6. Tritsus bije Yetiego talerzem

168 26 4
                                    

- Jesteś pewien, że to zadziała? - Doknes uniósł brew patrząc na Szendiego, który zakładał diamentowe buty.

- To ja powinienem to testować - zauważył Koshi przygryzając wargę. Był zdenerwowany. Jeśli się mylił, Szendi zamieni się w szmaragdowy posąg, a tego zdecydowanie nie chciał.

- Jeśli te buty nie zadziałają, to będziesz nam potrzebny - rzekł dealer. - Tylko ty znasz na pamięć fragmenty notatnika, więc może przypomnisz sobie coś, co nam pomoże.

- Poza tym sam się zgłosiłem na ochotnika - dodał Szendi prostując się. Wprawdzie sam podjął się tego testu, lecz pocił się nerwów. Starał się jednak ufać Koshiemu.

Tym razem przyszli sami. Reszta została na Ferajnie, by przygotować się do wyprawy ratunkowej. W międzyczasie Koshi wykuł diamentowe buty, żeby sprawdzić, czy ochronią one przed klątwą szmaragdów. Przypomniał sobie, że coś czytał o tym w notatniku. Teraz trzeba było to tylko sprawdzić. Towarzyszyli mu dealer, Doknes z Rambkiem i Szendi.

- Gotowy? - spytał Koshi.

Szendi odetchnął głęboko.

- Bardziej już nie będę - odparł.

Obrócił się w stronę szmaragdowej ziemi i przypatrzył się jej. Przełknął ślinę. Zaraz się miało okazać, czy Koshi ma rację. Chłopaki obserwowali go z niepokojem. Rambek przestał węszyć dookoła i również wbił w niego wzrok.

W końcu Szendi zamknął oczy, wstrzymał oddech i postawił prawą stopę na szmaragdowej ziemi. Nie wiedział, czego się spodziewać. Czy to będzie bolało? Jakie to uczucie, gdy nagle pokrywa cię kamienna powłoka?

Ku swojemu zdziwieniu nic nie poczuł.

Otworzył oczy i spojrzał na siebie. Wyglądał normalnie. Nigdzie nie widział nawet odrobinki szmaragdu. Zrobił kolejny krok tym razem stając już obiema stopami na szmaragdowej ziemi. Nadal nic się nie działo. Zrobił kolejnych kilka kroków do przodu. Nic.

Obrócił głowę i spojrzał z uśmiechem na chłopaków. Oni zaś odetchnęli z ulgą i również poczuli radość. Rambek kwiknął radośnie widząc ich reakcje, choć nie rozumiał do końca, co się dzieje.

- To działa! - krzyknął Koshi.

- Świetnie - Doknes zatarł dłonie. - Teraz trzeba wykuć dla każdego z nas parę diamentowych buciorów i możemy ruszać na poszukiwania chłopaków. Tylko czy mamy wystarczającą ilość diamentów? - spytał. - Ja na pewno nie mam, a raczej brakuje nam teraz czasu na wyprawę do kopalni.

- Będziemy musieli przeszukać swoje dom i przynieść każdy diament, jaki znajdzie, choćby najmniejszy - stwierdził dealer. - To nasza jedyna szansa. Najwyżej pójdziemy w zmniejszonym składzie - dodał niechętnie. Nie chciał zmniejszać ekipy, ale będzie musiał tak zrobić, jeśli okaże się to konieczne.

- To na co jeszcze czekamy? - spytał Szendi podchodząc do nich. - Bierzmy się do roboty.

. . .

Tritsus bez trudu sam namierzył komnatę, w której Zielony Steve umieścił Yetiego Kotletiego. Wystarczyło iść za ciamkaniem, które niosło się po całym korytarzu. Wcześniej sądził, że Steve przesadził używając określenia ,,królewskie warunki". Zmienił zdanie, gdy dotarł na miejsce.

Yeti Kotleti dostał chyba jeszcze większą komnatę niż Tritsus. Leżał na ogromnym łóżku i zajadał się pieczoną wołowiną. Obok niego leżało dużo pustych talerzy i jeszcze kilka pełnych. Tritsus myślał, że MWK ma wilczy apetyt, ale Yeti zdecydowanie bił go na głowę. Koło łóżka leżał kudłaty, zielony dywan, na którym siedział Tytus. Wciąż wyglądał na spiętego i ledwo tknął swoje mięso leżące w misce przed nim. Na widok Tritsusa zamerdał ogonem i rzucił się na niego, a Tritsus pogłaskał go.

Minecraft Ferajna : Szmaragdowe KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz