Rozdział 8 - Mój

112 12 0
                                    


Rozdział 8- Mój

Zaczynała go lubić choć nie powinna. Spędzali czas na przyjemnej rozmowie, przedrzeźnianiu sie i drażnieniu oraz denerwowaniu swoich tyłków na zmianę. Nie spodziewała sie, że mogą się tak dobrze dogadywać mimo tego, że chłopak jest trochę sztywny. Dość szybko zdała sobie również, że nie dogada sie on z jej starym kumplem Tomasem. Trudno oboje będą musieli to przeżyć. Dawno się nie widziała ze swoim starym przyjacielem... Thomas nigdy nie wiedział że Willow chodzi na urbex' y czy, że uprawia parkur... Wiedziała, że nie chce się z nim ty dzielić... Do tego miała innych przyjaciół... Tak miała przyjaciół bardzo niewielu ale miała. Wiedziała że z Peterem znajomość mogła by nie podobać się jej jako zwyczajna przyjaźń...

Mieli konflikt bo on jest z Queens... a ona utożsamia sie z Brooklynem... Jej to "przeszkadzało"...

-Jaką straszniejsza rzecz jaką widziałaś?-Wypalił w końcu.

-Ostatnio miejsce zbrodni a poza tym parę wisielców, raz zaatakował mnie duch, który był chyba demonem... Trochę tego jest.-Zaśmiała sie.-A ty?

-Pokój Pietro. Tam jest wszystko i nic... Jest po wyżej 70%, że coś tam może ożyć i cię zaatakować. Ciekawe czy to by nadało się na ten twój kanał...-Mówił przez śmiech.

-Nie to mogło by być zbyt przerażające! Wiesz dawno z nikim nie rozmawiałam aż na takim luzie... Chyba mogę powiedzieć, że cię lubię jak na kujona z Queens.

-Mogę powiedzieć to samo Pannico z Brooklynu.-Uśmiechną się.

Ponad dwie godziny później wyszedł po dostaniu SMS-a zostawiając ją samą. Nie wiedział o co chodziła ale zaczynała podświadomie przeczuwać kłopoty. Godzinę później kiedy zaczynała doskwierać jej nuda postanowiła powłóczyć się po bazie Avengers i miała nadzieję, że znajdzie coś ciekawego... Pozaglądała do pokoi, które były otwarte... Tylko z czystej ciekawości. Nie wchodziła jednak do żadnego z nich bo czuła, że nie ma do tego prawa i obawiała się, że nie tylko u tego szybkiego może coś żyć niezidentyfikowanego pochodzenia. Usłyszała krzyki z korytarza. Podeszła na palcach do drzwi i delikatnie je uchyliła... Zdziwiła się bo uważała Petera z nie konfliktowego a tu proszę kłuci się z dziewczyną... Zerknęła i w końcu odważnie stanęła w progu swojego pokoju. Bezprecedensowo otworzyła drzwi i nonszalancko oparła się o framug, uśmiechając się bezczelnie. Jej ciemne włosy opadały jej delikatnie na ramiona, delikatna karnacja, ciemne ubrania w rockowym stylu; dodawały jej tylko niespotykanego lekko wulgarnego wydźwięku piękna jej osoby. Początkowo nie zwrócili na nią uwagi. Zakasłała jednak na tyle głośno żeby oboje zwrócili się w jej stronę.

-Nie sądziłam, że taka spokojna osoba jak ty Peter jest zdolna nawet do agresji słownej.-Zachichotała w bezczelny sposób.-Naprawdę interesujące kujonie.

-Kim ona jest?!-Warknęła brunetka o ciemniejszej karnacji.

-Willow jestem, nie miło mi poznać.-Wyszczerzyła sie arogancko.-Z kim mam nieprzyjemność prowadzić jeszcze kulturalną dyskusję?

-Peter kim ona jest?! Słyszysz mnie?!

-Tak słyszę. Już ci powiedziała jak się nazywa.-Powiedział prawie beznamiętnym wręcz bezsilnym tonem. Willow odniosła wrażenie, że ta relacja jest nie korzystna dla chłopaka...

-Nadal się nie dowiedziałam jak ty się nazywasz.-Upomniała sie Willow.-Ja się przestawiłam.-Wydęła dolna wargę i zastukała paznokciami we framugę.

-Nie będę z tobą rozmawiać.-Warknęła na nią.

-Podejrzewam, że musisz być dziewczyną tego biedaka.-Willow zmrużyła oczy.-Nie wyglądasz na zbyt ogarniętą, inteligentną czy nawet poczytalną osobę więc dziwię się, że nie jesteś jeszcze na oddziale psychiatrycznym.

-Ty bezczelna suko.-Syknęła.

-Dzięki za komplement. Staram się.-Uśmiechnęła się promiennie.

Dziewczyna odwróciła sie na pięcie rzucając Peterowi krótkie "porozmawiamy o tym później". Wyszła bez pożegnania. Willow uśmiechnęła się do chłopaka, który stał trochę zmieszany, spięty i w lekkim szoku. Odbiła sie z wdziękiem od ramy drzwi i pociągnęła go za ramię do pokoju. Odczytała mowę ciała i wiedziała, że to nie pierwszy raz. Usadziła go na kanapie i usiadła obok. Spojrzał na nią wzrokiem skrzywdzonego, rannego szczeniaka. Willow już wiedziała, że tak łatwo nie odda go tamtej zdzirze. On jeszcze będzie jej.

Jeszcze Mi Podziękujesz  (Marvel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz