dealer i jego ekipa szli całą noc przed siebie. Głęboką ciszę spowodowaną brakiem jakichkolwiek istot żywych przerywał jedynie stukot diamentowych butów na szmaragdowej ziemi. W takim surowym miejscu rozgwieżdżone niebo wyglądało nieprzyjaźnie, jakby nie było zadowolone z rzeczy, które się tu działy.
- Czego my tak właściwie szukamy? - spytał nagle Szendi.
- Jakichkolwiek śladów obecności Tritsusa, MWKi i Yetiego - odparł dealer.
- Jakie istnieje prawdopodobieństwo, że na cokolwiek trafimy, jeśli będziemy ciągle iść przed siebie? - wtrącił się Koshi.
- Większe, niż jeśli będziemy stać w miejscu z założonymi rękami - mruknął Doknes.
- Wiem, że to wszystko wygląda słabo - dealer zatrzymał się i odwrócił, by na nich spojrzeć. - Powiem wam szczerze. Nie wiem co robimy, co się dzieje, ani dokąd zmierzamy, ale wiem jedno. Gdzieś tu są nasi przyjaciele i musimy im pomóc. Wprawdzie nie mamy żadnej mapy, ani śladów, lecz Doknes ma rację. Nic nie robiąc tym bardziej im nie pomożemy.
- Jeśli się zgubimy i coś nas dopadnie, to też im nie pomożemy - mruknął pod nosem Jachimozo.
- Jak masz jakiś inny pomysł, to możesz się nim z nami podzielić, a jak nie, to przestań marudzić - Enzzi przewrócił oczami.
- To Szendi zaczął - Jachimozo spojrzał na niego wyzywająco.
- On zadał tylko jedno pytanie - Koshi nie pozwolił przemówić Szendiemu, który ledwo zdążył otworzyć usta.
- Chłopaki, możemy nie dyskutować o takich głupotach? - Sheo próbował ich uspokoić.
- To nie jest głupota, chyba mamy prawo wiedzieć jaki mamy plan - Jachimozo podniósł głos.
- Bądźcie cicho - powiedział nagle Doknes.
Jachimozo przewrócił oczami.
- Nie będziesz mi mówić, co mam ro...
- Mówię cicho! - syknął ponownie Doknes.
Jachimozo oczywiście nie miał zamiaru się uciszyć, ale wtedy zobaczył, że Doknes wygląda, jakby nasłuchiwał. Pozostali doszli do tego samego wniosku i również wytężyli słuch. Zapadła głucha cisza.
Nagle usłyszeli stuknięcie, jakby ktoś zrobił krok. Dochodził z niedaleka.
- Ktoś tu jest - stwierdził nagle Doknes, jakby to nie było oczywiste.
Wszyscy sięgnęli po swoje bronie i wtedy zza skamieniałych krzaków wyskoczyła pierwsza szmaragdowa postać z mieczem z tego samego materiału. Spoglądała na nich groźnie swoimi czerwonymi oczami. Zaraz za nią pojawiło się jeszcze sześć postaci. Większość była ludźmi, ale wśród nich dojrzeli jeden szkielet i jednego kota. Stali nieruchomo i obserwowali siebie nawzajem.
- Może mają pokojowe zamiary - rzekł Szendi z nadzieją.
W tym momencie wojownik z mieczem rzucił się w ich stronę, a za nim pobiegli pozostali.
- Chyba jednak nie - burknął Doknes.
- Do ataku! - zawołał dealer i oni również ruszyli.
Sądził, że pójdzie łatwo. Było siedmiu na siedmiu, a jeden z przeciwników był kotem. Sam zaatakował wojownika, który wyglądał na lidera grupy. Przez chwilę ich miecze odbijały się od siebie, aż wreszcie dealer znalazł lukę w obronie przeciwnika i ją wykorzystał. Zdążył pomyśleć, że łatwo poszło, gdy jego diamentowy miecz odbił się od szmaragdowego boku wojownika nie zostawiając na nim nawet rysy. dealer wytrzeszczył oczy w przerażeniu.
CZYTASZ
Minecraft Ferajna : Szmaragdowe Królestwo
أدب الهواةTritsus od zawsze był zainteresowany zjawiskami paranormalnymi i legendami, a od czasu historii ze Szmaragdem Chaosu ta pasja w nim odżyła. Gdy jednak kolejna jego wyprawa kończy się fiaskiem, przyjaciele zaczynają się zastanawiać, czy on przypadkie...