20. Widmo przyszłości

153 25 31
                                    

Wbrew pozorom, niewiele było bałaganu do sprzątnięcia po całej tej akcji z Zielonym Stevem, głównie dlatego, że on sam za pomocą magii sprzątnął wszystkie szmaragdy. W zasadzie jedyną rzeczą do zrobienia było odeskortowanie ludzi i zwierząt z jego armii do ich wiosek oraz pozbycie się potworów, które mogły im zagrozić.

Chłopaki postanowili, że wezmą się za to z samego rana, ponieważ już się ściemniało, a wszyscy byli zmęczeni. Zajęli się tylko przegnaniem potworów, które również należały do armii. Oczywiście ofiarom Zielonego Steve'a pozwolono spędzić noc na Ferajnie. Niektórzy z nich mieli naprawdę daleko do swoich domów i chłopaki nie mieli serca puszczać ich samych w noc, dlatego zorganizowano im miejsce do spania pod gołym niebem nad zatoką na Ferajnie. Obecnie chłopaki chodzili między gośćmi, rozdawali im jedzenie, opatrywali ewentualnych rannych, których było niewielu i ogółem sprawdzali czy czegoś im nie potrzeba.

Wśród nich nie było Zielonego Steve'a. Chciał im pomóc, żeby się na coś przydać, ale obawiał się, że ci ludzie, którzy jeszcze niedawno byli jego sługusami mimo woli, mogliby się go bać albo nawet odtrącić. Wolał nie ryzykować, dlatego teraz siedział na jednym ze wzgórz skrytych pomiędzy drzewami i obserwował chłopaków uwijających się pomiędzy gośćmi. Był tak zamyślony, że nie usłyszał kroków za sobą. Spostrzegł Raven dopiero, gdy ta usiadła obok niego.

- Wszystko dobrze? - spytała go.

Skinął głową wciąż patrząc przed siebie.

- Muszę sobie przemyśleć kilka rzeczy - przyznał. - Oczywiście nie zamierzam z powrotem wcielać mojego planu w życie, czy coś, ale...myślisz, że świat mnie zaakceptuje? - spojrzał na nią, a w jego zielonych oczach lśniła niepewność.

Raven uśmiechnęła się pokrzepiająco. Rzadko to robiła, a Steve stwierdził, że wygląda pięknie z uśmiechem na twarzy.

- Nie będę cię okłamywać, na pewno cały świat cię nie zaakceptuje, z resztą tak jak i mnie. Ale mi na razie wystarczy akceptacja ze strony Ferajny. Reszta świata mnie nie obchodzi.

Steve również zdołał zdobyć się na uśmiech. W głębi duszy stwierdził, że Raven ma rację. Zacznie powoli, od zdobycia zaufania Ferajny. Dopiero potem będzie się brać za resztę świata.

- Tobie i tak jest łatwiej. Możesz ukryć swoją prawdziwą postać, a ja nie - zauważył. Starał się powiedzieć to żartobliwie, ale dało się dosłyszeć w jego głosie nutkę rozgoryczenia.

Raven spojrzała na niego ze współczuciem i objęła ramieniem. Ku swojemu zdumieniu, Steve zauważył, że w tym momencie jego serce zaczęło bić szybciej.

- Znajdziemy sposób, by zdjąć z nas obojga nasze klątwy. Wierzę, że Tritsus nas nie zostawi i zrobi wszystko, żeby nam pomóc.

Steve dotknął jej dłoni. Odniósł wrażenie, że Raven lekko się speszyła, ale nie cofnęła jej i pozwoliła się dotknąć. Uśmiechnął się do niej.

- Ufam twojemu dobremu przeczuciu - rzekł.

. . .

Był środek nocy, gdy Tritsus wreszcie mógł wrócić do swego domu. Wcześniej pomagał ludziom obozującym na Ferajnie, w dodatku objął pierwszą wartę. Chłopaki zdecydowali, że będą razem z ich gośćmi czuwać przez całą noc, w razie gdyby jakieś potwory próbowały ich zaatakować. Na warcie Tritsusa nic się nie wydarzyło, dlatego był znudzony, a przez to jeszcze bardziej zmęczony niż byłby, gdyby jakiś potwór spróbowałby wedrzeć się na Ferajnę.

- Świetnie sobie poradziłeś z Zielonym Stevem - przyznał dealer. Objął wartę razem z nim, dlatego teraz razem wracali na Sielankę.

- Po prostu zrozumiałem czego on tak naprawdę potrzebuje - powiedział Tritsus. - On jest człowiekiem, takim jak my. Bardziej niż pomocy w zdjęciu klątwy, potrzebuje akceptacji. Będzie mu ona szczególnie potrzebna, jeśli nie znajdziemy jakiegoś sposobu, żeby mu pomóc. Ale nie poddam się - dodał szybko. - Dopóki nie będziemy musieli znowu ratować Minecrafta, zajmę się studiowaniem tego problemu. Pewnie czeka mnie kilka wypraw do biblioteki w Spell City.

Minecraft Ferajna : Szmaragdowe KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz