XXXI. James powraca

149 26 50
                                    

Po śmierci Joego studio nie ujawniło, że został zawieszony i najprawdopodobniej dlatego popełnił samobójstwo. W ogóle nikt nie powiedział ani słowa o tym, że sam odebrał sobie życie. Uznano, że to zepsułoby wizerunek studia. Zamiast tego podano do wiadomości, że niefortunnie spadł ze schodów i uderzył głową o twardy kamień, z którego je zrobiono, co poskutkowało śmiercią. 

We wszystkich dużych gazetach pojawiły się sponsorowane przez studio artykuły o jego tragicznej śmierci, wywiady, w których zapłakana Rita mówiła o tym, że nie może pogodzić się z jego odejściem, ckliwe wspominki i zdjęcia z jego filmów. Mnie również nie ominęła ta fala żalu po jego śmierci. Musiałam udzielić kilku wywiadów na temat tego, jak bardzo załamała mnie jego śmierć i jak bardzo go podziwiałam. 

Studio uznało, że to doskonała okazja, by zarobić i odbić się od dna. Filmy Joego trafiły do redystrybucji, a na jego pogrzeb przyszły tłumy, jakie ostatnio pojawiły się chyba na pogrzebie Rudolfa Valentino. 

Ja zaś skończyłam z musicalem, gdyż próby studia, by ściągnąć kogoś z Broadwayu, spełzły na niczym. Mój gangsterski film okazał się sukcesem, dzięki czemu wujek dał mi kilka kolejnych ról w podobnych filmach. Dostałam też parę melodramatów, w których mogłam pokazać swoją wrażliwszą stronę. 

W roku 1939 na firmamencie studia pojawiła się nowa gwiazda — Linda Crawford. Miała niezwykle ponętną figurę, długie blond loki i kuszące czerwone usta. Zaczęła zabierać mi role w gangsterkach, bo bardziej podobała się panom, a do tego była piękna, młoda i świeża. Jeszcze nie opatrzyła się męskiej części widowni, a przez to, że nie miała męża ani dzieci, jej wizerunek poza ekranem lepiej komponował się z tym, co ludzie widzieli w filmach. Ja zaś, jako już znana wszystkim gwiazda, na którą patrzyli od prawie dziesięciu lat, w życiu prywatnym żona i matka, zostałam zepchnięta do ról idealnych pań domu. Tylko jeden film z tamtego okresu naprawdę mi się podobał. Grałam w nim znudzoną żonę, która zaczyna zdradzać męża i porzuca dziecko, by odejść z kochankiem. Oczywiście na końcu filmu musiała umrzeć, bo cóż to by był za obraz, gdzie złoczyńcy nie zostają ukarani?

Linda zachowywała się wobec mnie wprost okropnie. Z każdym dniem coraz bardziej jej nienawidziłam. Miała ledwo dwadzieścia jeden lat, kilka filmów na koncie i nieprzyzwoicie wielki biust. Nie uprawniało jej to do pomiatania mną. 

— Och, panie Milton, naprawdę chce mi pan dać rolę w filmie z panią Lloyd? — zapytała któregoś razu, gdy Milton zawołał nas obie do swojego biura. 

Była końcówka roku 1941. Linda była już wielką gwiazdą, a ja coraz bardziej bałam się tego, że mnie przytłoczy. To ja powinnam być główną twarzą wytwórni, nie ona. 

— Tak, dziecko. 

— Och, ale nie będzie grała roli mojej matki, prawda? — zapytała, patrząc na mnie złośliwie. 

Te słowa sprawiły, że zapałałam do niej jeszcze większą nienawiścią, niż już odczuwałam, o ile w ogóle było to możliwe. 

— Nie, Lindo. Będziecie grały rywalki. A z wami zagra moja nowa zdobycz. James Ward. 

Gdy usłyszałam te słowa, poczułam, jak uginają się pode mną nogi. James Ward. 

Kolejnego dnia mieliśmy spotkać się we trójkę i spróbować nawiązać nić porozumienia. Wuj Greg zazwyczaj zalecał aktorom takie spotkania, nim zaczęły się zdjęcia, by można było się poznać. Zazwyczaj cieszyły mnie te pogawędki, ale nie tego dnia. 

Od samego rana przygotowywałam się na to spotkanie. Musiałam przyćmić Lindę i olśnić Jamesa, nawet jeśli odczuwałam wobec niego pogardę. Wybrałam więc czerwoną sukienkę, która zmysłowo opinała się na biuście i biodrach, a później delikatnie się rozszerzała. Mam ją w szafie do dziś. Uwielbiałam ją, bo była elegancka, ale jednocześnie potrafiła w bardzo kusicielski sposób podkreślić kobiece atuty. Czerwone usta dopełniały całości. 

Prychnęłam, kiedy Linda przybyła na miejsce spotkania w śliwkowej sukience tak ciasnej, że guziki przyszyte z przodu ledwo się trzymały, a szwy prawie pękały. Wyglądała tak obrzydliwie. 

Siedziałyśmy obie w małym pokoiku w wytwórni, który przeznaczony był dla takich towarzyskich spotkań. Wuj Greg często pijał tam kawę z przyjaciółmi, którym potem pokazywał studio. 

Linda zajęła miejsce przy tym samym stoliku, nic do mnie nie mówiąc. Miałam ochotę zwrócić jej uwagę, że wypadałoby coś rzec, lecz uznałam to za zbędne. 

Nie wiem, ile czekałyśmy na Jamesa, ale pamiętam, że czas ciągnął się nam w nieskończoność. Miałam nadzieję, że Ward zjawi się jak najszybciej, a on wciąż nie przychodził. Patrzyłam co rusz na zegarek, mając nadzieję, że zaraz przyjdzie. 

Aż w końcu wszedł do pokoju w tym swoim doskonale skrojonym prążkowanym garniturze i kapeluszu. W ustach miał papierosa, z którego unosiła się smużka ciemnego dymu. Podszedł do mnie i ucałował moją dłoń, przeszywając mnie spojrzeniem. Zadrżałam. Na moment zapomniałam o naszej przeszłości i znów stałam się tą nastolatką marzącą o przystojnym idolu, który odznaczał się urodą tak boską, że aż nie sprawiał wrażenia żywego człowieka, tylko bożka. 

— Witam piękne panie — odezwał się tym swoim ironicznym głosem. — Jestem zaszczycony, że pan Milton uznał mnie za godnego debiutu filmowego u boku dwóch tak wielkich dam. Mam nadzieję, że ma skromna osoba nie zepsuje tego obrazu. 

— Na pewno nie — odparła Linda, uśmiechając się do niego przymilnie. — Tłumy kobiet ściągną na film z tak przystojnym mężczyzną...

— A czy pani przypadkiem nie jest za młoda na to, by prawić mi komplementy? — zapytał, uśmiechając się cynicznie. — Założę się, że mógłbym być pani ojcem. Ile ma pani lat, dwadzieścia?

— Damy się o wiek nie pyta — odparła, trzepocząc rzęsami. 

— Nie uważam pani za damę. Jest pani z tego roszczeniowego pokolenia, które wszystko chciałoby osiągnąć niskimi nakładami środków. Faye zresztą też do niego należy. Ona dostała pierwszą rolę, bo Milton to przyjaciel jej ojczulka i jej wszystko załatwił, a ty zapewne przespałaś się z jakimś tłustym jak prosiak panem, który siedzi w zarządzie studia. Mam rację?

Linda tylko pokiwała mu głową niechętnie, na co James zaśmiał się pogardliwie. 

— Cóż, zastanawiam się tylko, czy to pani, czy Faye osiągnęła swój cel w bardziej moralny sposób. To kwestia dyskusyjna, chociaż... Faye użyła tylko znajomości tatusia, a mogła się sprzedać, więc chyba jednak ona jest troszkę bardziej moralna. 

— Dość tego! Nie będzie mnie pan obrażał — krzyknęła Linda i wyszła. 

Po raz pierwszy musiałam się z nią zgodzić. James pozwalał sobie zdecydowanie na zbyt wiele, zwłaszcza patrząc na to, że przecież był zupełnym nowicjuszem w branży, który mógł zaraz zostać zwolniony. Musiałam do tego doprowadzić.



Ten rozdział wyszedł mi mega krótki, ale jakoś nie wiem, co bym w sumie tu mogła dodać. Ten tydzień mam ciężki, pisanie mi nie idzie jakbym chciała i chyba to jest wina tego, ech. Z ciekawostek, to niestety takie kłamanie co do śmierci czy innych skandali było popularne. Bodaj w przypadku śmierci męża Jean Harlow, który aktorem nie był, ale powiązania z branżą miał, właśnie coś takiego zrobiono, nie jestem pewna w tej chwili. Kiedy jakiś aktor coś nabroił, to nie dzwonił na policję ani do adwokata, tylko pierwszy telefon zawsze szedł do studia, żeby przygotować odpowiednią wersję dla prasy. 

W blasku reflektorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz