Rozdział 21 - Bajka

34 6 2
                                    


Rozdział 22 - Bajka

Willow pochłonęła ostateczne lody bakaliowe bez większych wyrzutów sumienia. Nie spała jednakże spokojnie. Czuła się źle. Czuła sie w jakiś sposób winna śmierci tamtych ludzi, ludzi którzy ją adoptowali... W sumie to mieli adoptować jak sie dowiedziała bo prawnie byli wpisani jako jej opiekunowie prawni, ale byli tylko rodziną zastępczą... Czuła tez pewnego rodzaju ulgę... Miła teraz ojca... Biologicznego w dodatku wpisanego w jej papiery. Czuła sie akurat z tym dobrze.

***

Blade dłonie dociskały ją do podłogi, a przy gardle czuła nóż. Na jej kark padał ciepły, zdyszany oddech. W powietrzu unosiła sie dusząca woń krwi i spalonych włosów. Czuła, że jej dłonie nadal płona próbując uwolnić ją z morderczego uścisku... Nie mogła krzyczeć, płakać.. Była bezsilna.

***

Wstała, a raczej wyrwała się z koszmaru. Otarła pot z czoła nienaturalnie ciepłą dłonią. Zaczynała sie cieszyć, że nie dokonała samozapłonu. Bała sie swoich nietypowych umiejętności... A przynajmniej w tedy kiedy spała, Doskonale również wiedziała, że wykorzysta je prędzej czy później przeciwko osobą, które stoją jej na drodze.

Zastanawiała się czy zamiast mordercy najpierw nie pozbawić życia tamtej szmaty MJ. Naprawdę po kiepsko przesadnej nocy marzyła tylko o tym, aby tego dnia nic nie spierdoliło jej humoru. Nie sądziła, że znów może sie tak bardzo pomylić. Miała dosyć w sumie wszystkiego... A w szczególności obecności MJ w jej domu. Zdążyła poskarżyć sie już ojcu... Bucky zostawała jednak bezradny. Peter prosił ja aby nie odwiedzała go w wieży... On żeby nie narażać psychiki Willow przestał w niej pomieszkiwać... A to wszystko zdarzyło sie w przeciągu 3 dni. Zastanawiała się jak to wszystko rozwiązać... Postanowiła przez to opuścić bezpieczny budynek bazy Avengers i udać się na Queens. Odwiedzi Peter u jego ciotki.

Stanęła przed drzwiami wzięła głęboki oddech. Zbierała się na te odwiedziny dwa cholerne dni! Zapukała do drzwi. Stała uśmiechając się delikatnie. Otworzyła jej szczupła kobieta.

-Dzień dobry.-Przywitała ją.-Co cię sprowadza w moje progi?

-Dzień dobry! Zastałam Petera?-Odezwała się Willow.

-Niestety nie. Ale wejdź do środka, on pewnie zaraz wróci. Opowiesz mi coś o sobie, skąd sie znacie i tak dalej.-Szczebiotała kobieta.

Usiadły w salonie. Ciotka Petera zaparzyła jej herbaty.

-Jak sie nazywasz kochana?-Zapytała ją.

-Willow proszę pani.-Odpowiedziała.

-Willow nie mów mi per "pani", jestem May.-Zaśmiała się kobieta.-Rzadko odwiedzają mnie koleżanki Petera. Skąd sie znacie?

-Peter pracuje dla Starka, a ja wylądowałam u Avengers na garnuszku.-Odpowiedział wsypując łyżeczkę cukru do kubka.

-Mieszkasz w tej wieży w której przesiaduje mój Pete.-Powiedział upijając łyk swojej herbaty.-Jak to sie stało, że mieszkasz pod dachem Starka?

-Nagrywałam na YouTube i miałam pecha bo natknęłam sie na dzieło tego psychopaty. Wiesz May, przez ostatnie trzy miesiące widziałam wszystko jak bajkę w stylu "wszyscy zginiemy". Nie żeby to mi się nie podobało bo lubię dreszczyk grozy, ale to co innego obejrzeć horror, a co innego mieć go w realu i być jego częścią.-Zaśmiała się. Później opowiedziała jej wszystko po krótce. Gdy skończyła posępny temat zagadnęła...-Peter bardzo mi pomógł jednak nie dogadałam sie z tą całą MJ. Jest o niego strasznie zazdrosna.

-MJ ma specyficzny charakter, ale nie wydawała mi sie zła.

-Mi też nie jednak nie przypadłyśmy sobie do gustu.-Zaśmiała się.-Każde nasze spotkanie kończy sie ostra wymiana zdań. May, Peter kiedyś uratował mi życie na takich jednych zawodach... Jest moim przyjaciele, naprawdę cieszę się, że nim jest. Mam niewielu prawdziwych przyjaciół. Myślę... że właśnie dlatego Peter zasługuje na kogoś lepszego. Mniej pustego.

-Masz troszkę racji Willow.-Zaśmiała się May.-Peter mógłby trafić na bardzie rozgarnięta dziewczynę.

Rozmawiały jeszcze chwilę o głupotach. Obie ucichły gdy usłyszały dźwięk rozmowy z korytarza. Do salonu wszedł Peter razem z MJ i Ned'em. MJ od razu zmarszczyła brwi na widok Willow. Ned pomachał jej dyskretnie a Peter przywitał się promiennie.

-Willow! Nie spodziewałem się twoich odwiedzin!

-Wiesz nie widziałam cię lekko ponad dwa dni... Postanowiłam wyrwać się z tamtego wariatkowa... Masz cudowną ciocię.-Odpowiedziała dziewczyna uśmiechając się radośnie. Postanowiła ignorować naburmuszona osobistość dziewczyny Petera...

-Cieszę się, że się dogadałyście.

-Peter, Willow jest bardzo oczytana... Opowiadała mi o tych swoich YouTubach... Masz więcej takich psiapsiółek?

-Nie ciociu, nie mam.-Potarł kark by ukryć zakłopotanie.

-Peter, mówiłeś, że obejrzymy jakiś film.-Powiedziała twardo MJ.-Możemy już iść, a najlepiej zmieńmy plany na kino.

-Skoro moja obecność rujnuje wam plany to ja już pójdę.-Wtrąciła sie Willow, uśmiechnęła sie do May.-Wpadnę gdzieś na dniach... Przyniosę jakieś ciasto czy coś.

-Willow...-Zaczął przepraszająco Peter.

-Naprawdę nie szkodzi.-Przerwała mu dziewczyna.-Nie mam siły na kłótnie albo bójki. Przyjdę innym razem. -Dziewczyna wstała podniosła bluzę i skierowała sie do drzwi.-Naprawdę nie szkodzi. Cieszę sie, że nie musiałam siedzieć sama.-Uśmiechnęła sie.

-Willow odprowadzę cię.-Powiedział Peter. -Zaraz będzie ciemno lepiej jak nie będziesz wracać sama.

-Peter mieliśmy oglądać film!-Fuknęła MJ.-Ona trafi do siebie.

-To świetny pomysł Peter.-Wtrąciła sie May.-Taka ładna i miła dziewczyna nie powinna szwendać sie po ulicach sama.

Willow uśmiechnęła sie słodko, popatrzyła na MJ i pokiwała głową. Podziękowała jeszcze raz ciotce Petera za gościnne i wyszła z chłopakiem z mieszkania. Popatrzyła na niego, odetchnęła głęboko i zaczęła rozmowę.

-Peter... Nie musiałeś mnie odprowadzać...-Westchnęła cicho.

-Musiałem. ostatnie dwa dni były dziwne. Zazwyczaj tez ciotka siedzi z Happy'm... Cieszę sie, że wpadłaś i szkoda że nie mieliśmy jak pogadać dłużej niż przez chwilę...

-Pete jest okej. Denerwuje mnie to, że twoja dziewczyna nie pojmuje kilku prostych faktów... Uważam, że powinieneś mieć kogoś lepszego.-Uśmiechnęła sie do niego.-odnoszę wrażenie że ona cię nie rozumie...

-Willow to nie tak...-Zaprotestował.

-To jak?-Spytała unosząc jedną brew.-Pete ona... nie spotkałam dawno tak stukniętej suki jak ona. Przepraszam ale tak uważam. Lubię cię Pete i nie chcę żebyś marnował swoje chęci, szczęście a nawet życie z taka zdzirą.

-Willow... posłuchaj mnie. Kiedyś była inna... Nie wiem czemu sie zmieniła...

-Peter.-Przerwała mu.-Jesteś moim przyjacielem.-Zatrzymała się, złapała go za rękę i zmusiła by na nią spojrzał.-Chcę... Bardzo bym chciała żebyśmy spędzali ze sobą więcej czasu. Wiesz mam bardzo wąskie grono znajomych, a jeszcze węższe grono przyjaciół. W sumie tylko ciebie mogę nazwać prawdziwym, bliskim przyjaciele...-Uśmiechnęła się do niego.-Pete nie chce cię do niczego zmuszać ale do tej bajki MJ nie pasuje. Do naszej bajki.-Zrumieniła się delikatnie.








*********************************

Witajcie!

Powoli dobijamy do końca tej opowieści... Zachęcam wbijać na inne historie na profilu <3

PS.: Jak tak wasze wakacje?

Jeszcze Mi Podziękujesz  (Marvel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz