X. Kino

383 77 166
                                    

W czasie wizyt u Wardów Ann starała się za wszelką cenę unikać Jamesa. Obawiała się, że miał wobec niej złe zamiary. Nie przeczyła, że był bardzo pociągający. Gdyby nie miał żony, może dałaby mu się uwieść, ale uważała wierność za jedną z najważniejszych cnót i nie ośmieliłaby się nigdy związać z jakimkolwiek żonatym mężczyzną. Do tego nie chciała zranić Faye, którą zdążyła już polubić, a tym bardziej zostać bohaterką skandalu. Pan Smith zapewne wyrzuciłby ją za to z pracy, a ona zamierzała osiągnąć swój cel. Po czymś takim nie znalazłaby już zatrudnienia w branży, a przynajmniej nie w żadnej szanowanej gazecie. 

By zminimalizować ryzyko spotkania Warda, niemal nie wychodziła z hotelu, jeśli nie było to konieczne. Zajmowała sobie czas lekturą, zaczęła też spisywać wspomnienia Faye. Coraz lepiej radziła sobie z francuskim. Lektura dzieł Balzaka i Dumasa znacznie się do tego przyczyniła. Najbardziej jednak podobali się jej „Nędznicy" Wiktora Hugo. Po skończeniu lektury spędziła całą noc na szlochaniu nad losem Jeana Valjeana.

Któregoś dnia postanowiła wybrać się do kina. Mało znała francuskich filmów, uznała więc, że należy to zmienić. Dzięki temu miałaby kolejną okazję do szlifowania języka. Niedaleko jej hotelu znajdowało się małe, kameralne kino. Miało tylko jedną salkę, w której wyświetlano filmy jeszcze sprzed wojny. Ann uznała, że jakiś francuski klasyk będzie dobrym wyborem. Ostatecznie zdecydowała się na „Hotel du Nord" Marcela Carnégo z 1938 roku. Na jej wyborze zaważyła obsada: Jeana-Pierre'a Aumonta widziała wcześniej u boku Ginger Rogers w „Heartbeat" i z miejsca stał się jej idolem. Annabellę miała okazję podziwiać w „Suezie", gdzie grała u boku swego przyszłego męża, Tyrone'a Powera. Kiedy Ann miała osiem lat, uwielbiała ten film, a aktorkę uznała za najpiękniejszą kobietę na świecie.

By dotrzeć do kina, musiała przejść tylko na drugą stronę ulicy i skręcić w lewo. Nie wiedzieć czemu, obawiała się, że na tej krótkiej drodze spotka Warda. Odetchnęła z ulgą, gdy stanęła przy kasie, nie natknąwszy się na mężczyznę. Młoda, uśmiechnięta dziewczyna z uroczymi blond loczkami spiętymi na karku sprzedała jej bilet i wskazała miejsce, gdzie miała zaczekać na projekcję.

Ann chętnie udała się we wskazanym kierunku. Okazało się, że w kinie znajdowała się mała kawiarnia. Usiadła przy stoliku, uznawszy, że zamawianie czegoś do picia nie ma sensu, skoro za kilka minut miało się rozpocząć wpuszczanie widzów na salę. 

Rozejrzała się po pomieszczeniu. Było dość skromnie urządzone. Za obdartą ladą widniały stare drzwi na zaplecze. Krzesła w małej kawiarence niemiłosiernie skrzypiały, a wytarte siedziska wskazywały na to, że musiały służyć już od wielu lat, lecz Ann zupełnie to nie przeszkadzało, a przeciwnie, dodawało to klimatu. Wyobraziła sobie, że to kino powstało przed wojną i od tego czasu nie zmieniło w swoim wystroju niczego. Uznała, że to całkiem ładna teoria, zwłaszcza gdy przejrzało się program kina, które niemal nie wyświetlało czegokolwiek nakręconego po wojnie. 

 Najbardziej podobały się jej zdjęcia aktorów powieszone na ścianach. Jean Gabin w kaszkiecie na głowie patrzył na nią beznamiętnie, młodziutka Michéle Morgan uśmiechała się zalotnie, a Charles Boyer, którego tak dobrze znała z amerykańskich filmów, obejmował czule Danielle Darrieux na fotografii z „Mayerlingu". Zdecydowanie musiała bliżej zapoznać się z francuskim kinem.

Nagle poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Drgnęła. Powoli odwróciła głowę, ze smutkiem porzucając przystojnych aktorów i piękne autorki. Jej oczom ukazał się James. Uśmiechał się cynicznie, trzymając jedną dłoń w kieszeni. Zaklęła w myślach.

— Co pan tu robi? — zapytała ostro, mając nadzieję, że go tym odstraszy, lecz on nie wydawał się ani trochę zniechęcony do jej osoby. 

— Jak to co? Przyszedłem na film.

W blasku reflektorówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz