12. Oblężenie wzgórza

147 32 10
                                    

Chłopaki ledwo powłóczyli nogami. Wprawdzie po rozprawie z grupą szmaragdowych zombie zrobili sobie odpoczynek, lecz krótki. dealer uznał, że zatrzymywanie się na noc jest zbyt ryzykowne, z resztą zależało mu na tym, by jak najszybciej odnaleźć zaginionych. Pozostali nie kłócili się z nim, gdyż obawiali się, że na tym obcym i niegościnnym terenie i tak nie zasną.

Przed świtem zrobili sobie trochę dłuższy postój, podczas którego udali się na godzinną drzemkę. Niestety szmaragdowa ziemia była twarda, więc wszystkim było niewygodnie, a na dodatek zimno, gdyż nie szło znaleźć wokół żadnego drewna na rozpalenie choćby małego ogniska.

- Może to i lepiej - stwierdził Doknes po namyśle. - Światło ognia na pewno odbijałoby się od tych wszystkich szmaragdów i bylibyśmy widoczni z daleka, a tego nie chcemy.

Gdy nastał dzień, poczuli się choć trochę pewniej. Przynajmniej światło słońca wciąż pozostawało normalne. Dobijał ich tylko brak jakiekogolwiek życia w tym lesie. Nie licząc stukania ich diamentowych butów na szmaragdowej ziemi, panowała całkowita cisza. Jakby całe życie w lesie wymarło.

Bo w sumie tak właśnie było.

Był późny poranek, kiedy dealer stwierdził, że muszą zrobić postój, bo padną z wyczerpania.

- Myślę, że możemy się na chwilę zatrzy...

Nawet nie dokończył, a wszyscy legli jak stali na ziemię.

- Jeszcze kilka kroków i nogi by mi odpadły - westchnął Jachimozo, który leżał plecami na szmaragdowym podłożu.

dealer również pozwolił sobie usiąść i z ulgą wyciągnął przed siebie obolałe nogi. Miał ochotę ściągnąć z siebie średnio wygodne buty, by dać swoim stopom choć chwilę wytchnienia, ale wiedział, że nie może tego zrobić, bo zamieniłby się w szmaragdowego zombie. Starał się więc odpędzić od siebie pokusę.

- Damy sobie jakieś dziesięć minut i ruszamy dalej - postanowił.

Odpowiedział mu chóralny jęk.

- Zlituj się - mruknął Koshi, który siedział opierając się swoimi plecami o plecy Szendiego. Ten nie miał nawet siły się odezwać, więc tylko spojrzał błagalnie na dealera.

- Nie możemy się poddać, nasi przyjaciele są w potrzebie - przypomniał im dealer.

- Wiemy, ale to jest bez sensu, jeśli będziemy szli cały czas przed siebie - zauważył Sheo oparty razem z Enzzim o pień pobliskiego drzewa.

- A masz jakiś inny pomysł? - dealer spojrzał na niego bezradnie. - Też uważam, że to słaby sposób, ale lepszy taki niż żaden. Nie mamy żadnych wskazówek, ani śladów, za którymi moglibyśmi podążać. Nigdy ich nie znajdziemy - opuścił głowę z rezygnacją.

Chłopaki wymienili spojrzenia. Skoro ich lider zwątpił, jak oni mogli jeszcze mieć nadzieję?

Jako pierwszy podniósł się z ziemi Doknes.

- Nie poddamy się - oświadczył. - Musimy po prostu znaleźć jakiś inny sposób na znalezienie ich.

- Jaki na przykład? - Enzzi podniósł na niego wzrok.

- Pomyślmy. Co można zrobić, żeby wypatrzeć jakikolwiek punkt odniesienia, jakikolwiek ślad lub wskazówkę? - spytał Doknes.

Pozostali podchwycili jego pytanie i zamyślili się, włącznie z dealerem.

- Możemy kogoś spytać o drogę - zasugerował Jachimozo.

- Tak, tylko, że nie mamy kogo - zauważył Doknes. - Jedynymi istotami w promieniu kilkuset chunków są szmaragdowe zombie, które chcą nas zabić.

Minecraft Ferajna : Szmaragdowe KrólestwoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz