Rozdział 14 - Prawda zaskakuje

69 8 7
                                    


Rozdział 14 - Prawda zaskakuje

Czuł się źle. Przeziębił sie ale to nie wszystko. Czuł coś dziwnego jak by w tle wydźwięk innych emocji, nie koniecznie jego własnych. Czuł się z tego powodu bardzo dziwnie. I jeszcze Willow... Polubił ją. Miła dziewczyna, jeśli chce być miła. Miał co do niej pozytywne nastawienie choć bywała denerwująca, wścibska i wybuchowa była cóż miła. MJ była straszna. Willow było to przeciwieństwo tego co oznacza słowo strach. Ta dziewczyna jest istnym huraganem emocji, determinacji, ambicji i dziwnego poczucia humoru. Lubił ją, choć by przez jej luzackie podejście. Znała ją krótko ale na pierwszy rzut oka było widać, że ona na większość problemów ma wyjebane. Choć wydawała mu się jednocześnie bardzo tajemnicza. Czuł, że mógłby o niej myśleć i myśleć ale miał dziewczynę. Co prawda MJ była cóż... On dobrze wiedział, że to nie wypali, ale bał się przyznać do tego przed Michel. MJ to specyficzna kobieta. Najpierw było pięknie - miód i kraina mlekiem i miodem płynąca, a po pół roku miał ochotę cóż skrócić jej żywot albo w ewentualności swój. Miał dość tego "związku". Zakończył by go gdyby nie to, że po prostu bał się mani prześladowczej u swojej obecnej. Siedział przy stoliku mając nadzieję, że dziewczyna opierająca się o blat nie runie na podłogę niczym kłoda. Uśmiechała się na siłę co widział gołym okiem. Opierała się o blat jak o ostatnią deskę ratunku.

-Willow wszystko w porządku?-Zapytał po tym jak Bucky opuścił kuchnię.

-Nie.-Mruknęła.-Czuję się hujowo. Zbyt słabo Peter aby to było nie normalne.

-Choć znajdę jakieś leki u siebie.-Mruknął i wyciągną w jej kierunku dłoń.

-Dobrze.

Gdy ujęła jego dłoń poczuł jakby przeskoczenie iskry energii, jak by kopnięcie prądu. Oczy dziewczyny błysnęły iskierką ognistego plasku, a on poczuł, że mógłby pokochać te iskry tańczące w źrenicach... Całą Willow mógłby pokochać. Skarcił sie za te irracjonalną myśl. Zaprowadził ją do swojego pokoju i usadził ją na swoim łóżku. Pogrzebał w szafkach. Wydarł z dna szuflady specyfik od Starka z etykietką z napisem "gdy cię coś za mocno pieprznie, a mnie nie byłoby w kraju" Nalał parę kropel na łyżkę z cukrem. Podał ją dziewczynie. Zjadła cukier ze specyfikiem. Skrzywiła się.

-O kurva gorzkie.-Prychnęła kręcąc nosem.

-Ale działa. Mam tego mało ale działa na każde gówno. Wiesz, jak dojdzie do bitki za garażami, to warto leczyć podbite oko w jeden dzień.-Uśmiechnął sie blado.

-Masz racje Pete.-Uśmiechnęła sie, a oczy rozbłysły jej nową energia gdy zdrobniła jego imię.

-Skołuję coś takiego i dla ciebie jeśli chcesz...

-Nie musisz, ale słodko z twojej strony.-Uśmiechnęła sie do niego.

Uśmiechała sie do niego. Poprawił jej humor. Po prostu czuła się przy nim swobodnie. O wiele bardziej niż przy większości swoich znajomych. A w szczególności przy Tomie. Uśmiechała się szczerze. Żałowała jednak, że on ma dziewczynę (choć wiedziała w głębi serca, że już niedługo).

-Wiesz jednak będę w stanie nazwać cię przyjacielem.-Uśmiechnęła sie na odchodne. Wyszła z pokoju chłopaka i skierowała się do Buckiego.

Gdy dziewczyna zniknęła za drzwiami policzki Petera były już koloru buraków. Westchną ciężko. Przyjaciel. Uśmiechną się szeroko. Willow chyba zakręciła mu w głowie.

Willow szła korytarzem w stronę kwatery Zimowego Żołnierza. Wiedziała, że nie powinna opuszczać bazy ale ten urbex... No kurna tak do cholery wyszło! Nie powie mu wszystkiego i tak. Wolała część rzeczy zachować dla siebie. Zapukał do drzwi kwatery Buckiego i po usłyszeniu "właź" otworzyła drzwi.

-O Willow jak miło.-Powiedział i wskazał jej miejsce przy stoliku do kawy.

Pokój był wielki. Telewizor, kanapa, stolik, bark i wyrko obok szafy. Duży, ale bez przepychu. Zajęła wskazane miejsce i oparła łokcie o kolana.

-Wiesz jestem na ciebie zły.-Powiedział.-Ale... Jest jedna sprawa, która jest ważniejsza od twojego lekkomyślnego zachowania.-Spojrzał na nią poważnie i podał jej kopertę.

-Wiesz, że...-Zaczęła dziewczyna.

-Przeczytaj sobie a potem powiedz, co sądzisz o tym; jak twoje życie zmieni się po... tym.-Wskazał na kopertę. Był śmiertelnie poważny, ale w oczach widział niepewność i strach.

Wyjęła trzy kartki z koperty i gdy dotarło go niej co ma w dłoniach serce zaczęło walić jej ze strachu a może z czegoś jeszcze... Wyniki badań... Przygryzła dolną wargę. Podobieństwa stały się jasne... Rozumiała. Nawet zbyt dobrze dlaczego jej organizm ma parę wad dlaczego nie czuła głodu i potrzeby jedzenia albo czemu miała tyle siły choć była chuda jak szkapa.

-Jak ma się do ciebie zwracać?-Zapytała całkiem zbita z tropu.

-Jak chcesz. Niczego nie wymagam, ale chcę żebyś miała świadomość tej sytuacji.-Powiedział, a powaga z twarzy zaczęła powoli znikać.-Nie wiedziałem o twoim istnieniu, ale cieszę się, że... kurna nie jestem dobry w gadaniu. Wiesz mam swoje lata.-Westchnął ciężko.

-Wiesz to mi wiele wyjaśnia.-Przechylił głowę na bok.-Nawet bardzo wiele. Nie jestem wściekła czy coś ale mam wiele pytań... Jesteś obecnie moim opiekunem tymczasowym... Jeśli moja obecna rodzina zastępcza by mnie oddała, a wiesz nie było by to dla mnie nic nowego to czy byś przygarną mnie?

-Tak.

-Czy jeśli zrobię sobie tatuaż będziesz zły?

-Nie, bo czemu miałbym być?

-Tylko pytam... Jak wpakuję się w gówno to mi pomożesz i odbierzesz z komisariatu?

-Jeśli nie będę siedzieć w tym gównie z tobą to tak, a jeśli nie ja to Steve.-Zruszył ramionami.

-Czy wiesz że byłam leczona na anoreksjię?

-Wiem.

-Co zamierzasz z tym zrobić?

-To co każdy by zrobił gdybyś była normalna, ale że normalna nie jesteś to będę robić coś innego...

-Czyli co?

-Będę po prostu pilnować żebyś jadła o normalnych, regularnych porach.-Uśmiechnął się ciepło.-I jak byś serio miała jakiś problem to przychodź śmiało.

-Wiesz muszę ci w takim razie coś pokazać. Tylko się na mnie nie wkurvaj.

Odsłoniła kark, na którym widać było jakiś wzór - wzór ochronny. Pokazała też tatuaże za uszami. Bucky patrzył na to bez jakiejkolwiek złości w oczach.

-Mam jeszcze parę.-Powiedział Willow.

-Nie wiem co to przedstawia, ale jest git. Tylko Stevowi nie pokazuj bo po egzorcystę będzie dzwonić!

-Przeszłam już raz egzorcyzmy.-Mruknęła.

-CO?

-Co?-Wypaliła.

-Byłaś opętana?-Zapytała z niedowierzaniem.

-Byłam. Ale co tu się dziwić jestem explorerem, Urbexy częstą są albo niebezpieczne albo nielegalne. Nie dziw się wiec jak serio będę dzwonić z komendy policji. Uwierz mi nie jestem normalną nastolatką.

-Wiem, widać. Pewny jestem, że moje życie stanie sie choć trochę ciekawsze.-Uśmiechnął sie do niej... Wiedziała, że jego życie stanie sie bardziej ciekawe niż on sam Zimowy Żołnierz mógłby się spodziewać.

-Dobra... Masz może jakąś zapalniczkę?

-A do czego ci?

-Chce zapalić sobie kadzidełka w pokoju.-Wzruszyła ramionami.

Jeszcze Mi Podziękujesz  (Marvel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz