Rozdział 15 - Tom

38 6 0
                                    


Rozdział 15 - Tom

Nie była zaskoczona jego wizytą. Bardziej zdziwił ją fakt o jakiej porze jej stary przyjaciel zawitał w jej progi. Ale co najważniejsze kto go wpuścił?! Willow przekrzywiła pytająco głowę przez co jej włosy zsunęły się na ramie.

-Co cię tu sprowadza?-Zapytała pomijając wszelkie grzeczne przywitania.

-Dawno sie nie widzieliśmy.-Wzruszył ramionami.-Znów zawitałaś do Nowego Yorku i nie poinformowałaś mnie o tym.

-A musisz o wszystkim wiedzieć Tom.

-Willomina jak zawsze urocza.-Uśmiechną sie odsłaniając proste zęby.

Tom - wysoki szatyn z czarnymi jak węgiel oczyma. Przyjaciel Willow z czasów kiedy była w pełni normalna. Nie wiedział o jej mocach, nie wiedział o niej zbyt wiele ale wydawał sie to akceptować. Willow nie unikała go i jakoś sie złożyło, że się za kumplowali. Zawsze darzyła go dziwnym, czysto kumpelskim uczuciem. On natomiast zawsze wydawał sie być cóż lekko zauroczony.

-Nie na zbywaj mnie tak, bo wsadzę ci parasolkę w tyłek.

-I co?

-I kurva rozłożę.-Obniżyła ton tak by mroził krew i zasikał gardło.

***

Coś w powietrzu drażniło go. Potarł nos starając sie odpędzić ten cholerny zapach zepsutej krwi, kurzu i piżma... Drażnił jego zmysły włączając dzwoni alarmowe gdzieś w tyle czaszki. Peter siedział spięty. Zbyt jak na przebywanie w bazie. Postanowił wyjść ze swojej kwatery i ruszyć w kierunku z którego rozchodził się dziwna won. Zapukał do drzwi Willow.

-Otwórz se sam do cholery!-Warknęła jakby na pokaz.-Masz kurva ręce!

Otworzył. Pożałował tego od razu. Zapach był na tyle silny, że przymknął oczy i automatycznie spłycił oddech. Zapach zagrożenia wisiał w powietrzy jak cholerny trujący gaz.

-My się chyba nie znamy?-Zapytał patrząc na chłopaka, który siedział z Willow.

-Owszem nie znamy.-Tamten zmarszczył brwi.

-Willow kim jest twój znajomy?-Zwrócił się do dziewczyny nie odwracając wzroku od obcego.

-To Tom.-Powiedziała, a w jej oczach zobaczył lekki błysk irytacji.

-Co on tu robi o tej porze? Nie jest zbyt późno?

-Masz rację jest późno.-Mruknęła i spojrzała wymownie na Toma.-Wpadnij jutro. On ma rację.

-Kim on jest?-Zapytał jej szatyn i Peter wiedział że już go nie lubi.

-Przyjacielem.-Odpowiedziała wymijająco.-Ma gębę i jak by chciał to by ci się przedstawił.-Burknęła pod nosem ale Peter i tak to słyszał.

Tom wyminą Petera perfidnie zahaczając o jego ramię. Skierował się do wyjścia. Peter odprowadził go wrogim spojrzeniem. Gdy zapach w powietrzu rozrządził sie wypuścił powietrze ze świstem. Nawet nie zarejestrował kiedy zaczął wstrzymywać oddech.

-Peter? -Zaczeła cicho dziewczyna.

-Tak?

-Dziękuję. On siedział by tu nawet całą noc. Za długo się nie widzieliśmy i to nie z mojej winy... Nie chciałam podtrzymywać kontaktu przez jego charakter...

-Nie ma sprawy... Zabrzmi to dziwnie ale nie podoba mi sie jego zapach. Nie bierz tego do siebie ale już go nie lubię.-Usiadł obok niej.

-No co ty nie powiesz?-Uśmiechnęła się złowieszczo. Spojrzała mu w oczy.-Peter ja wiem...-Zachichotała.-Nie jesteś normalny.

-Co?!

-Jesteś tak samo pierdolnięty jak ja.-Pstryknęła go zaczepnie w nos i uśmiechnęła sie do niego. Zarumienił się.

-Dlaczego tak sądzisz?-Prawie szeptał.

-Mamy ze sobą coś wspólnego -Przekrzywił głowę.-Oboje... cóż nie lubimy gdy jest nudno. Kiedyś pokażę ci jak świetnie możesz sie ze mną bawić.-Ugryzła go w płatek ucha.

-To obietnica?

-Tak.-Mrugnęła do niego. Teraz w nosie zakręcił mu się zapach jej perfum słodki, delikatny zapach. Mimowolnie szczerzył sie jak debil.

Co mu się dzieje! Karcił sie w duchu... Miał choć jedną przewagę... Wiedział, że nosi soczewki. Koloryzujące soczewki. Uśmiechną sie szerzej. Ona naprawdę jest tajemnicza. To chyba go kręciło ale przecież ma dziewczynę.

Jeszcze Mi Podziękujesz  (Marvel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz