Ostatnio rozmawiałam z rodzicami, którzy uparli się, że mam razem z nimi jechać do jakiejś ciotki, której nawet nie kojarzę. Miałam im to za złe, bo to oznaczało, że nie będę mogła być na meczu Makoto. Próbowałam z nimi dyskutować, ale jak grochem o ścianę tłumaczyć im, że chcę zostać. Właśnie w taki sposób siedziałam przy stole z rodziną i słuchałam jak to ja wyrosłam i wyładniałam. Mimo, że co jakiś czas przytakiwałam, to tak naprawdę nie słuchałam kto i co mówi. Myślami byłam przy tym jak Hanamiya radzi sobie na boisku. Doskonale zdawałam sobie sprawę z jego brutalnej gry, ale mimo wszystko miałam nadzieję, że wygra. Wyjęłam telefon w celu sprawdzenia godziny, bo z tego co było mi wiadomo, o około szesnastej mecz powinien się skończyć i właśnie wtedy chciałam napisać lub zadzwonić do bruneta.
- Kasumi, odłóż ten telefon. - powiedziała winowajczyni całego zamieszania, że się tutaj znajduję.
- Sprawdzałam tylko godzinę. - prychnęłam przewracając oczami. - Moglibyście mi dać już spokój do cholery. Zacznijmy od tego, że nawet nie chciałam tutaj przyjeżdżać, a właśnie w tym momencie powinnam być na meczu mojego chłopaka.
- Ah ta młodzież, nic tylko romanse im w głowie. - westchnęła teatralnie ciotka.
- Ah te stare jędze, nic tylko wtykanie nosa w nie swoje sprawy im w głowie. - mruknęłam pod nosem tak żeby nikt nie słyszał, bo nie chciałam wywoływać zaraz jakiegoś dramatu rodzinnego.
*Pov Hanamiya*
Przyznaję, byłem wkurzony faktem, że Kasumi nie będzie na rozgrywkach. Zawsze kiedy miałem grać, to ona przychodziła oglądać mecz. Warknąłem zamykając szafkę, do której chwilę temu włożyłem swoje normalne ciuchy zamieniając je na strój sportowy.
*Godzina później*
Wreszcie mogę się z powrotem przebrać i wrócić do domu. Choć zawsze po wygranym meczu Kasumi kupowała mi moją ulubioną gorzką czekoladę, ale dzisiaj będę się musiał obejść bez tego.
- Wróciłem! - krzyknąłem wchodząc do domu. W przejściu do kuchni od razu pojawiła się moja rodzicielka.
- Jak było? - zapytała wycierając dłonie w ścierkę.
- Tak jak zawsze, wygraliśmy. - mruknąłem zdejmując buty i idąc za kobietą do kuchni połączonej z jadalnią.
- Nie widzę po tobie żebyś był tym faktem jakoś bardzo zadowolony. - położyła przede mną talerz z obiadem. - Swoją drogą, gdzie jest Kasu? Zawsze przychodziła chociaż na chwilę.
- Właśnie dlatego nie jestem zadowolony. Wyjechała do ciotki. - powiedziałem zaczynając jeść.
- Ooo, mój synek tęskni za swoją drugą połówką. Myślałam, że już nie doczekam tego momentu. - zaśmiała się roztrzepując mi włosy.
- Daj spokój. Zjedz, bo pewnie do pracy poszłaś bez śniadania. - powiedziałem zajmując się posiłkiem. - Jak wróci to zostaje tu na tydzień. - dodałem co wywołało głośny śmiech u kobiety. Ja jednak nie widziałem w tym nic śmiesznego, ponieważ mówiłem całkowicie poważnie.
CZYTASZ
Hanamiya Makoto Scenariusze
FanfictionZapraszam do pierwszego rozdziały, gdzie wszystko jest wyjaśnione. *OSTRZEŻENIE* Książka zawiera: - przemoc, - krzywdę bohaterów, - przekleństwa. Postacie nie należą do mnie, prawa do nich należą do autora mangi "Kuroko no Basket" - Tadatoshiego Fu...