniła jej nozdrza. 

Choć można było uznać ją za wariatkę to doskonale zdawała sobie sprawę ze swojego położenia. Wiedziała że nie jest sama. Postanowiła być przynętą. Postanowiła sie wystawić. Chciała żeby to on teraz zagrał w jej grę.

-Widzę, że humor ci dopisuje.-Warknęła.-Spójrz mi w oczy i powiedz mi co widzisz potworze.-Wyszczerzyła sie.

Facet cofną sie dwa kroki w tył. W oczach dziewczyny widniała chęć mordu. Błysk pozbawiony ludzkich uczuć czy współczucia. Czysta wściekłość pochłaniająca jej serce... Facet zachowywała się tak jakby sie jej wystraszył. Rozbawiło ją to. Ekscytacja mieszała sie z adrenaliną, czuła, że ledwo nad sobą panuje. Dawno nie czuła tak silnych emocji.

-Co mowę ci odjęło?!-Warknęła, powstrzymując parsknięcie śmiechem...-Przecież tylko potwór może się równać z potworem! Zatańczmy i zobaczmy kto wygrał naszą małą grę! Zatańcz ze mną ostatni taniec przed swoją śmiercią!

-To jeszcze nie czas na końcowe rozdanie.-Powiedział przerażająco spokojnym głosem.-Wszystkiego najlepszego Willow.- I zniknął.

Willow zawyła wściekła. Nosz kurwa! Była tak blisko...  Zrobiła sie jej nawet przykro... Zyskała jednak jedną ważna informację... To nie tak miało wyglądać! Odwróciła się i ruszyła po schodach w dół. Bucky stał w salonie. Był blady, zaraz za nim wpadł Clint.

-Zwiał.-Powiedział Willow.

-Willow nic ci nie jest?-Zapytał Bucky ignorując spojrzenie Clinta.-Coś ty sobie wyobrażała?!

-Nic mi nie jest. Wiedziala że jesteśćie jeszcze przed domem wiec stwierdziłam że zdążycie z odsieczą... Ale tylko sie wkurwiłam bo ten (wyzwiska i przeleństwa) skrwysyn sobie ze mną pogrywa.

Bucky spojrzał jej w oczy. Szalała w nich furia i zimna chęć mordu.

-Wiec teraz...-Zaczała czując e adrenalina nadal szmi jej w uszach.

-Willow oficjalnie cię adoptuję.-Powiedziała jej Bucky.-Clint daj znać reszcie ja zabieram ją spowrotem do wieży.

-Dobra. Miej ją na oku.

Wrócili do samochodu a dziewczyna poczuła, że gdyby źle oszacowała swoje szanse... Była by martwa... Pod skórą czuła że cała ta sprawa jest dziwna ale cóż - bywa.

-Willow.-Odezwal sie Bucky.-Nie powinnaś była tak ryzykować...

-Wiem. Wydaje mi sie to wszystko dziwne... Wiesz myślę że on nie spodziewała sie moich odwiedzin a tym bardziej, że byłabym gotowa próbować go zabić... Myślę, że jak na razie jeden dla mnie.-Uśmiechnęła sie złowieszczo.- On tak po prostu zniknął

-Oj dziewczyno będę mieć z tobą ciekawie...-Westchną po czym uśmiechną sie pod nosem. Miała tupet żeby stanąć z mordercą twarzą w twarz... Oko w oko. Ba mało tego chciała go zabić.

Jeszcze Mi Podziękujesz  (Marvel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz