[060] specjal

315 26 38
                                    

Jako specjał, że nie tu nie publikuję, to opublikowałem parodię ff Miraculum. Enjoy.

————

Ten dzień okazał się kompletnie inny. Misja, która na pozór była taka jak zwykle, okazała się zabójcza jak Grażyna w Lidlu, gdy wlecą promocje. Ale zacznijmy od początku.

Marinette, jak codziennie, śliniła się w klasie na widok swojego obiektu westchnień - Adriena Agresta, przez co jej koncentracja zdecydowanie spadła. Jej najlepsza przyjaciółka, Alya, jedynie potrząsnęła głową z uśmiechem. Nie ważne, co się stanie, ciemnowłosa łatwo nie zapomni o blondynie.

Jak na złość zadzwonił dzwonek, odbierając niebieskookiej możliwość bezkarnego podziwiania modela. Cicho westchnęła, wzrokiem odprowadzając chłopaka do wyjścia. Dałaby wiele, by ten zwrócił na nią uwagę. Ale było to równie możliwe, co stwierdzenie, że Seba kiedyś przestanie nosić dresy.

Wraz z Alyą wyszła z klasy i usiadły razem na schodach. Okularnica opowiadała o swojej najnowszej teorii na temat Biedronki, podczas gdy Marinette starała się za wszelką cenę nie dać po sobie poznać, że to o niej mówią. Choć szło jej to zdecydowanie niezręcznie. Każdy racjonalnie myślący człowiek już dawno by się skapnął, ale francuzi to francuzi.

W pewnym momencie, nad szkołą coś przeleciało. Obie dziewczyny zwróciły na to uwagę, jak reszta uczniów, ale nikt z nich nie był w stanie określić, co to konkretnie było. Może ptak? Może samolot? A może to znowu Chloe coś odjebała?

— Na czym to ja... — Powiedziała okularnica, ale szybko jej przerwano.

Na środek boiska coś opadło z hukiem i zostawiło po sobie wgniecenie. Przez dym i uzbierany kusz, nikt na początku nie mógł dojrzeć, co to za gówno spadło z nieba. Ale po chwili wszystko stało się jasne.

Władca Ciem znowu powołał jakiegoś zjeba, by przyniósł mu miraculum. Tym razem, trafiło na jakąś drugoplanową postać, o której większość nawet nie pamięta. Opisywanie jego kostiumu byłoby stratą czasu, bo i tak każdy ze zjebów Władcy Ciem wygląda jak klaun po chemioterapii.

— Jestem CzarnyŁucznik! Przybywam, by zemścić się na dyrektorze! — Dumnie się przedstawił.

— Co nas to obchodzi? — Powiedział jakiś uczeń.

Złoczyńca zaraz strzelił w niego swoją wielką dzidą, która się odbiła od ucznia i wróciła do zjeba. Niby nic się nie stało, ale jednak tak. Oczy nastolatka przybrały czarną barwę i zastygł w miejscu, normalnie zamarzł i nie był w stanie się ruszyć. Wybuchła panika.

Każdy jak niekompetentny szczeniak biegał w każdą możliwą stronę, zamiast myśleć i się schować lub uciec. Dzięki temu przydarzyło się więcej ofiar i więcej potencjalnych fanów słynnej wybawicielki - Biedronki.

Marinette wiedząc, że nastał jej czas by zalśnić jako gwiazda, spierdoliła do łazienki, zostawiajac Alyę samą jak palec. Ale była zadowolona, bo wszystko filmowała, więc wyjebane.

Brunetka zamknęła się w kabinie, w której śmierdziało gównem, a ściany zostały zamalowane głupimi rysunkami. Podwinęła marynarkę, a czerwone kwami z ulgą wyleciało spod spoconej pachy nastolatki.

— Nasi przyjaciele są w potrzebie! — Zawołała dziewczyna. — Tiki, kropkuj!

Nie dając biednemu stworzeniu czasu, by zaczerpnąć świeżego powietrza, zaraz przemieniła się w mityczną Biedronkę. Dumnie wybiegła na boisko, dostrzegając, że większość szkoły została trafiona. Co za debile — pomyślała.

Zaraz dołączył do niej jej przydupas- znaczy... partner, czyli Czarny Kot. Ta mu w skrócie z dupy wyjaśniła, co złoczyńca potrafi i żeby za wszelką cenę nie zostać trafionym włócznią, bo wtedy kaput.

Ale jak na złość Biedrona została trafiona tą właśnie włócznią. Czarny Kot dostał mind fucka, ale szybko zrozumiał, że ma przejebane. Powywijał kilka uników jak Micheal Jackson, po czym wziął Biedronę pod pachę i poszedł się z nią gdzieś schować.

Padło na śmierdzący kibel. I to męski. Zabarykadował drzwi jakimś krzesłem, które z dupy tam stało i spojrzał przerażony na swoją przywódczynie- znaczy... partnerkę.

Miał dwa wyjścia: albo znaleźć drugą Biedronkę, albo oddać swoje miraculum i mieć ten cały szajs za sobą. Druga opcja była kusząca i wymagała mniejszego wysiłku. Ale wiedział, że jak Biedra się dowie, to wpuści mu wpierdol.

— I co tu począć, i co tu począć... — Mruczał pod nosem, chodząc po pomieszczeniu i drapiąc się po brodzie jak Sherlock.

Aż postanowił zrealizować pierwszą opcję, która mu wtedy przyszła do głowy. Przełknął gulę w gardle. Tylko jak to zrobić, by nie poznać tożsamości Biedry? I czy da on sobie radę jako Biedra?

— E tam, raz się żyje. — Machnął ręką i zamknął oczy. — Plagg, chował pazury.

Według swojego rozkazu, zaraz zmienił się w cipowatego Adriena. Wciągnął nosem powietrze i zdjął po omacku kolczyki babsztyla. Kusiło go w cholerę by podejrzeć, kim jest wybranka jego serca. Ale się powstrzymał. Niestety, ale Plagg wszystko spierdolił.

— Cholera, Marinette! I kto teraz nas uratuje?! — Krzyknął ten debil na całą łazienkę.

Blondyn zszokowany otworzył oczy i dostrzegł, że Biedronką okazała się jego stalkerka. Zdziwił się i to bardzo. Podejrzewał, że będzie to jakaś seksi i pewna siebie babka, a nie taka pokraka. Westchnął zwiedziony. Cóż, później o tym pomyśli, gdy już pokona złoczyńcę.

~*~

Walka była w chuj trudna, ale się udało. Czarny Kot... a prędzej Biedroń się nie spodziewał, że Marinette ma tak ciężko. To yo-yo jest tak badziewne, że o Jezus Maria.

Użył szczęśliwego trafu i wszyscy uczniowie wrócili do normalności. Jebnął już odakumatyzowaną postać drugoplanową w łeb i kazał na następny raz nie słuchać zjeba siedzącego całe dnie w piwnicy, po czym spierdolił ze szkoły.

Gdy przemienił się z powrotem w Adriena, przejrzał na oczy. Musiał teraz jakoś oddać miraculum Marinette, ale nie miał pojęcia, jak. Ale mężczyźni są głupi, więc postanowił jej wysłać esemesa.

Marynata dostała zawału na widok wiadomości od swojego krasza i kompletnie zapomniała o braku swojego miraculum. Od razu pognała w miejsce spotkania. Była cała w skowronkach, bo myślała, że to randka. Ale blondyn był jej kompletnym przeciwieństwem.

— Słuchaj, Marinette. Jest coś, o czym musisz wiedzieć, że ja wiem, ale ty nie wiesz...

— Oj senpai, czyżby to było wyznanie miłosne? — Rozmarzyła się jak głupia baba.

— Nie! Kobieto, skup się!

— Tak, Adrien-senpai! — Wpatrywała się w niego jak mysz w ser.

— Wiem, że jesteś biedronką — powiedział śmiertelnie poważnie, rzucając w nią jej kolczykami. — Wykorzystałem twoje miraculum by pokonać złoczyńcę i odkryłem twoją tożsamość.

— O cholercia...

Dziewoja dopiero teraz doznała realizacji. Zaraz połączyła fakty...

— Czyli ty jesteś...

— Czarnym Kotem, tak.

— Czyli... teraz możemy się spotykać na luzie? — Zapytała z nadzieją w oczach.

— Oczywiście, że nie! Ja kocham Biedronkę, nie ciebie!

Marinette zalała się łzami. Była wścieka i smutna jednocześnie, ale nie mogła się złościć na swojego krasza.

— Czyli to koniec? Tak po prostu zapomnisz o mnie?

— Nie. Dalej będę kraszować Biedronkę, ale nie ciebie lol.

— Nie przeszkadza mi to, póki będę z tobą <3

I w ten sposób te dwa zjeby zostali parą. Marinette była w końcu ze swoim Adrienem, a Czarny Kot w końcu był ze swoją ukochaną Biedronką.

TOO CLOSE ━━ wattpad w skrócieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz