XXXIII. Kuszenie Faye

276 55 177
                                    

Uwielbiałam wieczory, gdy już po powrocie ze studia jadłam lekką kolację, spędzałam godzinę czy półtorej z Willem, a później brałam długą, gorącą kąpiel. Dom był na tyle duży, że jeśli John przebywał w swoich pokojach, nie widziałam go nawet przez cały tydzień. Zazwyczaj i tak przesiadywał w pracy lub zajmował się papierami w gabinecie. 

Tego wieczoru również wzięłam kąpiel. Uwielbiałam, kiedy gorąca woda delikatnie parzyła moją nagą skórę, a kwiatowy zapach płynu do kąpieli wdzierał się do moich nozdrzy. Czułam się wtedy jak w świątyni spokoju gdzieś na dalekim Wschodzie. Czasem włączałam gramofon, który stał na półce w kącie łazienki, i przysłuchiwałam się jazzowym kawałkom z mojej młodości lub muzyce klasycznej. Po spotkaniu z Jamesem jednak nie mogłam się na niczym skupić. Zapach egzotycznych kwiatów już nie koił, a ciepła woda zdawała się mnie parzyć. Niczym jego dotyk. Jakaś dziwna siła kazała mi wygrzebać jedną ze starych płyt z lat dwudziestych, której od dawna nie słuchałam. Płytę Jamesa. 

Gdy ją nagrywał, miał dwadzieścia kilka lat, gładką twarz i niemożliwie pociągający głos. Dziś zostało mu już tylko to ostatnie, lecz wciąż uważałam, że mimo swoich grzechów był piekielnie atrakcyjny. Pamiętałam jeszcze, jak jako nastolatka zasłuchiwałam się w jego płytach, fantazjując o tym, że kiedyś będzie mnie trzymał w ramionach. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że moje marzenia się spełnią. 

Jego głos, niski i nieco wibrujący, sprawiał, że robiło mi się gorąco. Wmawiałam sobie, że się nim brzydzę, ale jakaś część mnie pragnęła, by siedział tuż obok mnie i nucił mi te wszystkie miłosne piosenki do ucha. Niemal czułam jego palący oddech na karku, jego dłonie na mojej nagiej skórze, rozkosz, jaką wywoływał... 

Nie, nie mogłam o nim myśleć.

Kolejny tydzień minął bez większych porywów namiętności czy bez kłótni, po prostu dobrze. Musiałam jednak przyznać, że gdy James patrzył na mnie pełnym pożądania wzrokiem, nie byłam pewna, czy tylko gra, czy naprawdę mnie pragnie. 

Ja zaś czułam, że oddałabym wszystko za choćby jedno zbliżenie z nim, mimo że z tyłu głowy wciąż miałam myśli o tym, jak okropnym, pozbawionym przyzwoitości człowiekiem był. Nie rozumiałam swoich żądz i walczyłam z nimi, ale pragnienie było silniejsze od zdrowego rozsądku.

Przyglądałam się mu, gdy rozmawiał z reżyserem, poprawiał się przed kolejną sceną czy palił papierosy i nie mogłam przestać myśleć o tym, jak bardzo...

Nie, nie powinnam. 

Wiedziałam, że to złe. 

Bardzo złe.

Ale James Ward należał do tej kategorii mężczyzn, którym nie dało się odmówić, nawet jeśli wiedziało się o ich podłościach.

Któregoś dnia w czasie przerwy obiadowej siedzieliśmy wspólnie w stołówce studia i jedliśmy posiłek. Do naszego stolika nie przysiadł się już nikt. Linda siedziała gdzieś daleko przy statystkach. Zdumiało mnie to. Po chwili jednak rozpoznałam w jednej z nich dziewczynę, z którą Linda się całowała...

Przyjrzałam się jej. Miała wszystko, czego potrzebowała ekranowa bogini — krągłe biodra, wąską talię, duże, kształtne piersi, zmysłowe usta i długie, jasne loki. Nawet ja nie miałam tak doskonałych warunków. A ona była wprost idealna. Stanowiła ucieleśnienie marzeń większości mężczyzn i mogła mieć każdego. Najwyraźniej każdą również...

Nie pasowało mi to do jej wizerunku. Ani trochę. Nigdy nawet nie podejrzewałabym jej o takie skłonności... Może dlatego udało się jej to zachować tak długo w sekrecie. 

Ale ja już wiedziałam i mogłam tego użyć przeciw niej, gdyby tylko mi się zamarzyło. Uświadomiłam sobie, jak wielką miałam moc. Mogłabym ją zniszczyć, gdybym tylko tego zapragnęła...

W blasku reflektorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz